"Świat według Kiepskich" narodową epopeją lat dziewięćdziesiątych?
Tak dalej być nie będzie" - to powiedzonko Ferdynanda Kiepskiego stanie się niebawem kultowe jak dialogi z "Rejsu" ("Na każdym zebraniu jest taka chwila, że ktoś musi zacząć pierwszy") czy "Misia" ("Łubu dubu, łubu dubu, niech nam żyje prezes naszego klubu"). "Świat według Kiepskich" zostanie zapewne uznany za najbardziej przekonujący obraz Polski lat 90. Seriale typu "inteligenckiego" wyglądają na jego tle jak powtórki z kina moralnego niepokoju. Losy Kiepskich śledzi każdorazowo od 3,5 mln do 5,5 mln Polaków. To oznacza, że połowa rodaków, którzy w tym czasie mają włączone telewizory, interesuje się perypetiami bohaterów tego sitcomu. Przeszło 40 proc. oglądających serial legitymuje się dyplomem szkoły wyższej.
- Polskie seriale mają niewiele wspólnego z prawdziwym życiem przeciętnego Polaka, akcja większości z nich równie dobrze mogłaby się rozgrywać na księżycu - mówi reżyser "Kiepskich" Okił Khamidow, Tadżyk z pochodzenia. - Z kolei w naszym filmie dyktatorzy opinii publicznej dostrzegają na razie tylko rozpanoszone chamstwo. Nikt nie chce przyjąć do wiadomości, że to po prostu kawałek życia sześćdziesięciu, a może nawet osiemdziesięciu procent widowni telewizyjnej - wyjaśnia. - Z ekranu padają żarty-siekiery - twierdzi Maria Czubaszek. - "Kiepscy" schlebiają najniższym gustom. Jeżeli ten serial zyskał aż tak dużą popularność, pora umierać - ocenia Wojciech Młynarski.
- Polski kabaret niesłusznie żywi się ciągle legendą Starszych Panów. Żeby przekrzyczeć szum informacyjny współczesnych mediów, trzeba się posługiwać żartem dosadnym i przerysowanym - twierdzi natomiast Janusz Zaorski. Wtóruje mu Aleksander Sobiszewski, autor scenariuszy większości odcinków "Kiepskich": - Nie szantażujemy publiczności, sugerując, że oglądają polską wersję Monthy Pytona, i jeżeli nie rozumieją naszego humoru, powinni się przełączyć na inny kanał.
Kilka milionów widzów "Kiepskich" nie zmienia jednak kanału. "Wszyscy w mojej rodzinie - począwszy od pięcioletniej córki Moniki, a na mnie skończywszy, są waszymi zagorzałymi fanami. Moje dzieci znają na pamięć prawie wszystkie dialogi" - napisała do ekipy jedna z wielbicielek serialu. "Uważam, że tak dobrej produkcji nie ma w polskiej telewizji. Postacie są dobrane perfekcyjnie" - zauważył w liście do producentów Mario z Jelcza-Laskowic. "Ten serial jest niesamowity i nie wyobrażam sobie, aby kiedykolwiek mogło się skończyć kręcenie nowych odcinków" - zadeklarował Piotr z Warszawy. "Błyskotliwe pomysły rodziny Kiepskich powalają mnie na łopatki" - uznał w swoim e-mailu Jan. "Czy w planach jest rozpoczęcie sprzedaży gadżetów związanych z serialem (koszulki, czapeczki)?" - zapytał Przemysław Gorący, przedstawiający się jako "specjalista od reklamy". "Dla mnie oglądanie każdego kolejnego odcinka to wielka frajda, bo nigdy nie wiem, co znowu Ferdek z Waldusiem wykombinują. Dzięki za wspaniała obsadę" - napisał do realizatorów widz z Czechowic-Dziedzic.
Prasa natomiast publikuje listy pełne trwogi i oburzenia. "Śmiejemy się, ale z czego? Z chamstwa, prostactwa, prymitywizmu?" - grzmi 14-letnia czytelniczka "Gazety Telewizyjnej". "Oglądając ten serial można zadać jeszcze inne pytania. Ilu Kiepskich skryło się pod garniturami i krawatami? I najważniejsze: czy czasem we mnie nie kryje się Kiepski?".
