- To była to "nietrafna decyzja". "Prokurator musi bezwzględnie respektować zakazy dowodowe z procedury karnej" - powiedział rzecznik Prokuratury Apelacyjnej Zbigniew Jaskólski i poinformował, że decyzję tę uchylono.
Jaskólski przytoczył art. 180 par. 3 kodeksu postępowania karnego: "Zwolnienie dziennikarza od obowiązku zachowania tajemnicy nie może dotyczyć danych umożliwiających identyfikację autora materiału prasowego (...) jak również identyfikację osób udzielających informacji". Przepisu tego nie stosuje się tylko w śledztwach w sprawie: "czystek etnicznych", pozbawienia niepodległości lub oderwania części terytorium Polski, zamachu stanu, szpiegostwa, zamachu na Prezydenta RP, ataku na wojsko, zabójstwa, zamachu terrorystycznego, porwania samolotu, statku lub człowieka.
Oznacza to potwierdzenie, że prokuratura, prowadząc śledztwo w sprawie nie należącej do żadnej z tych kategorii, nie może żądać billingów dziennikarzy. Byłoby to możliwe tylko wówczas, gdyby śledztwo dotyczyło którejś z wymienionych wyżej poważnych zbrodni.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie przejęła już z kaliskiej prokuratury śledztwo w sprawie przecieków, dotyczących sprawy D. Od pewnego czasu bada ona też ujawnienie przez "GW" stenogramów podsłuchów rozmów D. z aresztowanym posłem Andrzejem P. Zgodnie z decyzją Prokuratury Apelacyjnej, prokuratura ta będzie musiała szukać teraz "innych źródeł dowodowych" niż billingi reporterów. Billingi, które ewentualnie wpłynęły już do prokuratury, będą musiały zostać odesłane do operatorów.
Kaliska prokuratura nie chciała komentować decyzji Prokuratury Apelacyjnej.
Postępowanie kaliskiej prokuratury oceniły ostatnio negatywnie m.in. Krajowy Klub Reportażu oraz Rada Etyki Mediów i Business Centre Club. Rada Etyki Mediów podkreśliła, że dziennikarze mają bezwzględny obowiązek ochrony swoich źródeł informacji, a obowiązek ochrony dokumentów tajnych spoczywa na tych, którzy je tworzą lub je przechowują.
Postanowienie warszawskiej prokuratury apelacyjnej jest prawomocne.
ss, em, pap