Sekwencja wypadków z ostatnich miesięcy ma w sobie coś symbolicznego. Tak, jakby jakaś tajemnicza siła (los, przeznaczenie, Pan Bóg?) uparła się, by pokazać nam całą prawdę o postkomunistach. Serwowano kolejne odcinki o kolesiach, złodziejach, aferzystach i łapówkarzach, niedwuznacznie dając do zrozumienia że SLD niewiele różni się od gangu. Aż w końcu, w kulminacyjnej scenie przypomniano nam coś, o czym wielu już nie pamiętało: że komuniści niewolili swój naród przez kilkadziesiąt lat. A obecny szef SLD był tym, kogo mało elegancko nazywa się kapusiem.
Czyż to nie cudowne, że właśnie on został kilka dni temu przewodniczącym Sojuszu? Miejmy też nadzieję, że marszałek Oleksy odwoła się od wyroku i wystartuje w wyborach prezydenckich. I wtedy po raz kolejny zostanie ogłoszony kłamcą lustracyjnym.
Igor Zalewski