Pomysł zorganizowania igrzysk zimowych w Zakopanem popierają środowiska, za którymi stoją pieniądze i władza. Tym bardziej należałoby w profesjonalny sposób przedstawić racjonalne i zrozumiałe dla społeczeństwa argumenty uzasadniające obawy przyrodników i pozwalające polemizować z entuzjastami kilkudniowej imprezy o wątpliwej dochodowości finansowej i trudnych do oszacowania kosztach przyrodniczych.
Zakopane 2006
Pomysł zorganizowania igrzysk zimowych w Zakopanem popierają środowiska, za którymi stoją pieniądze i władza. Tym bardziej należałoby w profesjonalny sposób przedstawić racjonalne i zrozumiałe dla społeczeństwa argumenty uzasadniające obawy przyrodników i pozwalające polemizować z entuzjastami kilkudniowej imprezy o wątpliwej dochodowości finansowej i trudnych do oszacowania kosztach przyrodniczych. Argumenty prawne, które przedstawia dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego Wojciech Gąsienica-Byrcyn, są słuszne, ale same w sobie mają - niestety - małą siłę przekonywania. Nie lubimy nadal jeszcze "przepisów". Można jednak to samo przedstawić nieco inaczej. Można na przykład powiedzieć, że prawo musi być równe dla wszystkich: jeśli strażnik parku ma upominać i karać turystę za chodzenie "na skróty" albo zaśmiecanie Tatr, to co ma powiedzieć dyrektor parku na planowane wycinanie drzew w rezerwacie albo wjazd w Tatry potężnych buldożerów? Warto też wskazać, co będzie się działo wokół Tatr - ile drzew wytnie się w Zakopanem, na poszerzanej "zakopiance" itd. Skąd weźmie się wodę dla olbrzymich hoteli, gdzie będą odprowadzane ścieki? Nie trzeba ukrywać słusznej koncepcji "decentralizacji" turystyki - rozładowywania ruchu turystycznego, już przed olimpiadą skoncentrowanego nadmiernie w Tatrach. Sądzę, że tego rodzaju popularną argumentację należy stosować w publicznych dyskusjach. Jedyną bowiem siłą, która liczy się w tej dyskusji, jest tzw. opinia publiczna i rosnąca ostatnio społeczna gotowość do obrony środowiska. Znaczący jest też autorytet niezależnych intelektualistów - Wisławy Szymborskiej, Stanisława Lema, Ryszarda Kapuścińskiego i innych. Pewną rolę mogą również odegrać rzeczowe oceny naukowe, np. na temat zmniejszania się pokrywy śnieżnej w Tatrach w warunkach postępującego ocieplenia klimatu. Olimpiada bez śniegu byłaby jeszcze większą katastrofą przyrodniczą - w Tatry musiałyby wjechać urządzenia do sztucznego naśnieżania. Brak śniegu, zwłaszcza w dolnej części tras, jest bardzo prawdopodobny, wiedzą o tym wszyscy narciarze już dzisiaj.
prof. KRZYSZTOF KOŻUCHOWSKI
Katedra Geografii Fizycznej i Kompleksowej Uniwersytetu Łódzkiego
Samoobrona chorych
Kto zagwarantuje, że kasy chorych rzeczywiście nie będą przedłużać kontraktów ze szpitalami lub lekarzami, na których będą wpływać skargi w liczbie większej niż przeciętna ("Samoobrona chorych", nr 45)? A co w sytuacji, gdy w mieście funkcjonuje jeden szpital? Prywatne placówki konkurencyjne nie będą powstawały jak grzyby po deszczu - przynajmniej do czasu, gdy zwrot przez kasy kosztów leczenia zagwarantuje nie tylko utrzymanie, ale także amortyzację i zysk. W artykule mówi się o "bezduszności, a nawet zwykłym chamstwie lekarzy, żądaniach łapówek i przedmiotowym traktowaniu" pacjentów. Tymczasem sam minister zdrowia uważa, że "w dobie reformy pacjent przestanie być pacjentem, a stanie się klientem" (Biuletyn Informacyjny Wielkopolskiej Izby Lekarskiej, nr 51). Problem szybko uzdrowiłyby odpowiednie zarobki. Klient płaci, klient wymaga. Dlaczego mamy się wstydzić, że chcemy dobrze zarabiać? Wykonywanie tak odpowiedzialnego i wymagającego wysokich kwalifikacji zawodu w normalnym świecie jest odpowiednio wynagradzane. W przeciwnym razie dochodzi do wymuszania na pacjentach łapówek itp. Uważam, że to kolejne rządy dopuściły do takiej sytuacji, wychodząc z założenia, że lekarze "jakoś sobie dorobią". Więc "dorabiają". Ubolewam tylko, iż prosperująca mniejszość rzutuje na obraz całego środowiska lekarskiego. Nie widzi się tych, którzy - by dorobić do nędznej pensji - dyżurują kilkanaście dni w miesiącu. Gdy na trzecim z kolei dyżurze popełniają błąd, nie będąc w stanie logicznie myśleć ze zmęczenia, zaczynają się problemy. Według prof. Nesterowicza, poszkodowany pacjent musi otrzymać zadośćuczynienie o charakterze kompensacyjnym, a nie symbolicznym. Racja, szkoda tylko, że nasze pensje pozostają symboliczne.
