Zarówno ks. Jankowski, jak i metropolita gdański abp Tadeusz Gocłowski, byli we wtorek poza Gdańskiem. W poniedziałek arcybiskup przyznał, że otrzymał odpowiedź od ks. Jankowskiego w sprawie jego odejścia z parafii św. Brygidy, jednak nie była ona - jak się wyraził - "taka jaka powinna być". Kilka dni wcześniej prałat mówił, że nie odejdzie z parafii.
Abp Gocłowski we wrześniowym liście do kapłanów Archidiecezji Gdańskiej wezwał ks. Jankowskiego do zrzeczenia się probostwa kościoła św. Brygidy, wypominając prałatowi m.in. uczynienie z ambony "trybuny politycznej". Metropolita zaproponował ks. Jankowskiemu podjęcie pracy w Centrum Ekumenicznym św. Brygidy w Gdańsku-Oliwie, którego prałat jest współzałożycielem.
W liście do kapłanów abp Gocłowski napisał też, że zawsze odrzucał podnoszony przez media zarzut o "przestępczym zachowaniu" prałata, gdyż niczego w tej mierze nie udowodniono. Zaznaczył jednak, że wie, iż "zachowanie młodych, tolerowane przez księdza proboszcza Jankowskiego na plebanii, zdecydowanie odbiegało i odbiega od normalnego wpływu duszpasterza".
Prokuratura Okręgowa w Gdańsku pod koniec lipca wszczęła dochodzenie w sprawie molestowania seksualnego nieletniego. O domniemanym wykorzystywaniu byłego ministranta bazyliki św. Brygidy, obecnie 16-letniego Sławomira R. z Gdańska, powiadomił prokuraturę miejscowy sąd rodzinny. Obecnie śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Elblągu. Pod koniec października zostało ono przedłużone do 27 grudnia. Nikomu w związku ze sprawą nie postawiono zarzutów.
Podczas postępowania prokuratorskiego dotyczącego domniemanego molestowania b. ministranta Sławomira R., jego koledzy zeznawali, że pili alkohol na terenie plebanii. Utrzymywali, że robili to, kryjąc się przed prałatem Jankowskim. Sam Sławomir R. mówił, że otrzymywał od księdza kilkutysięczne kieszonkowe.
W sytuacji, gdy proboszcz nie podporządkuje się wezwaniu swego biskupa do ustąpienia z funkcji, ten może wydać dekret o jego odwołaniu.
Przewodniczący Komitetu Obrony Polskości, Kościoła i ks. prałata Henryka Jankowskiego, Bogusław Duffek powiedział PAP we wtorek, że jeśli abp Gocłowski wyda dekret o odwołaniu prałata, komitet nie wyklucza blokad, pikiet, a nawet głodówki. Nie chciał jednak powiedzieć, gdzie będą przeprowadzone te akcje. Dodał, że do protestów dojdzie w ciągu tygodnia od momentu wydania dekretu.
Aby dekret o odwołaniu danego proboszcza był ważny, musi być mu doręczony osobiście, w obecności świadka - osoby duchownej lub świeckiej.
Odwołanemu na mocy dekretu proboszczowi przysługuje rekurs, czy odwołanie od tej decyzji, do dwóch instytucji w Watykanie - Kongregacji ds. Duchowieństwa oraz Sygnatury Apostolskiej. Rekurs może być jednak złożony tylko w przypadku złamania formalnej procedury wydania dekretu, a nie co do jego meritum.
Na czas rozpatrzenia rekursu przez watykańskie instytucje proboszcz, którego dotyczy dekret, pozostaje proboszczem, ale w jego parafii biskup wyznacza administratora. W przypadku pozytywnego rozpatrzenia rekursu przez Watykan, biskup musi od nowa przeprowadzić procedurę odwołania proboszcza.
Jeśli proboszcz nie wykona dekretu swojego biskupa, grożą mu kary wynikające z kodeksu prawa kanonicznego. W pierwszej kolejności będą to: całkowita bądź częściowa suspensa, czyli odsunięcie od wykonywania obowiązków kapłańskich, takich jak odprawianie mszy czy spowiadanie.
Drugim stopniem kar są tzw. interdykty, mogą one mieć charakter personalny lub lokalny. Wykluczają osobę lub grupę osób z uczestnictwa w życiu religijnym. Interdykty lokalne zakazują sprawowania kultu na danym obszarze. Najcięższą zaś karą jest ekskomunika, czyli wyłączenie ze wspólnoty Kościoła.
ss, pap