Zdaniem b. premiera, udostępnienie stenogramu z niejawnego przesłuchania wybranym mediom, a za ich pośrednictwem opinii publicznej, przed podpisaniem, pozbawiło go tym samym przysługującego mu prawa do zgłoszenia ewentualnych korekt czy poprawek przed publikacją dokumentu.
"Sytuacja, w której pozbawia się świadka należnych mu praw jest niedopuszczalna. Powoduje też, że złożenie przeze mnie podpisu pod upublicznionym stenogramem stało się bezprzedmiotowe" - napisał Miller w liście, który został też przekazany do wiadomości marszałka Sejmu Józefa Oleksego.
Roman Giertych (LPR) chce, by komisja zawiadomiła prokuraturę o popełnieniu przestępstwa przez b. premiera. Przestępstwo - zdaniem posła LPR - miałoby polegać na składaniu fałszywych zeznań przez Millera i mataczeniu. Giertych mówi o rozbieżnościach w zeznaniach Millera.
Ze stenogramów tajnego posiedzenia wynika, że b. premier zeznał, iż spotkał się z Janem Kulczykiem już po opublikowaniu notatek Agencji Wywiadu, czyli po 21 października tego roku. Tymczasem na jawnym posiedzeniu Miller utrzymywał, że spotkał się z biznesmenem w połowie września, a w październiku rozmawiał z nim przez telefon.
Według prezesa fundacji Ius et Lex dr. Janusza Kochanowskiego, brak podpisu Millera na stenogramie z jego tajnego przesłuchania nie ma prawnego znaczenia dla wartości stenogramu. "Lepiej by było, gdyby były premier podpisał je dla porządku, natomiast jeśli ich nie podpisze, to nie ma żadnego prawnego znaczenia dla wartości tych stenogramów i nie spowoduje żadnych konsekwencji. Jest to przecież zapis, prawdopodobnie także magnetofonowy. Poza tym są przecież świadkowie przesłuchania w postaci członków komisji" - tłumaczył.
B. premier uważa, że "jest absolutnym dziwolągiem lub skandalem, żeby stenogram z przesłuchania niejawnego przed podpisaniem, został rozdawany mediom. To skandal, którego znaczenie trudno przecenić" - uważa. Dodał, że "to fakt bez precedensu, świadczący o tym, że w komisji skandal goni skandal".
Giertych dziwi się, że Miller odmówił podpisania zeznań. "Choć gdybym miał kancelarię i przyjmował takiego klienta, pewnie udzieliłbym mu podobnej rady" - dodał jednak.
Powiedział też, że nie sądzi, by brak podpisu Millera uniemożliwił skierowanie zawiadomienia o składaniu fałszywych zeznań. "Jest przecież nagranie, poza tym zeznania są związane przysięgą, a nie podpisem na protokole" - dodał.
Zdaniem innego posła z komisji Zbigniewa Wassermanna (PiS), brak podpisu Millera spowoduje pewien impas w pracach komisji. Jak powiedział, komisja zastanowi się, czy nie zwrócić się do ekspertów, którzy odpowiedzą na pytanie, czy odmowa podpisania protokołu to nie jest umyślne utrudnianie prac komisji.
Z kolei według marszałka Józefa Oleksego, protest Millera jest uzasadniony, bo w tym przypadku "chodzi o zupełnie nieodpowiedzialne publikowanie materiałów tajnych".
em, pap