"Kiepscy" są jedynym polskim serialem bez ambicji pedagogicznych. - Chodzi nam o pokazanie przeciętnej polskiej rodziny bytującej na poziomie minimum socjalnego - mówi Anna Skowrońska, kierownik produkcji. Ferdynand Kiepski nie interesuje się pracą. - Widzowie podziwiają u niego nasz narodowy talent do kombinowania - podkreśla Dariusz Gnatowski, serialowy Boczek.
Kiepski usiłuje zdobyć pieniądze, wyrabiając zabawki ze zużytych opon, wysyłając babcię do Częstochowy na Festiwal Piosenki Radosnej Duchem i Ciałem albo występując jako worek treningowy na pokazach wrestlingu. Jego córka, Mariola, zamierza zrobić światową karierę, ale nie może się zdecydować, w jakiej dziedzinie. Syn, Waldek, zadowala się pracą w charakterze ochroniarza w osiedlowej dyskotece. Cała rodzina co miesiąc czatuje na rentę babci, a utrzymuje się z pensji matki, pracującej jako salowa.
Kiepscy żyją w mieszkaniu umeblowanym w czasach Gomułki: szafki pokryte są laminatem, na stole leży ceratowy obrus, w zawieszoną na ścianie słomiankę wpięto zdjęcia piosenkarzy wycięte z kolorowej gazety. - Ubrań dla Kiepskich szukam w sklepach z używaną odzieżą - objaśnia Barbara Sikorska-Bouffał, kostiumograf. Ferdynand w wypchanych spodniach od dresu i podkoszulku większość dnia spędza w pozycji półleżącej przed telewizorem, z puszką piwa w dłoni. Pełnych zdań niemal nie używa, co dwa trzy słowa wtrąca słynne "kurde", dzięki czemu zyskuje czas na zebranie myśli. Od polityki woli sąsiedzkie rozgrywki toczone na korytarzu przed drzwiami wspólnej ubikacji.
"Bohater, z którym może się identyfikować duża grupa ludzi, jest koniecznym warunkiem powodzenia serialu" - twierdzi Andrzej Samson. Aktorzy, bardzo często identyfikowani z granymi przez siebie postaciami, na co dzień doświadczają objawów swego rodzaju kultu ze strony wielbicieli. - Mężczyzna, któremu dałem autograf w restauracji, podziękował mi: "Cieszę się, że spotkałem kogoś, kto jest głupszy ode mnie" - opowiada Andrzej Grabowski (Ferdynand Kiepski), który niemal codziennie znosi do domu puszki piwa otrzymywane od fanów filmu. Na klatce schodowej wrocławskiej kamienicy, gdzie kręcony jest serial, stale koczuje tłum fanów. Wsuwają pod drzwi kartki z prośbami o autograf. - Widzowie kochają Kiepskich za to, że ciągle im się coś nie udaje - tłumaczy Ryszard Kotys (serialowy Paździoch). - Jestem pewien, że gdyby któryś z Kiepskich odniósł sukces, szybko straciłby sympatię widzów - dodaje. - Seriale ogląda się przeważnie po to, by zobaczyć, jak inni sobie radzą (albo raczej: nie radzą) z problemami, które dotykają także nas - tłumaczy Dariusz Gnatowski. - "Dynastię" widz komentuje: "Popatrzcie: tacy bogaci, a mają takie same problemy jak my", a "Kiepskich": "Na szczęście inni też są na dnie".
Socjologowie potwierdzają tę diagnozę. - Przeciętny widz czuje się lepszy od Kiepskich, a jednocześnie jest przekonany, że za ścianą ma sąsiada bardzo podobnego do Ferdynanda. Tyle że sąsiad myśli o nim to samo - mówi prof. Marian Golka. - W Polsce nie ma tradycji wyśmiewania się z nieudaczników, raczej się im współczuje - przypomina dr Ryszard Cichocki. - Jeżeli śmiejemy się z Kiepskich, to dlatego, że ich abnegację uważamy za rezultat własnego wyboru - dodaje.
