Zeznał również, że po tym spotkaniu zlecił wiceministrowi skarbu Ireneuszowi Sitarskiemu, by spotkał się z Modrzejewskim i wyjaśnił, czy zamierza on w najbliższym czasie podpisać jakiś kontrakt związany z dostawami ropy.
Według Kaczmarka, wieczorem 6 lutego 2002 roku zadzwonił do niego premier. "Pytał mnie, jaka jest możliwość odwołania Modrzejewskiego, a moje skojarzenie było takie, że przecież o tym już rozmawialiśmy i próbowałem wytłumaczyć, że zwołane jest posiedzenie RN i porządek przewiduje również zmianę prezesa zarządu" - mówił podczas konfrontacji.
Miller mówił, że 6 lutego 2002 roku między godz. 17. a 19. nie było go w Warszawie, a więc nie mógł być na spotkaniu, o ile do takiego doszło.
Według Millera, na spotkaniu 7 lutego 2002 roku, w którym uczestniczyli oprócz niego i Kaczmarka, Barbara Piwnik oraz Zbigniew Siemiątkowski, Kaczmarek skupił się na opisaniu sytuacji na dzień przed Radą Nadzorczą PKN Orlen potwierdzając, że należy spodziewać się odwołania Modrzejewskiego. "Minister alarmował też o możliwości podpisania kontraktu z firmą J&S przez Modrzejewskiego" - dodał. Miller pamięta też - jak podkreślił - że Kaczmarek wspomniał o możliwości renegocjacji kontraktu, nawet jeśli zostanie przez Modrzejewskiego podpisany.
Miller, pytany na czym miało polegać zagrożenie przedstawiane przez Kaczmarka, powiedział, że na przedłużeniu dominującej pozycji jednej firmy i zablokowaniu poszukiwań alternatywnych rozwiązań.
Kaczmarek twierdził, że nie mógł referować zagadnienia kontraktu, bo go nie znał. "Nie wyobrażam sobie, by tak inteligentny i kompetentny minister skarbu, jakim niewątpliwie jest minister Kaczmarek, nic nie wiedział na temat przygotowywanego kontraktu o znaczącej randze dla największego przedsiębiorstwa, jakim niewątpliwie jest PKN Orlen. Gdyby tak było, musiałbym zmienić swoją wysoką ocenę kompetencji pana ministra Kaczmarka" - powiedział Miller.
B. minister skarbu utrzymywał jednak, że nie mógł znać szczegółów kontraktu, bowiem PKN Orlen jest spółką publiczną i gdyby "minister skarbu zaangażował się w negocjację tego kontraktu, to złamałby prawo o publicznym obrocie papierami wartościowymi" - zaznaczył.
W zeznaniach dotyczących ustalania 20 i 21 lutego 2002 roku składu Rady Nadzorczej PKN Orlen Kaczmarek wielokrotnie powtórzył, że przyszedł 20 lutego wieczorem do premiera, który pokazał mu listę proponowanej Rady Nadzorczej PKN Orlen. Lista nazwisk była tożsama z tą, którą Kaczmarkowi pokazał tego dnia wcześniej w Kancelarii Prezydenta, minister Marek Ungier.
Miller podtrzymywał swoją wersję, że to Kaczmarek przyszedł do niego skonsultować listę członków Rady. Domagał się podczas konfrontacji, by Kaczmarek przedstawił listę, który jakoby miał otrzymać od niego 20 lutego wieczorem.
Kaczmarek tłumaczył, że nie ma takiej listy, bo została mu ona jedynie okazana. Gdyby jednak to była jego lista, to znajdowałyby się na niej zupełnie inne nazwiska, niż te, które usłyszał od Millera.
Powiedział, że 21 lutego 2002 r. - przed walnym zgromadzeniem akcjonariuszy PKN Orlen - udał się do kancelarii prawnej Andrzeja Kratiuka, by tam zobaczyć się z Janem Kulczykiem i przekazać mu swój sprzeciw, co do kandydatury poznańskiego biznesmena na szefa rady nadzorczej koncernu.
Kaczmarek relacjonował rozmowę z Kulczykiem: "co sobie Kulczyk wyobraża - że będzie trzymał na jakimś telefonicznym sznurku prezydenta i premiera, bo ma jakiś kaprys w sprawie Rady Nadzorczej? - to nie to państwo" - przypominał. Kulczyk miał na to odpowiedzieć - "jak zwykle elegancko - że to nie jego metody". Według Kaczmarka, po kilkunastu minutach Kulczyk miał zmienić zdanie w sprawie Rady Nadzorczej - wtedy Kaczmarek postanowił zadzwonić do premiera i oddać słuchawkę Kulczykowi, by w jego obecności Kulczyk przedstawił kandydatury. Miller nie potwierdziła, że taka rozmowa się odbyła.
ss, pap