B.H.
Warszawa
Pewien sposób
W 44. numerze "Wprost" ukazał się felieton Stanisława Tyma "Pewien sposób", w którym oskarżono mnie, że w moim dworze w Suchej są trzy zagłodzone i chore psy, mieszkające w dziurawych budach. Jest inaczej. Mam pięć psów, wszystkie są przygarniętymi, podrzuconymi przybłędami; wszystkie mają się bardzo dobrze, a ich budy są w dobrym stanie. Czemu ma służyć kłamstwo pana Tyma?
prof. MAREK KWIATKOWSKI
dyrektor Muzeum Łazienki Królewskie
Od autora:
Od ekipy realizującej w maju tego roku przedstawienie "Cesarski szaleniec" dla Teatru Telewizji otrzymałem wiadomość o smutnym widoku wychudzonych, zaniedbanych, z ropiejącymi ranami psów, bez miski wody, przywiązanych łańcuchami do dworku z tabliczką: "Właściciel: Marek Kwiatkowski, adres: Łazienki Królewskie, Warszawa". Opowiadali o tym liczni, wyraźnie poruszeni. Dziś uzyskałem telefoniczne potwierdzenie tych relacji między innymi od pani Elżbiety Turskiej - drugiego reżysera i pani Iwony Kamińskiej - charakteryzatorki. Nazwiska osób podaję za ich zgodą.
Stanisław Tym
Pomysł zorganizowania igrzysk zimowych w Zakopanem popierają środowiska, za którymi stoją pieniądze i władza. Tym bardziej należałoby w profesjonalny sposób przedstawić racjonalne i zrozumiałe dla społeczeństwa argumenty uzasadniające obawy przyrodników i pozwalające polemizować z entuzjastami kilkudniowej imprezy o wątpliwej dochodowości finansowej i trudnych do oszacowania kosztach przyrodniczych. Argumenty prawne, które przedstawia dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego Wojciech Gąsienica-Byrcyn, są słuszne, ale same w sobie mają - niestety - małą siłę przekonywania. Nie lubimy nadal jeszcze "przepisów". Można jednak to samo przedstawić nieco inaczej. Można na przykład powiedzieć, że prawo musi być równe dla wszystkich: jeśli strażnik parku ma upominać i karać turystę za chodzenie "na skróty" albo zaśmiecanie Tatr, to co ma powiedzieć dyrektor parku na planowane wycinanie drzew w rezerwacie albo wjazd w Tatry potężnych buldożerów? Warto też wskazać, co będzie się działo wokół Tatr - ile drzew wytnie się w Zakopanem, na poszerzanej "zakopiance" itd. Skąd weźmie się wodę dla olbrzymich hoteli, gdzie będą odprowadzane ścieki? Nie trzeba ukrywać słusznej koncepcji "decentralizacji" turystyki - rozładowywania ruchu turystycznego, już przed olimpiadą skoncentrowanego nadmiernie w Tatrach. Sądzę, że tego rodzaju popularną argumentację należy stosować w publicznych dyskusjach. Jedyną bowiem siłą, która liczy się w tej dyskusji, jest tzw. opinia publiczna i rosnąca ostatnio społeczna gotowość do obrony środowiska. Znaczący jest też autorytet niezależnych intelektualistów - Wisławy Szymborskiej, Stanisława Lema, Ryszarda Kapuścińskiego i innych. Pewną rolę mogą również odegrać rzeczowe oceny naukowe, np. na temat zmniejszania się pokrywy śnieżnej w Tatrach w warunkach postępującego ocieplenia klimatu. Olimpiada bez śniegu byłaby jeszcze większą katastrofą przyrodniczą - w Tatry musiałyby wjechać urządzenia do sztucznego naśnieżania. Brak śniegu, zwłaszcza w dolnej części tras, jest bardzo prawdopodobny, wiedzą o tym wszyscy narciarze już dzisiaj.