Szamotanie się Kiepskich - a także widzów serialu - na wolnym rynku obrazują wyniki badań CBOS zebrane przed dwoma laty, kiedy powstawały pierwsze odcinki "Świata według Kiepskich". 80 proc. Polaków zdradzało wówczas umiarkowane zadowolenie z życia - gdy dochody rodziny nie spadały poniżej 400 zł miesięcznie na osobę. Przeszło połowa Polaków przestała liczyć na pomoc państwa, ale też tyle samo nie przejawiało żadnej ochoty, by "wziąć sprawy we własne ręce". Na bezrobocie jako główną przyczynę ubóstwa wskazywało 54 proc. rodaków, ale prawie tyle samo uważało, że fatalny stan materialny rodziny spowodowało lenistwo, alkoholizm i niezaradność. Aż 77 proc. starało się o pracę, "wykorzystując znajomości i stosunki rodzinne". Zaledwie 8 proc. zdobyło ją dzięki pomocy "pośredniaka". Wiedzę o świecie ponad 75 proc. Polaków czerpało wyłącznie z telewizji, którą przeciętny rodak rzadko oglądał krócej niż cztery godziny dziennie. Połowa badanych przez rok nie przeczytała ani jednej książki. Komputer był na wyposażeniu zaledwie 8 proc. gospodarstw domowych. Utrudniony kontakt ze światem zewnętrznym rodacy starali się i nadal starają rekompensować życiem rodzinnym. Dla ponad 60 proc. badanych miejscem domowych spotkań pozostaje jednak pokój, w którym stoi telewizor. Do wspólnej kolacji zasiada tylko połowa z nas.
Kiepscy, którzy weszli na ekran wprost z ulicy, stworzyli w życiu publicznym umowną miarę, do której przykłada się najrozmaitsze zjawiska. "Przykro patrzeć na ten spektakl - polityczny świat według Kiepskich, który musi w końcu zejść z afisza, gdyż krok po kroku zabija szansę obozu solidarnościowego" - napisał były minister Janusz Lewandowski, dystansując się od sporów w koalicji AWS-UW. Prasa religijna widzi w serialu przede wszystkim obraz degeneracji polskiej rodziny. "Zamiast siadać do kolacji, która powinna być rodzinnym spotkaniem, czasem rozmowy, domownicy rzucają swe zajęcia i jednoczą się w iluzorycznej domowej wspólnocie wokół np. polskiej telenoweli 'Świat według Kiepskich', żeby potem, wracając do rzeczywistości, narzekać, że życie jest kiepskie". Andrzej Osęka przywołał serial jako przykład dewaluacji prowokacji we współczesnej sztuce.
- Scenariusz serialu jest dziełem zbiorowym. Reżyser odrzucił kilka scenariuszy autorstwa zawodowców, ponieważ były zbyt gładkie - twierdzi Anna Skowrońska. Pomysłów do poszczególnych odcinków dostarczali policjant z Świdnicy, barman z Krakowa, dziennikarz z Warszawy. Koncept na Kiepskich zrodził się w gronie kilku młodych autorów nieprofesjonalnych, mieszkających w najbiedniejszej dzielnicy Wrocławia - w"trójkącie bermudzkim", którego ramiona tworzą ulice Traugutta, Pułaskiego i Kościuszki.
- Codziennie widywałem tam ludzi, których nie można zobaczyć w telewizji - mówi Bartosz Żukowski, serialowy Waldek. - Stąd pomysł, by nakręcić serial o nich i dla nich. Polsat zamówił we wrocławskiej firmie producenckiej ATM w dwóch seriach sto odcinków. Jeden kręci się i montuje w ciągu czterech, pięciu dni. Pierwsze odcinki umieszczono w wieczornym komediowym paśmie, w którym wcześniej nadawano "13. posterunek". Jesienią cykl zyska jeszcze lepszą porę nadawania: w środę przed meczami Ligi Mistrzów, a w sobotę o godzinie 20.
"Kiepscy", którzy uchodzą za najbardziej wiarygodną kronikę III RP, nawiązują do podobnych filmów powstałych w PRL. "Bełkot!" - orzekli jednogłośnie przedstawiciele dystrybucji filmowej po przedpremierowym pokazie "Rejsu" w roku 1970. Natomiast przed warszawskimi kinami zarejestrowano po premierze "Rejsu" rekordowe tłumy widzów i koników, mimo iż reżyserzy, koledzy Marka Piwowskiego, uznali film za rezultat nadużywania alkoholu na planie. Cenzura wymusiła na twórcach przeszło dwieście cięć. "Do granic okrucieństwa wyostrzona świadomość narodowej patologii pozwoliła reżyserowi stworzyć z tak banalnego materiału spektakl pełnowymiarowy" - napisał natomiast Jan Józef Szczepański. Środowisko filmowe wykpiwało, a cenzura cięła również dzieła Stanisława Barei, uchodzącego dzisiaj za najbardziej bezkompromisowego portrecistę Polski doby Gierka. "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" nie dopuszczono na ekrany w 1978 r. pod zarzutem poniżania społeczeństwa polskiego. "Po raz pierwszy zetknąłem się z podobnym produktem" - stwierdził Janusz Wilhelmi, ówczesny wiceminister kultury, podczas kolaudacji. "Miś" (1981 r.) był przez dziewięć miesięcy przemontowywany i retuszowany, ponieważ - zdaniem cenzury - przedstawiał "zakłamany obraz społeczeństwa".
