Rozmowa z DRAZENEM BUDISĄ, przewodniczącym Chorwackiej Partii Społeczno-Liberalnej
Jacek Pałasiński: Jak ocenia pan siedem lat niepodległej Chorwacji?
Dra'en Budi'a: Pozytywny jest na pewno fakt, że wreszcie Chorwacja jako niepodległe państwo uznana została za pełnoprawny podmiot polityki międzynarodowej. Dzięki wysiłkowi całego narodu odparliśmy agresję armii jugosłowiańskiej i odbiliśmy terytoria zajęte przez secesjonistów z Krainy. Z drugiej strony, wymienić można wiele negatywnych cech, takich jak nieprzestrzeganie zasad demokracji i niezgodne z konstytucją funkcjonowanie instytucji państwowych. Dochodzi do tego stagnacja ekonomiczna i wynikająca stąd depresja społeczeństwa. Fatalnie została przeprowadzona prywatyzacja, dzięki której wzbogaciła się wyłącznie mała grupa ludzi związanych z władzą. Z powodu błędów polityki rządzącej partii Chorwacja nie została włączona w proces integracji europejskiej, co dodatkowo pogłębia nasze problemy.
DRA'EN BUDI'A (50 lat) karierę polityczną rozpoczął w latach 70. jako działacz opozycyjnych organizacji studenckich na uniwersytecie w Zagrzebiu. Za udział w "chorwackiej wiośnie" w 1971 r. został skazany na cztery lata więzienia. Po odbyciu kary otrzymał zakaz publicznych wystąpień przez cztery lata, a przez dwanaście lat nie mógł opuszczać kraju. Od 1990 r. przewodniczy Chorwackiej Partii Społeczno-Liberalnej, pierwszemu ugrupowaniu opozycyjnemu w byłej Jugosławii. W latach 1991-1992 pełnił funkcję ministra bez teki. Od 1995 r. jest deputowanym do parlamentu.
- Jakie są stosunki Chorwacji z sąsiadami - państwami powstałymi po rozpadzie Jugosławii?
- Różne. Z Federacją Jugosłowiańską nie rozwiązaliśmy jeszcze wszystkich problemów granicznych zarówno na południu - w rejonie Czarnogóry, jak i na półno- cy - w rejonie Dunaju. Pozostaje też problem chorwackiej mniejszości w Wojewodinie, która nie cieszy się takimi prawami jak Serbowie w Chorwacji. Z drugiej strony, powrót Serbów na terytoria opuszczone podczas działań wojennych odbywa się z dużymi problemami, choć Chorwacja stara się przestrzegać podpisanych porozumień. Stosunki ze Słowenią też nacechowane są trudnościami, zwłaszcza jeśli chodzi o granicę na półwyspie Istria i kwestię elektrowni atomowej w Kr?sko, budowanej za wspólne pieniądze, lecz eksploatowanej wyłącznie przez Słoweńców. Mimo tych sporów, utrzymujemy przyjacielskie stosunki i prezentujemy wspólny front na arenie międzynarodowej. Jeśli chodzi o Bośnię i Hercegowinę, to nasza oficjalna propaganda popiera jej integralność terytorialną i pełne respektowanie porozumień z Dayton. Jednakże dają się jeszcze odczuć konsekwencje wojny Bośniaków przeciwko Chorwatom i dlatego nasze wzajemne stosunki można uznać za trudne.
- Czy granice między państwami powstałymi po rozpadzie byłej Jugosławii są ostateczne?
- Podobnie jak inni, również i my uznajemy zasady określone przez komisję Badintera, która stwierdziła, że granice republik jugosłowiańskich mogą być uznane za granice nowych państw. Jeśli w przyszłości poruszony zostanie problem korekty linii granicznych, to powinien on zostać rozwiązany na drodze rokowań.
- Jakie stanowisko zajmuje Chorwacja w sprawie konfliktu w Kosowie?
