W minioną środę "Gazeta Wyborcza" napisała m.in., że "w latach 1992-93 jako prezes biura turystycznego Juventur (Ungier) nie odprowadził do urzędu skarbowego 900 mln starych złotych zaliczek pobranych od pracowników na podatek dochodowy. Proces powinien skończyć się na jednej rozprawie, trwał osiem lat i miesiąc(...)"
"Rozprawy odbywały się najpierw co kwartał, potem przez 4 lata wcale. Ungier przekonał nawet sąd, że sprawa powinna wrócić do prokuratury. Gdy w oczy sędziom zajrzała groźba przedawnienia, zdecydowali się umorzyć sprawę z "+powodu znikomej szkodliwości czynu+. Ungier został uznany za winnego, ale żadnej kary nie poniósł" - napisał dziennik.
Szefowa Kancelarii Prezydenta Jolanta Szymanek-Deresz w oświadczeniu przekazanym w środę PAP podkreśliła, że wobec ministra Marka Ungiera nie zapadł żaden wyrok skazujący. "Nazwiska Marka Ungiera nie ma w Krajowym Rejestrze Karnym" - napisała.
Zaznaczyła, że "w opisywanej sprawie dotyczącej zdarzeń z roku 1992 zapadło postanowienie o umorzeniu postępowania wobec przyznania i wyjaśnienia wszystkich okoliczności, naprawienia szkody i znikomego stopnia społecznego niebezpieczeństwa działania. Nie można zatem takiemu rozstrzygnięciu sądu przypisywać konsekwencji, jakie wiążą się ze skazaniem".
Szymanek-Deresz dodała m.in., że "z racji zajmowanego stanowiska minister Marek Ungier uzyskał certyfikaty dostępu do niejawnych informacji RP, NATO i UE, co każdorazowo wiązało się z wnikliwym postępowaniem sprawdzającym przez właściwe służby, co daje przełożonym podstawę do pełnego zaufania wobec osoby w tym trybie +prześwietlonej+".
ss, pap