"Kiepscy" też mają ambicję (i szansę) stania się "krzywym zwierciadłem" swej epoki. W skali rodziny rozgrywają się te same problemy, które absorbują społeczeństwo. Przyjęta przez parlament ustawa uwłaszczeniowa przyjmuje wśród Kiepskich i ich sąsiadów postać kłótni o kawałki korytarza, które stały się nagle prywatną własnością. Kiedy w mediach głośno było o perypetiach biura turystycznego Alpina, Kiepski założył podobną firmę w lokalu przerobionym z ubikacji. W czasie intensywnej akcji werbunkowej, prowadzonej przez towarzystwa ubezpieczeniowe, Ferdynand postanowił się ubezpieczyć na wysoką sumę, a następnie wyłudzić odszkodowanie za rzekome straty, jakie poniósł. Na początku sezonu urlopowego otworzył w mieszkaniu hotel dla zwierząt, tyle że jego działalność zakłócił żółw, który znosił szczególnie cenne jajo. Na fali zainteresowania domowymi sposobami dorabiania Kiepski założył w swoim mieszkaniu - za namową naukowca z Akademii Rolniczej - hodowlę "świni miejskiej". Kiedy telewizja emitowała kolejną powtórkę "Janosika", Ferdek próbował wcielić w życie ideę odbierania bogatym i rozdawania biednym. Wreszcie, zachęcony pospolitością kandydatów, postanowił wystartować w wyborach prezydenckich. Niepowodzenie wszystkich jego inicjatyw nie załamuje go. - Uparłem się, że jeżeli już mam być głupkiem, niech to będzie przynajmniej głupek z zasadami - mówi Andrzej Grabowski. Kiepski w pierwszym odcinku postanowił założyć w domu sex-telefon, ale kiedy zobaczył, jak obsługuje go własna córka, wycofał się z interesu. Na pytanie syna, z czego będą żyli, odpowiedział kwestią, która zjednała mu sympatię milionów widzów: "Pieniądze są ważne synku, ale bardziej najważniejszy jest honor. Honor rodziny Kiepskich".
- Polskie seriale mają niewiele wspólnego z prawdziwym życiem przeciętnego Polaka, akcja większości z nich równie dobrze mogłaby się rozgrywać na księżycu - mówi reżyser "Kiepskich" Okił Khamidow, Tadżyk z pochodzenia. - Z kolei w naszym filmie dyktatorzy opinii publicznej dostrzegają na razie tylko rozpanoszone chamstwo. Nikt nie chce przyjąć do wiadomości, że to po prostu kawałek życia sześćdziesięciu, a może nawet osiemdziesięciu procent widowni telewizyjnej - wyjaśnia. - Z ekranu padają żarty-siekiery - twierdzi Maria Czubaszek. - "Kiepscy" schlebiają najniższym gustom. Jeżeli ten serial zyskał aż tak dużą popularność, pora umierać - ocenia Wojciech Młynarski.
- Polski kabaret niesłusznie żywi się ciągle legendą Starszych Panów. Żeby przekrzyczeć szum informacyjny współczesnych mediów, trzeba się posługiwać żartem dosadnym i przerysowanym - twierdzi natomiast Janusz Zaorski. Wtóruje mu Aleksander Sobiszewski, autor scenariuszy większości odcinków "Kiepskich": - Nie szantażujemy publiczności, sugerując, że oglądają polską wersję Monthy Pytona, i jeżeli nie rozumieją naszego humoru, powinni się przełączyć na inny kanał.
