"Na szczęście koło spadło przy małej prędkości, nie większej niż 10 km na godzinę, bo zjechaliśmy na stację. Nie doszło do wypadku i nikt nie ucierpiał. Ale gdyby stało się to na drodze, przy większej prędkości, samochód by dachował. Uzmysłowiłem sobie, że gdyby koło odpadło 200 metrów wcześniej, to prawdopodobnie z cała rodziną pojechalibyśmy na łono Abrahama" -mówił Bogdan Pęk.
Dodał, że jak się później okazało, śruby były poluzowane także w tylnym, lewym kole, tak że można je było odkręcić palcem. W pozostałych kołach - po prawej stronie - poluzowane były specjalne śruby zabezpieczające przed kradzieżą.
Bogdan Pęk porusza się terenowym land roverem discovery z 1996 r. Jak twierdzi, bardzo dba o swój samochód i auto jest w nienagannym stanie technicznym. "Nie można wykluczyć kradzieży, ale dziwne jest to, że złodziej nie zabrał się do najłatwiejszego do odkręcenia koła zapasowego z nową oponą, które jest z tyłu, na drzwiach auta, i że po odkręceniu śrub nie zabrał kół. A żeby odkręcić śruby musiał dorobić specjalny klucz" - mówił Pęk.
Pęk przyznał jednak później, że dzień lub dwa przed podróżą przekładał koła u mechanika. "Robię to w tym warsztacie od lat i nie przypuszczam, żeby popełniono błąd. Zresztą po zmianie kół jeździłem kilkadziesiąt kilometrów po mieście i nie zauważyłem niczego niepokojącego" - dodał.
Do teorii o zamachu skłaniają Bogdana Pęka także inne wydarzenia z ostatnich tygodni: w krakowskiej przychodni zaginęła jego karta zdrowia, a w hotelu w Brukseli skradziono podręczną torbę, w której miał dokumenty z adresami, klucze do domu, klucz do samochodu i do sejfu z bronią.
"Torba została skradziona zza stosu walizek i akurat ta, a nie żadna inna. Oglądaliśmy na zarejestrowanym przez hotelową kamerę moment kradzieży. Ale policja belgijska twierdzi, że nie jest w stanie odtworzyć twarzy sprawcy w sposób na tyle ostry, by możliwe było wykonanie portretu tego człowieka. Odmówili także wydania kasety w celu obróbki przez polskich ekspertów" - mówił Pęk.
Eurodeputowany nie wie kto i dlaczego miałby chcieć jego śmierci. "W ostatnim czasie nikt mi nie groził. Nie mam żadnym podejrzeń. Nie chcę nikogo skrzywdzić, wolę być ostrożny, ale sytuacja jest bardzo dziwna" - mówił dziennikarzom. "Nie zwróciłem się do policji o ochronę" - dodał.
Sprawę bada małopolska policja. Prokuratura Rejonowa w Tarnowie sprawę tą przekazała prokuraturze w Krakowie. Według Pęka, postępowanie nadzoruje Prokuratura Krajowa.
Bogdan Pęk mandat eurodeputowanego zdobył startując w okręgu małopolsko-świętokrzyskim z listy LPR. Uzyskał największą liczbę głosów w okręgu - 105 tysięcy 417.
ss, em, pap