Każdy przejaw nieuczciwej rynkowej gry (korupcję, zmowy cenowe, szpiegostwo przemysłowe i inne naruszenia prawa) należy ścigać w interesie wolnego rynku, ale nie można twierdzić, że ktoś narusza zasady konkurencji, bo wie, czego oczekują klienci i im to oferuje! Skoro oprogramowanie Microsoftu jest złe lub praktyki koncernu bulwersujące, dlaczego z jego produktów korzysta ponad 90 proc. posiadaczy pecetów? Bill Gates zwyczajnie wie, czego chce rynek, czyli większość przeciętnych użytkowników komputerów: podanego na tacy systemu operacyjnego wraz z niezbędnymi do typowych operacji aplikacjami (all in one). Komisja Europejska w istocie zarzuca koncernowi Gatesa, że wciska klientom za jednym razem wszystko, co jest im potrzebne, a "uczciwiej" byłoby kazać im dokonywać zamiast dziesiątków wyborów (czyja przeglądarka internetowa, edytor, baza danych, odtwarzacz muzyki lub filmów itp.), bo wtedy konkurenci giganta z Redmond mogliby łatwiej z nim rywalizować. Krótko mówiąc, Bruksela obraża się na większość ludzi, za to, że są oni konformistami...
Decyzja Komisji Europejskiej o ukaraniu Microsoft grzywna 479 mln euro, podtrzymana dziś przez Europejski Trybunał Sprawiedliwości, nie zmieni niczego. Firma Gatesa ma - jak się szacuje - w samej gotówce około 50 mld USD, więc to dla niej fraszka. Na dodatek unia traci sojuszników w walce, bo większość wspierających ją producentów oprogramowania już ułożyła się na boku z Microsoftem (zapłacił on firmom Novell, Time Warner, Sun Microsystems oraz organizacji CCIA łącznie 2,3 mld USD tytułem odszkodowań). Co najważniejsze, największą karę Gatesowi może wymierzyć tylko rynek. Wystarczy, że rywale Microsoftu zaoferują im lepsze produkty, atrakcyjniejsze ceny.
I to się dzieje! Wystarczy spojrzeć na niebywały wzrost popularności oprogramowania open source (często darmowego) w ostatnich latach. Coraz więcej firm i instytucji z windowsów przechodzi na linuksa, jak na przykład władze komunalne w Monachium, polski Sejm czy singapurskie Ministerstwo Obrony, IBM, Novell, Dell, Intel i wielu ich klientów. W sklepach informatycznych coraz rzadziej można kupić komputer z zainstalowanym z góry systemem Microsoft; sprzedawcy oferują w zamian linuksa albo pozostawiają wybór nabywcom sprzętu. Każdy flagowy produkt amerykańskiego giganta ma dziś setki innych odpowiedników, w tym wiele darmowych (np. pakiet biurowy Open Office, przeglądarka Mozilla, edytor Bluefish, bazy danych MySQL itp.). W 2004 r. umowę o współpracy w opracowaniu i wdrożeniu aplikacji rządowych ramach open source podpisały Chiny, Japonia i Korea Południowa. Jeśli ktokolwiek więc zdetronizuje Microsoft, nie będzie to Komisja Europejska, lecz użytkownicy pecetów.
Krzysztof Trębski