Stanowczo wykluczył natomiast możliwość mediacji Unii Europejskiej między Moskwą a separatystycznym rządem czeczeńskim prezydenta Asłana Maschadowa. Bronił proponowanych przez Putina zmian w konstytucji, zapewniając, że po ich wdrożeniu system wyboru władz regionalnych nie będzie w Rosji mniej demokratyczny niż w Szwajcarii.
Z pytaniami o Białoruś i Ukrainę odesłał do "suwerennych władz" tych krajów. Oświadczył, że ewentualne członkostwo Ukrainy w Unii "nie byłoby problemem" dla Rosji, ale równocześnie przyznał, że Moskwie zależy na integracji gospodarczej z Białorusią, Kazachstanem, i Ukrainą. Przyrównał ten proces do integracji europejskiej.
Na sporą część pytań nie odpowiedział, zasłaniając się tym, że nie jest członkiem rządu rosyjskiego i nie ma odpowiednich uprawnień. Sam zaatakował Litwę za utrudnienia w tranzycie towarów między Kaliningradem a właściwą Rosją, a Estonię i Łotwę za sposób traktowania mniejszości rosyjskojęzyczynej w tych krajach.
Doradca Putina kilkakrotnie uniósł się, zmuszony odpowiadać na pytania o Czeczenię. Zapytany o szanse podjęcia negocjacji politycznych z Maschadowem, ripostował pytaniem, jak zareagowałby Zachód, gdyby Kreml zaoferował mu mediację w kontaktach z Bin Ladenem. Ekipę Maschadowa określił jako terrorystów i "ludzi, którzy popełnili zbrodnie przeciwko ludności cywilnej w Czeczenii. Z takimi ludźmi nie prowadzi się negocjacji" - obruszył się Jastrzembski. Zadeklarował natomiast gotowość do skorzystania z zachodniej pomocy w odbudowie Czeczenii.
Nie krył, że - mimo zakończenia rokowań w sprawie wytyczenia ostatecznych granic między Rosją a Estonią i Łotwą - Rosja zwleka z ratyfikacją (w wypadku Łotwy także z podpisaniem) układów granicznych, aż "znajdą rozwiązanie" inne kwestie sporne, zwłaszcza traktowanie mniejszości rosyjskojęzycznej. Uskarżał się, że oba kraje bałtyckie nie spełniają w tym względzie standardów unijnych, co sprowokowało kilka gniewnych wypowiedzi europosłów bałtyckich.
Zachowujący się dość pojednawczo przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych PE, niemiecki chadek Elmar Brok, również odpowiedział Jastrzembskiemu, że "państwa bałtyckie przejęły z grubsza standardy unijne" i że w wyniku ich przystąpienia do Unii sytuacja mniejszości poprawiła się. Doradca Putina ubolewał jednak, że wielu rosyjskojęzycznych mieszkańców Estonii i Łotwy jest nadal "bezpaństwowcami" i że nawet ich dzieci urodzone w tych krajach nie dostają automatycznie obywatelstwa.
Poseł Ryszard Czarnecki z Samoobrony zapytał Jastrzembskiego, dlaczego zmieniono charakter wizyty prezydenta Kwaśniewskiego u Putina z oficjalnej na roboczą. Rosyjski gość odparł, że nie wie, ale zwrócił uwagę, że wizyty robocze są często pożyteczniejsze. Odrzucił też sugestie Czarneckiego, że Moskwa nie wypełnia zobowiązania z 1999 roku ze Stambułu do wycofania wojsk z Gruzji i Mołdawii. Według Jastrzembskiego trwa wycofywanie tych wojsk.
Na pytanie wiceprzewodniczącego PE Janusza Onyszkiewicza, w jakim celu Rosja przyznaje swoje obywatelstwo mieszkańcom należącej do Gruzji Abchazji, doradca Putina odpowiedział: "A dlaczegóżby nie przyznać obywatelstwa ludziom, którzy o to proszą, jeśli nie ma do nich zastrzeżeń, poza tym, że mieszkają gdzie indziej? Mamy wielu obywateli rosyjskich w Estonii i na Łotwie".
Jastrzembski przyznał, że Rosja ma problem z wizerunkiem na Zachodzie, ale winą za to obarczył media, w tym zwłaszcza amerykańską sieć telewizyjną CNN. Według niego, kilka lat temu korespondentka CNN w Moskwie na wyraźne zamówienie centrali sfilmowała dwóch bezdomnych, pijących wódkę na Placu Czerwonym, jako ilustrację sposobu witania Nowego Roku przez Rosjan.
em, pap