Ekspert uważa, że jeśli do Kijowa będą ściągać zarówno zwolennicy Juszczenki, jak i Janukowycza, może dojść między nimi do bójek, czy nawet zamieszek. "Wtedy Kuczma będzie mógł wprowadzić stan wyjątkowy" - dodał.
"Mamy teraz moment kluczowy - w najbliższych godzinach zdecyduje się, jaki wariant przyjmie władza" - podkreślił Wołowski. W jego opinii, sytuacja na Ukrainie przypomina zamach stanu, bo funkcjonuje Juszczenko, który działa w sposób pokojowy, ale w sposób samozwańczy złożył prezydencką przysięgę. Z drugiej strony jest Janukowycz, którego komisja ogłosiła prezydentem elektem, ale co do wiarygodności wyników, są poważne zastrzeżenia. Jest w końcu urzędujący prezydent Kuczma. "Sytuacja zaczyna się wymykać spod kontroli, choć jak dotąd porządku konstytucyjnego nie zachwiano" - uważa ekspert z OSW.
W jego ocenie, rozmowy między stronami być może mogą wnieść nową wartość do sprawy, ale z przebiegu wydarzeń ostatnich dwóch dni widać, że żadna ze stron nie jest gotowa do rozmów. "Szczególnie deklaracja Janukowycza, że gotów jest rozmawiać, ma wymiar propagandowy" - dodał.
Wołowski opowiedział się za tym, by ostrzeżenie pod adresem Ukrainy sformułowała grupa państw, a nie pojedyncze kraje - być może cała Unia Europejska i USA . "Możliwe też, że władza zignoruje manifestujące tłumy i będzie rządzić" - dodał.
Zdaniem Ludwika Dorna (PiS), "Rozpoczął się nowy etap wewnętrznego konfliktu politycznego na Ukrainie. Oficjalne wyniki podane przez CKW pokazują, że obóz rządzący zdecydował się na konfrontację".
Ukraińska Centralna Komisja Wyborcza ogłosiła, że w II turze wyborów prezydenckich Janukowycz dostał 49,46 proc., zaś jego opozycyjny rywal Wiktor Juszczenko 46,61 proc. Przeciwko obydwu kandydatom zagłosowało 2,31 proc. głosujących. Opozycja uważa wyniki za sfałszowane i odmawia ich uznania.
em, pap