prof. KRZYSZTOF KOŻUCHOWSKI
Katedra Geografii Fizycznej i Kompleksowej Uniwersytetu Łódzkiego
Samoobrona chorych
Kto zagwarantuje, że kasy chorych rzeczywiście nie będą przedłużać kontraktów ze szpitalami lub lekarzami, na których będą wpływać skargi w liczbie większej niż przeciętna ("Samoobrona chorych", nr 45)? A co w sytuacji, gdy w mieście funkcjonuje jeden szpital? Prywatne placówki konkurencyjne nie będą powstawały jak grzyby po deszczu - przynajmniej do czasu, gdy zwrot przez kasy kosztów leczenia zagwarantuje nie tylko utrzymanie, ale także amortyzację i zysk. W artykule mówi się o "bezduszności, a nawet zwykłym chamstwie lekarzy, żądaniach łapówek i przedmiotowym traktowaniu" pacjentów. Tymczasem sam minister zdrowia uważa, że "w dobie reformy pacjent przestanie być pacjentem, a stanie się klientem" (Biuletyn Informacyjny Wielkopolskiej Izby Lekarskiej, nr 51). Problem szybko uzdrowiłyby odpowiednie zarobki. Klient płaci, klient wymaga. Dlaczego mamy się wstydzić, że chcemy dobrze zarabiać? Wykonywanie tak odpowiedzialnego i wymagającego wysokich kwalifikacji zawodu w normalnym świecie jest odpowiednio wynagradzane. W przeciwnym razie dochodzi do wymuszania na pacjentach łapówek itp. Uważam, że to kolejne rządy dopuściły do takiej sytuacji, wychodząc z założenia, że lekarze "jakoś sobie dorobią". Więc "dorabiają". Ubolewam tylko, iż prosperująca mniejszość rzutuje na obraz całego środowiska lekarskiego. Nie widzi się tych, którzy - by dorobić do nędznej pensji - dyżurują kilkanaście dni w miesiącu. Gdy na trzecim z kolei dyżurze popełniają błąd, nie będąc w stanie logicznie myśleć ze zmęczenia, zaczynają się problemy. Według prof. Nesterowicza, poszkodowany pacjent musi otrzymać zadośćuczynienie o charakterze kompensacyjnym, a nie symbolicznym. Racja, szkoda tylko, że nasze pensje pozostają symboliczne.
B.H.
Warszawa
Pewien sposób
W 44. numerze "Wprost" ukazał się felieton Stanisława Tyma "Pewien sposób", w którym oskarżono mnie, że w moim dworze w Suchej są trzy zagłodzone i chore psy, mieszkające w dziurawych budach. Jest inaczej. Mam pięć psów, wszystkie są przygarniętymi, podrzuconymi przybłędami; wszystkie mają się bardzo dobrze, a ich budy są w dobrym stanie. Czemu ma służyć kłamstwo pana Tyma?
prof. MAREK KWIATKOWSKI
dyrektor Muzeum Łazienki Królewskie
Od autora:
Od ekipy realizującej w maju tego roku przedstawienie "Cesarski szaleniec" dla Teatru Telewizji otrzymałem wiadomość o smutnym widoku wychudzonych, zaniedbanych, z ropiejącymi ranami psów, bez miski wody, przywiązanych łańcuchami do dworku z tabliczką: "Właściciel: Marek Kwiatkowski, adres: Łazienki Królewskie, Warszawa". Opowiadali o tym liczni, wyraźnie poruszeni. Dziś uzyskałem telefoniczne potwierdzenie tych relacji między innymi od pani Elżbiety Turskiej - drugiego reżysera i pani Iwony Kamińskiej - charakteryzatorki. Nazwiska osób podaję za ich zgodą.
Stanisław Tym
Więcej możesz przeczytać w 46/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.