Michał Śliwiński i Łukasz Woszczyński, z którymi wiązano nadzieje na medal w wyścigu dwójek kanadyjkowych, rozpoczęli wyścig finałowy C-2 w bardzo ostrym tempie i prowadzili na półmetku. Jeszcze 200 metrów przed metą byli na drugim miejscu, za Rosjanami, ale nie wytrzymali kondycyjnie. Minęli ich kolejno Niemcy, Węgrzy i tuż przed metą Rumuni. 34-letni urodzony na Ukrainie Śliwiński marzył o trzecim medalu olimpijskim. W 1988 roku w Seulu zdobył dla Związku Radzieckiego srebro w C-1 500. Powtórzył ten wyczyn w Barcelonie w barwach Wspólnoty Niepodległych Państw. W Atlancie i w Sydney startował w ekipie Ukrainy, wciąż w swej ulubionej jedynce kanadyjkowej na 500 metrów, ale nie zdobył medali. Po igrzyskach w Australii zaczął reprezentować Polskę w osadzie C-2 1000 m, najpierw z Marcinem Kobierskim (zdobył z nim mistrzostwo świata w 2001 i 2002 roku), a po wpadce dopingowej swego partnera, z młodszym o 13 lat Łukaszem Woszczyńskim.
Śliwiński i Woszczyński, osada "ojcowsko-synowska", rozbudzili apetyty medalowe trzy miesiące temu w Poznaniu, gdzie we wspaniałym stylu zdobyli tytuł mistrzów Europy, wygrywając ze wszystkimi kandydatami do medalu olimpijskiego - Niemcami (płynęli w innym składzie), Rosjanami, Węgrami i Rumunami. Niestety, na torze Schinias polscy zawodnicy zaprezentowali się słabiej od rywali.
Teoretycznie najmniejsze szanse na medal miała czwórka kajakowa mężczyzn, budowana od nowa po igrzyskach w Sydney. Z osady, która w Australii zdobyła brązowy medal, pozostał tylko Dariusz Białkowski, który z młodszymi kolegami nie odnosił już większych sukcesów. W piątek Polacy zajęli ósme miejsce, wyprzedzając tylko osadę Kanady.
W sobotnich finałach na 500 metrów popłyną trzy polskie dwójki: Paweł Baraszkiewicz i Daniel Jędraszko w C-2, Marek Twardowski i Adam Wysocki w K-2 oraz Aneta Pastuszka i Beata Sokołowska-Kulesza w K-2. Bez medalu nie powinni wrócić z igrzysk Baraszkiewicz i Jędraszko, wicemistrzowie olimpijscy z Sydney i aktualni mistrzowie świata.
em, pap