(Un)gierki prokuratury

(Un)gierki prokuratury

Dodano:   /  Zmieniono: 
Łódzcy prokuratorzy nie mają ochoty współpracować z komisją śledczą, bo do mediów przedostała się treść zeznań złożonych ostatnio przez Jana Kulczyka. Rzeczniczka tamtejszej prokuratury Małgorzata Glapska-Dudkiewicz bez zbadania sprawy oświadczyła, że źródłem przecieku nie była instytucja, w której pracuje, ale posłowie z sejmowej komisji śledczej.
Koronnym dowodem potwierdzającym tę tezę jest dla pani prokurator fakt, że komisja otrzymała niedawno protokoły z przesłuchania najbogatszego Polaka. Pani Glapskiej-Dudkiewicz gratulujemy błyskotliwej dedukcji, a także dobrego mniemania o instytucji, którą reprezentuje. Bo śledztwo dotyczące roli Jana Kulczyka, jego spotkania z rosyjskim szpiegiem Władimirem Ałganowem w lipcu 2003 r., powinno zostać przeprowadzone nie teraz, ale co najmniej rok wcześniej.

Właściwie - jak się głębiej zastanowić - trudno się dziwić zdenerwowaniu pani prokurator. Bo gdyby ta komisja nie mieszała się do sprawy Orlengate i spotkań Kulczyka, prokuratura mogłaby spokojnie prowadzić śledztwo po swojemu. Czyli latami i bez efektów. Tak jak w przypadku Marka Ungiera, prezydenckiego ministra, podejrzanego o przekręty gospodarcze z pierwszej połowy lat 90., którego sprawa właśnie się przedawniła.

Tomasz Butkiewicz