13 sierpnia samochód, którym jechał Karp, został potrącony w Białej Podlaskiej przez tira na białoruskich numerach rejestracyjnych. Według świadków wypadku wyglądało to jak egzekucja. Po wypadku Karp z ciężkimi obrażeniami trafił do szpitala MSWiA w Warszawie, gdzie zmarł 12 września "nieoczekiwanie, kiedy miał już wyjść" - napisała "Gazeta Wyborcza". Kierowca tira, zatrzymany do złożenia zeznań, szybko został zwolniony. Nie zabrano mu też paszportu ani nie zażądano kaucji. Kierowca znikł. Po publikacji sprawę od Prokuratury Rejonowej w Białej Podlaskiej przejęła Prokuratura Okręgowa w Lublinie.
"Jako komisja powinniśmy zaczekać na wynik postępowania prowadzonego przez prokuraturę" - uważa Konstanty Miodowicz (członek speckomisji, PO). Także Zbigniew Wassermann (PiS) podkreślił, że speckomisja nie może rywalizować z prokuraturą. "Dobrze się stało, że sprawę już zauważono w Prokuraturze Krajowej, że objęto ją nadzorem i przeniesiono z poziomu prokuratury rejonowej na okręgową" - powiedział.
Przyznał, że Karp powiedział mu, że "ktoś coś chciał zrobić jego pracownikom". "Podkreślił jednak, że uporał się już z tą sprawą, zgłaszając ją określonym służbom" - dodał poseł.
Karp zwracał się też do Wassermanna z prośbą o pomoc w związku z procesem toczącym się przed sądem w Bielsku Podlaskim, w którym był jednym z oskarżonych. Chodziło o proces znanego podlaskiego biznesmena Mirosława C., oskarżonego o oszustwo na ponad 7,5 mln zł i działanie na szkodę własnej spółki. Wraz z nim oskarżono dziesięć osób, w tym członków zarządu i rady nadzorczej. Prokuratura zarzucała Karpiowi, że przyjął 166 tys. zł od Mirosława C. i w ten sposób także działał na szkodę spółki. Karp tłumaczył, że doradzał C. w sprawach sprowadzania nawozów sztucznych ze Wschodu. Nie znalazło to jednak odzwierciedlenia w dokumentacji firmy. Twórca OWS uważał, że został wplątany w tę sprawę z przyczyn politycznych. Wassermann poprosił go o przygotowanie konkretnych zarzutów dotyczących śledztwa w tej sprawie. Nie doszło do tego m.in. z powodu jego tragicznego wypadku.
Sam Karp podejrzewał, że wypadek mógł być zamachem, "ale nie chciał lub nie mógł wyraźnie wskazać zleceniodawców" - napisała "GW". Karp miał ogromną wiedzę o powiązaniach biznesowych między Polską a firmami z byłego ZSRR. "Ta wiedza mogła być niebezpieczna. Mógł wejść z kimś w konflikt" - cytuje gazeta anonimowego oficera ABW.
Zastępca prokuratora generalnego Kazimierz Olejnik powiedział natomiast w środę, że "nie ma przesłanek, by uznać ten wypadek za zamach".
em, pap