Kilka milionów widzów "Kiepskich" nie zmienia jednak kanału. "Wszyscy w mojej rodzinie - począwszy od pięcioletniej córki Moniki, a na mnie skończywszy, są waszymi zagorzałymi fanami. Moje dzieci znają na pamięć prawie wszystkie dialogi" - napisała do ekipy jedna z wielbicielek serialu. "Uważam, że tak dobrej produkcji nie ma w polskiej telewizji. Postacie są dobrane perfekcyjnie" - zauważył w liście do producentów Mario z Jelcza-Laskowic. "Ten serial jest niesamowity i nie wyobrażam sobie, aby kiedykolwiek mogło się skończyć kręcenie nowych odcinków" - zadeklarował Piotr z Warszawy. "Błyskotliwe pomysły rodziny Kiepskich powalają mnie na łopatki" - uznał w swoim e-mailu Jan. "Czy w planach jest rozpoczęcie sprzedaży gadżetów związanych z serialem (koszulki, czapeczki)?" - zapytał Przemysław Gorący, przedstawiający się jako "specjalista od reklamy". "Dla mnie oglądanie każdego kolejnego odcinka to wielka frajda, bo nigdy nie wiem, co znowu Ferdek z Waldusiem wykombinują. Dzięki za wspaniała obsadę" - napisał do realizatorów widz z Czechowic-Dziedzic.
Prasa natomiast publikuje listy pełne trwogi i oburzenia. "Śmiejemy się, ale z czego? Z chamstwa, prostactwa, prymitywizmu?" - grzmi 14-letnia czytelniczka "Gazety Telewizyjnej". "Oglądając ten serial można zadać jeszcze inne pytania. Ilu Kiepskich skryło się pod garniturami i krawatami? I najważniejsze: czy czasem we mnie nie kryje się Kiepski?".
"Kiepscy" są jedynym polskim serialem bez ambicji pedagogicznych. - Chodzi nam o pokazanie przeciętnej polskiej rodziny bytującej na poziomie minimum socjalnego - mówi Anna Skowrońska, kierownik produkcji. Ferdynand Kiepski nie interesuje się pracą. - Widzowie podziwiają u niego nasz narodowy talent do kombinowania - podkreśla Dariusz Gnatowski, serialowy Boczek.
Kiepski usiłuje zdobyć pieniądze, wyrabiając zabawki ze zużytych opon, wysyłając babcię do Częstochowy na Festiwal Piosenki Radosnej Duchem i Ciałem albo występując jako worek treningowy na pokazach wrestlingu. Jego córka, Mariola, zamierza zrobić światową karierę, ale nie może się zdecydować, w jakiej dziedzinie. Syn, Waldek, zadowala się pracą w charakterze ochroniarza w osiedlowej dyskotece. Cała rodzina co miesiąc czatuje na rentę babci, a utrzymuje się z pensji matki, pracującej jako salowa.
Kiepscy żyją w mieszkaniu umeblowanym w czasach Gomułki: szafki pokryte są laminatem, na stole leży ceratowy obrus, w zawieszoną na ścianie słomiankę wpięto zdjęcia piosenkarzy wycięte z kolorowej gazety. - Ubrań dla Kiepskich szukam w sklepach z używaną odzieżą - objaśnia Barbara Sikorska-Bouffał, kostiumograf. Ferdynand w wypchanych spodniach od dresu i podkoszulku większość dnia spędza w pozycji półleżącej przed telewizorem, z puszką piwa w dłoni. Pełnych zdań niemal nie używa, co dwa trzy słowa wtrąca słynne "kurde", dzięki czemu zyskuje czas na zebranie myśli. Od polityki woli sąsiedzkie rozgrywki toczone na korytarzu przed drzwiami wspólnej ubikacji.
"Bohater, z którym może się identyfikować duża grupa ludzi, jest koniecznym warunkiem powodzenia serialu" - twierdzi Andrzej Samson. Aktorzy, bardzo często identyfikowani z granymi przez siebie postaciami, na co dzień doświadczają objawów swego rodzaju kultu ze strony wielbicieli. - Mężczyzna, któremu dałem autograf w restauracji, podziękował mi: "Cieszę się, że spotkałem kogoś, kto jest głupszy ode mnie" - opowiada Andrzej Grabowski (Ferdynand Kiepski), który niemal codziennie znosi do domu puszki piwa otrzymywane od fanów filmu. Na klatce schodowej wrocławskiej kamienicy, gdzie kręcony jest serial, stale koczuje tłum fanów. Wsuwają pod drzwi kartki z prośbami o autograf. - Widzowie kochają Kiepskich za to, że ciągle im się coś nie udaje - tłumaczy Ryszard Kotys (serialowy Paździoch). - Jestem pewien, że gdyby któryś z Kiepskich odniósł sukces, szybko straciłby sympatię widzów - dodaje. - Seriale ogląda się przeważnie po to, by zobaczyć, jak inni sobie radzą (albo raczej: nie radzą) z problemami, które dotykają także nas - tłumaczy Dariusz Gnatowski. - "Dynastię" widz komentuje: "Popatrzcie: tacy bogaci, a mają takie same problemy jak my", a "Kiepskich": "Na szczęście inni też są na dnie".
