Unijny Traktat Konstytucyjny został ratyfikowany przez obecny Sejm na ostatnim posiedzeniu. W poniedziałek pracę rozpoczyna Sejm nowej kadencji. Kwestia pośpiesznej ratyfikacji Traktatu Konstytucyjnego Unii Europejskiej na Litwie wywołała wiele dyskusji i kontrowersji. Niektórzy określają to jako krok logiczny, inni - jako "zdradę narodu" i "wyrzeczenie się niepodległości".
"Osobiście uważam, że mieszkańcy Litwy strategiczną decyzję o przynależności kraju do Unii przyjęli w ubiegłym roku w drodze referendum. Obecnie pozostaje wam jedynie potwierdzić tę decyzję" - powiedział do posłów w parlamencie szef litewskiej dyplomacji Antanas Valionis.
"Tam nie ma nic szczególnego. Dokument, który nazywa się konstytucją, składa się z odrębnych ustaw, które Sejm już dawno ratyfikował i są one ludziom znane. Zamieszanie wokół konstytucji jest nieuzasadnione" - twierdzi przewodniczący sejmowej frakcji współrządzącej partii socjalliberalnej, Alvydas Ramanauskas.
"To, co możemy zrobić dzisiaj, nie odkładajmy na jutro. Referendum w państwach, które nie osiągnęły jeszcze dobrobytu społecznego, staje się najczęściej referendum wotum zaufania wobec władzy" - powiedział szef konserwatystów, poseł Andrius Kubilius.
Odmiennego zdania są eurosceptycy. "Za kilka minut przestanie istnieć nasze państwo, bowiem nasza konstytucja stanie się zwykłym papierkiem. Los sprawił, że jestem świadkiem jak przedstawiciele narodu dobrowolnie wyrzekają się niepodległości" - mówił przed głosowaniem lider radykalnej Partii Postępu Narodowego, poseł Egidijus Klumbis.
Odroczenia ratyfikacji konstytucji domagali się nie tylko eurosceptycy, ale też Związek Liberałów i Centrum, a także Związek Partii Chłopskiej i Nowej Demokracji.
"Szanujmy nie tylko siebie, ale też obywateli i nie spieszmy się z ratyfikacją" - apelował liberał, wieceprzewodniczący Sejmu Gintaras Stepanaviczius, zaznaczając, że treść konstytucji unijnej nie jest znana nie tylko zdecydowanej większości społeczeństwa, ale też posłów.
em, pap