Głównym celem konwencji jest ukazanie społeczeństwu w jak najlepszym świetle Busha, który w jej ostatnim dniu, w czwartek, wygłosi przemówienie. Partia Republikańska (GOP) zamierza położyć nacisk na jego rolę jako przywódcy w wojnie z terroryzmem.
"Wszyscy zbieramy się w tym tygodniu tylko z jednego powodu: aby zapewnić, że George W.Bush pozostanie prezydentem na następne cztery lata" - mówił w niedzielę w Nowym Jorku wiceprezydent Dick Cheney i przypomniał wizytę Busha na Manhattanie na ruinach wieżowców WTC w kilka dni po ataku terrorystów z Al-Kaidy.
Mówcy w pierwszym dniu konwencji złożą hołd ofiarom tragedii 11 września 2001 r. i mają podkreślać rolę Busha jako gwaranta bezpieczeństwa kraju. Były burmistrz Nowego Jorku Rudy Giuliani porówna Busha do Churchilla, zestawiając determinację brytyjskiego premiera w wojnie z Hitlerem z nieugiętością Busha w walce z Osamą bin Ladenem.
Jak to ujął jeden z komentatorów, tematem przewodnim zjazdu ma być slogan: "Nigdy nie byliście bezpieczniejsi niż przez ostatnie cztery lata". Z hasłem tym kontrastują zaostrzone środki bezpieczeństwa, jakie zastosowano w związku z konwencją. Ulice wokół Madison Square Garden zostały dosłownie odcięte od reszty Nowego Jorku przez policjantów z psami i sprzętem wykrywającym bomby.
GOP specjalnie przesunęła termin zjazdu możliwie jak najbliżej trzeciej rocznicy ataku z 11 września, aby wygrać symbolikę tego traumatycznego dla USA doświadczenia. M.in. w tym celu konwencję zorganizowano w Nowym Jorku, chociaż dominują tam Demokraci i panują nastroje niechętne Bushowi.
Tymczasem prezydent przyznał w poniedziałek, że pełne zwycięstwo w wojnie z terroryzmem może się okazać niemożliwe. "Czy możemy tę wojnę wygrać? Nie sądzę" - powiedział w wywiadzie dla telewizji NBC. Dodał jednak, że samo prowadzenie wojny czyni świat bezpieczniejszym, gdyż "stwarza to warunki", w których terroryści "stają się mniej akceptowalni w różnych częściach świata".
Otwarcie konwencji poprzedziła w niedzielę wielka demonstracja na Manhattanie przeciwko Bushowi i jego polityce - zwłaszcza wojnie w Iraku - z udziałem około 200 tys. ludzi.
Demonstranci nieśli m.in. spowite w sztandary amerykańskie trumny, symbolizujące około 1000 żołnierzy USA poległych w Iraku. Inni podkreślali, że polityka prezydenta służy głównie bogatym - w proteście maszerowała m.in. humorystycznie pomyślana grupa "Miliarderzy dla Busha".
Ku zaskoczeniu obserwatorów, demonstracja miała niemal całkowicie pokojowy przebieg. Doszło tylko do sporadycznych utarczek z policją i aresztowań.
Na konwencji Republikanie starają się także ukazać "ludzką twarz" swojej partii i Busha, którego konserwatywna i wojenna polityka zaostrzyła podziały w amerykańskim społeczeństwie.
Służy temu dobór głównych mówców na zjeździe - wieczorem, w czasie największej telewizyjnej oglądalności, wystąpią umiarkowani politycy GOP, jak były burmistrz Giuliani, popularny gubernator Kalifornii Arnold Schwarzenegger i senator John McCain, który z rezerwą odnosi się do forsowanych przez Busha cięć podatkowych.
W niedzielę skrytykowała to demokratyczna senator z Nowego Jorku Hillary Clinton, była Pierwsza Dama USA. "Widowisko, które przygotowują Republikanie, tym razem nikogo nie oszuka" - powiedziała w wywiadzie dla telewizji ABC News.
*****************
Tymczasem odpowiedzią Demokratów na główną tezę konwencji była krytyka demokratycznego kandydata na wiceprezydentaUSA Johna Edwardsa polityki zagranicznej Busha, zwłaszcza wobec krajów z ambicjami nuklearnymi, jak Iran i Korea Północna. W poniedziałkowym przemówieniu w Wilmington w Karolinie Północnej reprezentujący ten stan senator zarzucił prezydentowi, że jego polityka, szczególnie błędy dyplomacji i wojna w Iraku,sprawiają, że Ameryka jest coraz mniej bezpieczna.
W przemówieniu w Wilmington Edwards powiedział, że prezydent przeliczył się w Iraku, osłabił związki USA z europejskimi sojusznikami z NATO i nic nie osiągnął w konfrontacji z Iranem i Koreą Północną.
Poprzedniego dnia w wywiadzie dla "Washington Post" senator oświadczył, że Kerry zaproponuje Iranowi układ, na podstawie którego kraj ten będzie mógł zachować swoje elektrownie atomowe w zamian za wyrzeczenie się paliwa nuklearnego do bomb atomowych.
Sugerował też, że większe poparcie mocarstw europejskich dla Kerry'ego niż dla nielubianego tam Busha umożliwi Demokracie przekonanie sojuszników do większej pomocy w dyplomatycznych rozgrywkach z Teheranem.
Administracja Busha chce uchwalenia przez Radę Bezpieczeństwa ONZ międzynarodowych sankcji gospodarczych wobec Iranu, ale napotyka sprzeciw jej stałych członków, m.in. Francji.
Edwards powiedział też, że Kerry będzie w stanie zapewnić większe zaangażowanie NATO w Iraku, gdyż będzie lepiej traktował europejskie państwa sojuszu. Nie wyjaśnił jednak bliżej, na czym to będzie polegać.
Administracja odpowiada na te zarzuty, że sama stara się o większą pomoc NATO i ONZ w Iraku. Rzecznik kampanii Busha, Steve Schmidt, odrzucił oskarżenia, że prezydent naraża na szwank bezpieczeństwo USA, i przypomniał, że Kerry zapowiadał "delikatniejszą" wojnę z terrorystami.
Według sondaży, Bush cieszy się znacznie większym zaufaniem Amerykanów jako lider w wojnie z terroryzmem i w polityce międzynarodowej niż jego demokratyczny rywal do Białego Domu John Kerry.
Sondaże wykazują jednak, że per saldo w wyścigu wyborczym Bush idzie praktycznie wciąż "łeb w łeb" z Kerrym, gdyż ten ostatni ma za sobą większe poparcie społeczeństwa w sferze polityki ekonomicznej i społecznej.
em, pap