Socjologowie potwierdzają tę diagnozę. - Przeciętny widz czuje się lepszy od Kiepskich, a jednocześnie jest przekonany, że za ścianą ma sąsiada bardzo podobnego do Ferdynanda. Tyle że sąsiad myśli o nim to samo - mówi prof. Marian Golka. - W Polsce nie ma tradycji wyśmiewania się z nieudaczników, raczej się im współczuje - przypomina dr Ryszard Cichocki. - Jeżeli śmiejemy się z Kiepskich, to dlatego, że ich abnegację uważamy za rezultat własnego wyboru - dodaje.
Szamotanie się Kiepskich - a także widzów serialu - na wolnym rynku obrazują wyniki badań CBOS zebrane przed dwoma laty, kiedy powstawały pierwsze odcinki "Świata według Kiepskich". 80 proc. Polaków zdradzało wówczas umiarkowane zadowolenie z życia - gdy dochody rodziny nie spadały poniżej 400 zł miesięcznie na osobę. Przeszło połowa Polaków przestała liczyć na pomoc państwa, ale też tyle samo nie przejawiało żadnej ochoty, by "wziąć sprawy we własne ręce". Na bezrobocie jako główną przyczynę ubóstwa wskazywało 54 proc. rodaków, ale prawie tyle samo uważało, że fatalny stan materialny rodziny spowodowało lenistwo, alkoholizm i niezaradność. Aż 77 proc. starało się o pracę, "wykorzystując znajomości i stosunki rodzinne". Zaledwie 8 proc. zdobyło ją dzięki pomocy "pośredniaka". Wiedzę o świecie ponad 75 proc. Polaków czerpało wyłącznie z telewizji, którą przeciętny rodak rzadko oglądał krócej niż cztery godziny dziennie. Połowa badanych przez rok nie przeczytała ani jednej książki. Komputer był na wyposażeniu zaledwie 8 proc. gospodarstw domowych. Utrudniony kontakt ze światem zewnętrznym rodacy starali się i nadal starają rekompensować życiem rodzinnym. Dla ponad 60 proc. badanych miejscem domowych spotkań pozostaje jednak pokój, w którym stoi telewizor. Do wspólnej kolacji zasiada tylko połowa z nas.
Kiepscy, którzy weszli na ekran wprost z ulicy, stworzyli w życiu publicznym umowną miarę, do której przykłada się najrozmaitsze zjawiska. "Przykro patrzeć na ten spektakl - polityczny świat według Kiepskich, który musi w końcu zejść z afisza, gdyż krok po kroku zabija szansę obozu solidarnościowego" - napisał były minister Janusz Lewandowski, dystansując się od sporów w koalicji AWS-UW. Prasa religijna widzi w serialu przede wszystkim obraz degeneracji polskiej rodziny. "Zamiast siadać do kolacji, która powinna być rodzinnym spotkaniem, czasem rozmowy, domownicy rzucają swe zajęcia i jednoczą się w iluzorycznej domowej wspólnocie wokół np. polskiej telenoweli 'Świat według Kiepskich', żeby potem, wracając do rzeczywistości, narzekać, że życie jest kiepskie". Andrzej Osęka przywołał serial jako przykład dewaluacji prowokacji we współczesnej sztuce.
- Scenariusz serialu jest dziełem zbiorowym. Reżyser odrzucił kilka scenariuszy autorstwa zawodowców, ponieważ były zbyt gładkie - twierdzi Anna Skowrońska. Pomysłów do poszczególnych odcinków dostarczali policjant z Świdnicy, barman z Krakowa, dziennikarz z Warszawy. Koncept na Kiepskich zrodził się w gronie kilku młodych autorów nieprofesjonalnych, mieszkających w najbiedniejszej dzielnicy Wrocławia - w"trójkącie bermudzkim", którego ramiona tworzą ulice Traugutta, Pułaskiego i Kościuszki.
