Nieporozumienie sierpniowe
Zdziwiło mnie przytoczone w artykule "Nieporozumienie sierpniowe" (nr 39) stwierdzenie, że po odliczeniu z 42-godzinnego tygodnia pracy czasu urlopów i chorób "przeciętny Polak pracuje efektywnie niecałe 34 godziny tygodniowo". Specjalista z zakresu organizacji i zarządzania zaprotestuje, że nie jest to czas efektywny, lecz tygodniowy czas nominalny, w którym Polak przebywa w miejscu pracy, co nie znaczy, że efektywnie pracuje. Badania dowodzą, że nominalny ośmiogodzinny dzień pracy (poza tzw. ruchem ciągłym) wykorzystywany jest u nas efektywnie zaledwie w 40-60 proc., czyli średnio w połowie. Tak więc efektywny tydzień pracy nie przekracza w Polsce 20 godzin. Resztę stanowią straty czasu zawinione przez pracowników oraz wynikające ze złej organizacji pracy. Problem nie polega więc na tym, czy tydzień pracy skrócić o dwie, czy pięć godzin, ale na tym, jak go lepiej wykorzystać poprzez poprawę organizacji pracy.
PROF. HENRYK BIENIOK
Akademia Ekonomiczna w Katowicach
Kosy chorych?
Zaintrygował mnie ostatni akapit artykułu "Kosy chorych?" (nr 43): "Kasa chorych będzie natomiast refundować (zgodnie z listami opracowanymi przez Ministerstwo Zdrowia) wydatki na leki przepisane przez lekarza, który zawarł z kasą umowę upoważniającą do wystawiania takich recept". Chcę zwrócić uwagę, że każdy lekarz - bez względu na to, czy zawrze umowę z kasą chorych, czy nie - ma prawo wypisać refundowaną receptę dla siebie ("pro usu autore") i najbliższej rodziny z nim zamieszkałej. Takie jest nasze lekarskie prawo. Czy twórcy reformy wyobrażają sobie, że lekarz, którego żona na urlopie dostanie napadu kolki wątrobowej, nie będzie mógł wypisać dla niej recepty na lek rozkurczowy, tylko będzie musiał szukać lekarza kasy chorych? Przecież to idiotyzm. Po co zawracać tym głowę koledze lekarzowi z kasy chorych. Nowy Kodeks Etyki Lekarskiej w art. 67 stanowi: "Dobrym obyczajem jest leczenie bezpłatne innych lekarzy i członków ich najbliższej rodziny oraz wdów i sierot po lekarzach". Czy ten szlachetny zapis będzie mógł być przestrzegany (jako honorowy w naszym zawodzie) po wejściu w życie kas chorych? .
JERZY BOROWICZ
wiceprzewodniczący Stowarzyszenia Absolwentów Warszawskiej Medycyny i Farmacji
Muzyka duszy
Przeczytałem interesującą relację z prapremiery "Requiem dla przyjaciela" Zbigniewa Preisnera ("Muzyka duszy", nr 41). Wśród wymienionych wykonawców wieczoru zabrakło jednak Warszawskiego Chóru Kameralnego, działającego od 15 lat przy Warszawskiej Operze Kameralnej, którym mam zaszczyt od początku istnienia kierować, zaproszony przed laty do współpracy przez Zbigniewa Preisnera. Warszawski Chór Kameralny jest zespołem stałym. Jestem przekonany, że jego nazwa i wieloletnie dokonania na rzecz polskiej muzyki zasługują na uwzględnienie i wzmiankowanie.
PROF. RYSZARD ZIMAK
Warszawa
Los poety
Kilka razy, zazwyczaj o późnej porze, emitowano stary film biograficzny o Władysławie Broniewskim, jakby w przypomnieniu postaci i losów tego poety mogło być coś niestosownego. Broniewski, twórca wybitny, aczkolwiek w wąskim wycinku czasowym nieco kontrowersyjny, ciągle jeszcze nie ma - poza Jerzym Giedroyciem - dobrej prasy. Nawet we lwowskim więzieniu czy syberyjskim łagrze nie dał się sprowadzić do poziomu zdrajcy ojczyzny i nie podpisał żadnego serwilistycznego wobec sowieckiej władzy manifestu, nie wypowiedział wrogiego Polsce słowa. Dramatyczną konstytucją losów tego poety legionisty i powtórką tragicznych doświadczeń z Syberii było umieszczenie go siłą, na polecenie Jakuba Bermana, pod pretekstem alkoholizmu, w Sanatorium dla Nerwowo Chorych w Kościanie. Przed kilkoma laty w szczególny sposób upamiętniono przymusowy pobyt Broniewskiego w kościańskim zakładzie psychiatrycznym. Szpitalowi uroczyście nadano imię Oskara Bielewskiego, dyrektora, który na rozkaz UB więził w nim poetę. Fakt, że ten człowiek stracił dyrektorski stołek na fali październikowej odnowy, nie wzbudza jakoś żadnych refleksji.
JAN A. TOMASZKIEWICZ
Poznań
Salonowiec
Tytuł ostatniego felietonu Piotra Moszyńskiego z cyklu "Salonowiec" (nr 43) powinien brzmieć "Grzybodranie", a nie "Grzybobranie". Autora i czytelników przepraszamy.
Redakcja
Smak prestiżu
W tekście o wyróżnieniach prestiżowych czasopism dla polskich ekonomistów ("Smak prestiżu", nr 41) zabrakło informacji, że nagrodę miesięcznika Central European otrzymał także - w 1993 r. - prof. Jerzy Osiatyński, ówczesny minister finansów. Pana Profesora serdecznie przepraszam za prze- oczenie.
