Dotychczas oficjalne władze rosyjskie nie wypowiadały się na temat pracy polskich mediów. Kilka dni po tragedii w Biesłanie i szturmie, który kosztował życie co najmniej 339 zakładników, bardzo ostro zaatakował polskich dziennikarzy prorządowy dziennik "Izwiestija".
Gazeta nie tylko oskarżyła media w Polsce o "rusofobię", lecz - powołując się na rosyjskich dyplomatów - twierdziła, że otrzymały one "ciche zamówienie" od władz naszego kraju na antyrosyjskie komentarze. Mają one, twierdziły "Izwiestija" - "wspierać narodową tożsamość" Polaków po wejściu do UE.
W piątek swoje zarzuty pod adresem "niektórych mediów" światowych sformułował rosyjski prezydent Władimir Putin występując na Światowym Kongresie Agencji Prasowych w Moskwie. Według niego, media (nie wymienił żadnego z nazwy) były zbyt neutralne w czasie kryzysu w Biesłanie.
"Jak możemy nazywać terrorystów angielskim słowem +rebels+ - powstańcy. Dla takich ludzi jest tylko słowo +zabójca+ i +terrorysta+" - oświadczył Putin.
Rosja wielokrotnie protestowała przeciwko "zbytniej wyrozumiałości" wobec czeczeńskich separatystów, których zachodnie media nazywają bojownikami, rebeliantami, powstańcami lub separatystami. Rosyjskie agencje i telewizje używają od lat sformułowań "bandyci", "bojówkarze", "członkowie nielegalnych ugrupowań zbrojnych" czy "terroryści".
Ulubionym obiektem krytyki Rosjan po biesłańskiej tragedii stała się brytyjska BBC, która w odniesieniu do zbrojnego komanda nigdy nie użyła słowa "terroryści". Przedstawiciele BBC tłumaczą, że ich kodeks etyczny surowo zabrania używania tego słowa w jakichkolwiek materiałach.
em, pap