- Nasza oficjalna polityka w tej sprawie jest zbyt pasywna. Uważam, że powinniśmy głośniej protestować przeciwko serbskim represjom wobec większości albańskiej. Państwa bałkańskie są pierwszymi, które są zagrożone falą uchodźców. Wspólnota międzynarodowa powinna zrozumieć, że u podłoża konfliktu na Bałkanach leży wyłącznie kolonialna polityka Serbii. Albańczycy z Kosowa nie chcą i nie mogą tolerować represji trwających - z różną siłą - od wojen bałkańskich w latach 1912-1913. Od tego czasu świat uważa, że jedynym sposobem na "bałkański kocioł" jest zaspokajanie serbskiego imperializmu kolejnymi ustępstwami terytorialnymi. Nadszedł więc moment, by wspólnota międzynarodowa raz na zawsze powstrzymała Serbię Milo?sevicia. Popieramy ideę wysłania sił międzynarodowych przeciwko Serbii, aby powstrzymać represje Belgradu.
- Czy Chorwacja zamierza wstąpić do NATO?
- Chorwacka Partia Społeczno-Liberalna, pierwsza niekomunistyczna partia w naszym kraju, jeszcze przed upadkiem muru berlińskiego głosiła konieczność integracji z NATO jako jedynym gwarantem bezpieczeństwa. Niestety, prezydent Franjo Tudjman i jego partia chcieliby wykorzystać przywileje, jakie daje uczestnictwo w NATO, bez spełnienia wynikających z tego obowiązków.
- Jak pan ocenia prezydenta?
- Ktokolwiek będzie pisał historię niepodległej Chorwacji, nie będzie mógł pominąć niezwykle ważnej roli, jaką odegrał Franjo Tudjman podczas wyzwalania kraju spod władzy Jugosławii i komunizmu. Ale jednocześnie nie będzie mógł pominąć tego, że później Tudjman nie spełnił oczekiwań narodu, który pragnie ojczyzny gwarantującej wolność, prawa człowieka, dobrobyt i stabilizację.
- Jakie konsekwencje może mieć niedawna dymisja szefa gabinetu prezydenta oraz ministra obrony?
- To znak, że nawet najbliżsi i najwierniejsi współpracownicy prezydenta zaczynają go porzucać. Są to konsekwencje jego polityki, ale również jego charakteru. Coraz pilniejsza staje się więc potrzeba przeprowadzenia przedterminowych wyborów.
- Czy opozycja będzie się jednoczyć?
- Już to następuje. Obserwuję to z nadzieją, gdyż tylko silna opozycja jest w stanie pokonać w wyborach obecną ekipę rządzącą.
Dra'en Budi'a: Pozytywny jest na pewno fakt, że wreszcie Chorwacja jako niepodległe państwo uznana została za pełnoprawny podmiot polityki międzynarodowej. Dzięki wysiłkowi całego narodu odparliśmy agresję armii jugosłowiańskiej i odbiliśmy terytoria zajęte przez secesjonistów z Krainy. Z drugiej strony, wymienić można wiele negatywnych cech, takich jak nieprzestrzeganie zasad demokracji i niezgodne z konstytucją funkcjonowanie instytucji państwowych. Dochodzi do tego stagnacja ekonomiczna i wynikająca stąd depresja społeczeństwa. Fatalnie została przeprowadzona prywatyzacja, dzięki której wzbogaciła się wyłącznie mała grupa ludzi związanych z władzą. Z powodu błędów polityki rządzącej partii Chorwacja nie została włączona w proces integracji europejskiej, co dodatkowo pogłębia nasze problemy.
DRA'EN BUDI'A (50 lat) karierę polityczną rozpoczął w latach 70. jako działacz opozycyjnych organizacji studenckich na uniwersytecie w Zagrzebiu. Za udział w "chorwackiej wiośnie" w 1971 r. został skazany na cztery lata więzienia. Po odbyciu kary otrzymał zakaz publicznych wystąpień przez cztery lata, a przez dwanaście lat nie mógł opuszczać kraju. Od 1990 r. przewodniczy Chorwackiej Partii Społeczno-Liberalnej, pierwszemu ugrupowaniu opozycyjnemu w byłej Jugosławii. W latach 1991-1992 pełnił funkcję ministra bez teki. Od 1995 r. jest deputowanym do parlamentu.
- Jakie są stosunki Chorwacji z sąsiadami - państwami powstałymi po rozpadzie Jugosławii?