- Codziennie widywałem tam ludzi, których nie można zobaczyć w telewizji - mówi Bartosz Żukowski, serialowy Waldek. - Stąd pomysł, by nakręcić serial o nich i dla nich. Polsat zamówił we wrocławskiej firmie producenckiej ATM w dwóch seriach sto odcinków. Jeden kręci się i montuje w ciągu czterech, pięciu dni. Pierwsze odcinki umieszczono w wieczornym komediowym paśmie, w którym wcześniej nadawano "13. posterunek". Jesienią cykl zyska jeszcze lepszą porę nadawania: w środę przed meczami Ligi Mistrzów, a w sobotę o godzinie 20.
"Kiepscy", którzy uchodzą za najbardziej wiarygodną kronikę III RP, nawiązują do podobnych filmów powstałych w PRL. "Bełkot!" - orzekli jednogłośnie przedstawiciele dystrybucji filmowej po przedpremierowym pokazie "Rejsu" w roku 1970. Natomiast przed warszawskimi kinami zarejestrowano po premierze "Rejsu" rekordowe tłumy widzów i koników, mimo iż reżyserzy, koledzy Marka Piwowskiego, uznali film za rezultat nadużywania alkoholu na planie. Cenzura wymusiła na twórcach przeszło dwieście cięć. "Do granic okrucieństwa wyostrzona świadomość narodowej patologii pozwoliła reżyserowi stworzyć z tak banalnego materiału spektakl pełnowymiarowy" - napisał natomiast Jan Józef Szczepański. Środowisko filmowe wykpiwało, a cenzura cięła również dzieła Stanisława Barei, uchodzącego dzisiaj za najbardziej bezkompromisowego portrecistę Polski doby Gierka. "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" nie dopuszczono na ekrany w 1978 r. pod zarzutem poniżania społeczeństwa polskiego. "Po raz pierwszy zetknąłem się z podobnym produktem" - stwierdził Janusz Wilhelmi, ówczesny wiceminister kultury, podczas kolaudacji. "Miś" (1981 r.) był przez dziewięć miesięcy przemontowywany i retuszowany, ponieważ - zdaniem cenzury - przedstawiał "zakłamany obraz społeczeństwa".
"Kiepscy" też mają ambicję (i szansę) stania się "krzywym zwierciadłem" swej epoki. W skali rodziny rozgrywają się te same problemy, które absorbują społeczeństwo. Przyjęta przez parlament ustawa uwłaszczeniowa przyjmuje wśród Kiepskich i ich sąsiadów postać kłótni o kawałki korytarza, które stały się nagle prywatną własnością. Kiedy w mediach głośno było o perypetiach biura turystycznego Alpina, Kiepski założył podobną firmę w lokalu przerobionym z ubikacji. W czasie intensywnej akcji werbunkowej, prowadzonej przez towarzystwa ubezpieczeniowe, Ferdynand postanowił się ubezpieczyć na wysoką sumę, a następnie wyłudzić odszkodowanie za rzekome straty, jakie poniósł. Na początku sezonu urlopowego otworzył w mieszkaniu hotel dla zwierząt, tyle że jego działalność zakłócił żółw, który znosił szczególnie cenne jajo. Na fali zainteresowania domowymi sposobami dorabiania Kiepski założył w swoim mieszkaniu - za namową naukowca z Akademii Rolniczej - hodowlę "świni miejskiej". Kiedy telewizja emitowała kolejną powtórkę "Janosika", Ferdek próbował wcielić w życie ideę odbierania bogatym i rozdawania biednym. Wreszcie, zachęcony pospolitością kandydatów, postanowił wystartować w wyborach prezydenckich. Niepowodzenie wszystkich jego inicjatyw nie załamuje go. - Uparłem się, że jeżeli już mam być głupkiem, niech to będzie przynajmniej głupek z zasadami - mówi Andrzej Grabowski. Kiepski w pierwszym odcinku postanowił założyć w domu sex-telefon, ale kiedy zobaczył, jak obsługuje go własna córka, wycofał się z interesu. Na pytanie syna, z czego będą żyli, odpowiedział kwestią, która zjednała mu sympatię milionów widzów: "Pieniądze są ważne synku, ale bardziej najważniejszy jest honor. Honor rodziny Kiepskich".
Więcej możesz przeczytać w 35/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.