Zientek, od którego komisja chciała się dowiedzieć, czy jego biuro badało prawidłowość postępowania prokuratury w sprawie zatrzymania Modrzejewskiego, zeznał, że nie objęło ono szczególnym nadzorem postępowania w sprawie zatrzymania b. prezesa PKN Orlen, ponieważ istniał nadzór Prokuratury Apelacyjnej nad tymi działaniami. Twierdził też, że kierowana przez niego instytucja nie miało pełnej informacji dotyczącej wszystkich wątków związanych z toczącymi się przeciw Modrzejewskiemu postępowaniami i o podejmowanych wobec niego działaniach.
Zgodnie z tym, co zeznał przed komisją, prok. Zientek miał pierwszy kontakt z dokumentami, dotyczącymi sprawy Modrzejewskiego, dopiero 25 lutego 2002 roku. "Chodziło o postępowanie wszczęte w lipcu 2000 r. Z informacji zastępcy prokuratora okręgowego w Warszawie dowiedziałem się, że 7 lutego 2002 roku przedstawiono Modrzejewskiemu, jako byłemu prezesowi IX NFI im. Eugeniusza Kwiatkowskiego, zarzut z art. 176 par. 1 ust. o obrocie papierami wartościowymi. (...) Z informacji nie wynikało, że zatrzymano go, tylko, że postawiono zarzut, a on odmówił składania zeznań. Z dokumentów wynikało, że zasadne było postawienie zarzutów Modrzejewskiemu" - podkreślił Zientek.
Prokurator stwierdził też, że to nie on był "drugą osobą, z którą pani minister sprawiedliwości Barbara Piwnik była w dniu zatrzymania Modrzejewskiego 7 lutego 2002 r. na spotkaniu u premiera Leszka Millera. - Uczestniczyłem w tym dniu, razem z Prokuratorem Krajowym Karolem Napierskim, w naradzie w Poznaniu - powiedział.
Oznajmił też, że nie znał tajnej notatki Zbigniewa Siemiątkowskiego skierowanej do Piwnik, wskazującej na zagrożenie energetyczne państwa wynikające z podpisanie przez PKN Orlen kontraktu z spółką J&S na dostawę ropy.
Prokurator Ziętek zeznał przed komisją, że już po rozpoczęciu prac przez sejmową komisję śledczą ds. PKN Orlen, zwrócił się do Prokuratury Okręgowej w Warszawie o ujawnienie wszystkich postępowań, w których pojawia się spółka J&S. Okazało się, że 16 października 2002 r., prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania w związku z zawiadomieniem o przestępstwie od Jacka R., pracownika J&S. Miało ono dotyczyć kontraktów firmy J&S z PKN Orlen. R. nigdy nie widział kontraktów, "ale kiedy go wezwano, żeby przedstawił dodatkowe dokumenty, już się nie odezwał". Nie zareagował również na informację o odmowie wszczęcia postępowania - powiedział prokurator.
Prokuratura badała, czy w kontraktach sprzedaży niskosiarkowej ropy przez PKN Orlen, co było również badane przez ABW z Bydgoszczy, "nie było przejawów niegospodarności i braku troski o interesy państwa i tej spółki".
Zdaniem Zientka, w uzasadnieniu odmowy wszczęcia postępowania napisano, że nie było podstaw do jego prowadzenia - z analizy wynikło, że jest w nim stwierdzenie, że umowy były zabezpieczone (m. in. przez to, iż wszelkie spory miały być rozstrzygane przez polskie prawo) a ponadto, że kontrakty miały być gwarantowane przez międzynarodowy bank. Nazwa tego banku nie padła jednak w uzasadnieniu - dodał Zientek. Jak podkreślił prokurator, była to już druga odmowa wszczęcia postępowania w sprawie kontraktów z J&S. Pierwszy raz nastąpiło to w 2001 roku, kiedy to wszczęcia postępowania odmówiła - na podstawie anonimu - Prokuratura Rejonowa w Płocku.
Na początku listopada br. poseł Zbigniew Nowak (niezrz.) zarzucił wiceprzewodniczącemu sejmowej komisji śledczej ds. PKN Orlen Zbigniewowi Wassermannowi (PiS), że jako Prokurator Krajowy w 2001 roku, nie dopełnił swoich obowiązków i przyczynił się do odmowy wszczęcia śledztwa na podstawie anonimu o rażącej niegospodarności w latach 1994-2001, najpierw w Petrochemii Płock, a następnie w PKN Orlen. Nowak uważa, że Wassermann w związku z tym nie powinien zasiadać w komisji śledczej.
Zientek podkreślił, że ani UOP, ani potem jego następczyni - Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, ani po pierwszej, ani po drugiej odmowie wszczęcia postępowania nie zareagowały.
Komisja ma jeszcze w poniedziałek - na posiedzeniu za zamkniętymi drzwiami - przesłuchać oficera b. UOP, dyrektora bydgoskiej Delegatury UOP płk. Piotra Lenarta oraz b. p.o. szefa UOP, później szefa Agencji Wywiadu Zbigniewa Siemiątkowskiego.
Najprawdopodobniej także dzisiaj członkowie komisji śledczej zdecydują, czy zawiadomić prokuraturę o popełnieniu przestępstwa przez b. premiera Leszka Millera, o co wnioskował Roman Giertych (LPR). Przestępstwo - zdaniem posła LPR - miałoby polegać na składaniu fałszywych zeznań przez Millera i mataczeniu.
em, pap