- Różne. Z Federacją Jugosłowiańską nie rozwiązaliśmy jeszcze wszystkich problemów granicznych zarówno na południu - w rejonie Czarnogóry, jak i na półno- cy - w rejonie Dunaju. Pozostaje też problem chorwackiej mniejszości w Wojewodinie, która nie cieszy się takimi prawami jak Serbowie w Chorwacji. Z drugiej strony, powrót Serbów na terytoria opuszczone podczas działań wojennych odbywa się z dużymi problemami, choć Chorwacja stara się przestrzegać podpisanych porozumień. Stosunki ze Słowenią też nacechowane są trudnościami, zwłaszcza jeśli chodzi o granicę na półwyspie Istria i kwestię elektrowni atomowej w Kr?sko, budowanej za wspólne pieniądze, lecz eksploatowanej wyłącznie przez Słoweńców. Mimo tych sporów, utrzymujemy przyjacielskie stosunki i prezentujemy wspólny front na arenie międzynarodowej. Jeśli chodzi o Bośnię i Hercegowinę, to nasza oficjalna propaganda popiera jej integralność terytorialną i pełne respektowanie porozumień z Dayton. Jednakże dają się jeszcze odczuć konsekwencje wojny Bośniaków przeciwko Chorwatom i dlatego nasze wzajemne stosunki można uznać za trudne.
- Czy granice między państwami powstałymi po rozpadzie byłej Jugosławii są ostateczne?
- Podobnie jak inni, również i my uznajemy zasady określone przez komisję Badintera, która stwierdziła, że granice republik jugosłowiańskich mogą być uznane za granice nowych państw. Jeśli w przyszłości poruszony zostanie problem korekty linii granicznych, to powinien on zostać rozwiązany na drodze rokowań.
- Jakie stanowisko zajmuje Chorwacja w sprawie konfliktu w Kosowie?
- Nasza oficjalna polityka w tej sprawie jest zbyt pasywna. Uważam, że powinniśmy głośniej protestować przeciwko serbskim represjom wobec większości albańskiej. Państwa bałkańskie są pierwszymi, które są zagrożone falą uchodźców. Wspólnota międzynarodowa powinna zrozumieć, że u podłoża konfliktu na Bałkanach leży wyłącznie kolonialna polityka Serbii. Albańczycy z Kosowa nie chcą i nie mogą tolerować represji trwających - z różną siłą - od wojen bałkańskich w latach 1912-1913. Od tego czasu świat uważa, że jedynym sposobem na "bałkański kocioł" jest zaspokajanie serbskiego imperializmu kolejnymi ustępstwami terytorialnymi. Nadszedł więc moment, by wspólnota międzynarodowa raz na zawsze powstrzymała Serbię Milo?sevicia. Popieramy ideę wysłania sił międzynarodowych przeciwko Serbii, aby powstrzymać represje Belgradu.
- Czy Chorwacja zamierza wstąpić do NATO?
- Chorwacka Partia Społeczno-Liberalna, pierwsza niekomunistyczna partia w naszym kraju, jeszcze przed upadkiem muru berlińskiego głosiła konieczność integracji z NATO jako jedynym gwarantem bezpieczeństwa. Niestety, prezydent Franjo Tudjman i jego partia chcieliby wykorzystać przywileje, jakie daje uczestnictwo w NATO, bez spełnienia wynikających z tego obowiązków.
- Jak pan ocenia prezydenta?
- Ktokolwiek będzie pisał historię niepodległej Chorwacji, nie będzie mógł pominąć niezwykle ważnej roli, jaką odegrał Franjo Tudjman podczas wyzwalania kraju spod władzy Jugosławii i komunizmu. Ale jednocześnie nie będzie mógł pominąć tego, że później Tudjman nie spełnił oczekiwań narodu, który pragnie ojczyzny gwarantującej wolność, prawa człowieka, dobrobyt i stabilizację.
- Jakie konsekwencje może mieć niedawna dymisja szefa gabinetu prezydenta oraz ministra obrony?
- To znak, że nawet najbliżsi i najwierniejsi współpracownicy prezydenta zaczynają go porzucać. Są to konsekwencje jego polityki, ale również jego charakteru. Coraz pilniejsza staje się więc potrzeba przeprowadzenia przedterminowych wyborów.
- Czy opozycja będzie się jednoczyć?
- Już to następuje. Obserwuję to z nadzieją, gdyż tylko silna opozycja jest w stanie pokonać w wyborach obecną ekipę rządzącą.
Więcej możesz przeczytać w 43/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.