Piotr Andrzejewski
Zdziwiło mnie przytoczone w artykule "Nieporozumienie sierpniowe" (nr 39) stwierdzenie, że po odliczeniu z 42-godzinnego tygodnia pracy czasu urlopów i chorób "przeciętny Polak pracuje efektywnie niecałe 34 godziny tygodniowo". Specjalista z zakresu organizacji i zarządzania zaprotestuje, że nie jest to czas efektywny, lecz tygodniowy czas nominalny, w którym Polak przebywa w miejscu pracy, co nie znaczy, że efektywnie pracuje. Badania dowodzą, że nominalny ośmiogodzinny dzień pracy (poza tzw. ruchem ciągłym) wykorzystywany jest u nas efektywnie zaledwie w 40-60 proc., czyli średnio w połowie. Tak więc efektywny tydzień pracy nie przekracza w Polsce 20 godzin. Resztę stanowią straty czasu zawinione przez pracowników oraz wynikające ze złej organizacji pracy. Problem nie polega więc na tym, czy tydzień pracy skrócić o dwie, czy pięć godzin, ale na tym, jak go lepiej wykorzystać poprzez poprawę organizacji pracy.
PROF. HENRYK BIENIOK
Akademia Ekonomiczna w Katowicach
Kosy chorych?
Zaintrygował mnie ostatni akapit artykułu "Kosy chorych?" (nr 43): "Kasa chorych będzie natomiast refundować (zgodnie z listami opracowanymi przez Ministerstwo Zdrowia) wydatki na leki przepisane przez lekarza, który zawarł z kasą umowę upoważniającą do wystawiania takich recept". Chcę zwrócić uwagę, że każdy lekarz - bez względu na to, czy zawrze umowę z kasą chorych, czy nie - ma prawo wypisać refundowaną receptę dla siebie ("pro usu autore") i najbliższej rodziny z nim zamieszkałej. Takie jest nasze lekarskie prawo. Czy twórcy reformy wyobrażają sobie, że lekarz, którego żona na urlopie dostanie napadu kolki wątrobowej, nie będzie mógł wypisać dla niej recepty na lek rozkurczowy, tylko będzie musiał szukać lekarza kasy chorych? Przecież to idiotyzm. Po co zawracać tym głowę koledze lekarzowi z kasy chorych. Nowy Kodeks Etyki Lekarskiej w art. 67 stanowi: "Dobrym obyczajem jest leczenie bezpłatne innych lekarzy i członków ich najbliższej rodziny oraz wdów i sierot po lekarzach". Czy ten szlachetny zapis będzie mógł być przestrzegany (jako honorowy w naszym zawodzie) po wejściu w życie kas chorych? .
JERZY BOROWICZ
wiceprzewodniczący Stowarzyszenia Absolwentów Warszawskiej Medycyny i Farmacji
Muzyka duszy
Przeczytałem interesującą relację z prapremiery "Requiem dla przyjaciela" Zbigniewa Preisnera ("Muzyka duszy", nr 41). Wśród wymienionych wykonawców wieczoru zabrakło jednak Warszawskiego Chóru Kameralnego, działającego od 15 lat przy Warszawskiej Operze Kameralnej, którym mam zaszczyt od początku istnienia kierować, zaproszony przed laty do współpracy przez Zbigniewa Preisnera. Warszawski Chór Kameralny jest zespołem stałym. Jestem przekonany, że jego nazwa i wieloletnie dokonania na rzecz polskiej muzyki zasługują na uwzględnienie i wzmiankowanie.
PROF. RYSZARD ZIMAK
Warszawa
Los poety
Kilka razy, zazwyczaj o późnej porze, emitowano stary film biograficzny o Władysławie Broniewskim, jakby w przypomnieniu postaci i losów tego poety mogło być coś niestosownego. Broniewski, twórca wybitny, aczkolwiek w wąskim wycinku czasowym nieco kontrowersyjny, ciągle jeszcze nie ma - poza Jerzym Giedroyciem - dobrej prasy. Nawet we lwowskim więzieniu czy syberyjskim łagrze nie dał się sprowadzić do poziomu zdrajcy ojczyzny i nie podpisał żadnego serwilistycznego wobec sowieckiej władzy manifestu, nie wypowiedział wrogiego Polsce słowa. Dramatyczną konstytucją losów tego poety legionisty i powtórką tragicznych doświadczeń z Syberii było umieszczenie go siłą, na polecenie Jakuba Bermana, pod pretekstem alkoholizmu, w Sanatorium dla Nerwowo Chorych w Kościanie. Przed kilkoma laty w szczególny sposób upamiętniono przymusowy pobyt Broniewskiego w kościańskim zakładzie psychiatrycznym. Szpitalowi uroczyście nadano imię Oskara Bielewskiego, dyrektora, który na rozkaz UB więził w nim poetę. Fakt, że ten człowiek stracił dyrektorski stołek na fali październikowej odnowy, nie wzbudza jakoś żadnych refleksji.
JAN A. TOMASZKIEWICZ
Poznań
Salonowiec
Tytuł ostatniego felietonu Piotra Moszyńskiego z cyklu "Salonowiec" (nr 43) powinien brzmieć "Grzybodranie", a nie "Grzybobranie". Autora i czytelników przepraszamy.
Redakcja
Smak prestiżu
W tekście o wyróżnieniach prestiżowych czasopism dla polskich ekonomistów ("Smak prestiżu", nr 41) zabrakło informacji, że nagrodę miesięcznika Central European otrzymał także - w 1993 r. - prof. Jerzy Osiatyński, ówczesny minister finansów. Pana Profesora serdecznie przepraszam za prze- oczenie.
Piotr Andrzejewski
Więcej możesz przeczytać w 44/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.