Posłowi Andrzejowi Pęczakowi szybko znudziło się za kratkami. Napisał wiec list do swojego kolegi na wolności, marszałka Józefa Oleksego. Tym razem jednak nieoczekiwanie Pęczak nie prosi o żadne luksusowe gifty. Chce tylko dojeżdżać z łódzkiego aresztu do Sejmu, utrzymywać kontakty z biurem poselskim, dostawać materiały i stenogramy z obrad parlamentu.
W pudle jest nudno. To fakt. Trudno więc dziwić się Pęczakowi. Ile można się przechwalać przed współwięźniami i opowiadać o swoim mercedesie z firankami i telewizorkiem. W gazetach i telewizji też nie ma na co popatrzeć, bo o pośle Pęczaku mało już kto pisze i mówi. Teraz znacznie ciekawsze są perypetie posłanki Jakubowskiej, jej męża, siostry, kuzynów i psa.
Marszałek Sejmu Józef Oleksy problemami posła Pęczaka zajął się na poważnie i już się zastanawia, co mu odpisać. Raczej na Wiejską go nie zaprosi, bo przyjazd Pęczaka byłby dla niego i partyjnych kolegów jak odwiedziny teściowej i ciotki razem wziętych. Mamy zatem radę. Po co przywozić Pęczaka do Sejmu. Łatwiej w drugą stronę. Spora grupa posłów SLD na pewno chętnie odwiedziłaby areszt, by zawczasu pogadać z Pęczakiem o firankach w celi. Bo telewizor każdy musi za kratki przywieźć swój.
Paweł Rusak