Wieczorem w programie 1 TVP Oleksy, który kilka dni wcześniej zapowiadał podjęcie "ostatecznej decyzji" w sprawie sprawowania funkcji marszałka 29 grudnia, ogłosił jedynie gotowość ustąpienia z tej funkcji i obwarował to jeszcze dodatkowymi warunkami. Jego zdaniem powinno to nastąpić dopiero w sytuacji, gdy na jego następcę zostanie wyłoniony w Sejmie "konkretny kandydat" z SLD i z większościowym poparciem. Kandydat na następcę Oleksego powinien być przedstawicielem Sojuszu Lewicy Demokratycznej, bo jest to największe ugrupowanie sejmowe - uważa Oleksy.
"Jestem odpowiedzialnym człowiekiem honoru. Jeśli większość uważa, że lepiej, bym ustąpił z funkcji marszałka pomimo nieprawomocności orzeczenia (Sądu Lustracyjnego), to nie będę takich opinii lekceważył" - powiedział.
Lustrację swojej osoby Oleksy nazwał "instrumentem politycznej egzekucji". "Oświadczam stanowczo, że mówiłem prawdę, gdy wypełniałem oświadczenie lustracyjne" - powiedział marszałek Sejmu. "Dziś próbuje się poniżyć moją godność, mówiąc +kłamca+, +agent+. To boli. Zrównuje się w ten sposób oficera wojskowego ze zwykłymi konfidentami dawnej Służby Bezpieczeństwa, którzy donosili na innych ludzi, szkodzili im, szkodzili demokracji czy Kościołowi" - ocenił.
"Dokładnie 9 lat temu zostałem także publicznie oskarżony o najwyższą zbrodnię. Poza wspaniałym Aleksandrem Małachowskim nikt nigdy nawet nie przeprosił mnie za tamtą prowokację.(...) Nikt nie naprawi już szkody wyrządzonej mnie i mojej rodzinie " - powiedział marszałek.
W 1995 roku Oleksy jako premier został oskarżony o działalność agenturalną na rzecz KGB przez ówczesnego szefa MSW Andrzeja Milczanowskiego. Oleksy podał się wówczas do dymisji, a sprawa jego rzekomego działania na rzecz rosyjskiego wywiadu została umorzona.
Oleksy wyraził nadzieję, że jego decyzja poprawi wizerunek Sejmu i partii politycznych. "Raz jeszcze zapewniam was, Rodacy, że zawsze kierowałem się wymogiem patriotycznej służby ojczyźnie i obywatelom. Nigdy tego nie traktowałem jak banał. Nie kariera i nie korzyści własne mną kierowały, lecz służba ludziom" - podkreślił.
Dodał, że jako marszałek ma "poczucie dobrze przepracowanego czasu". Przypomniał, że w bieżącej kadencji Sejm w wyniku bardzo owocnej pracy uchwalił prawie 700 ustaw "mających praktyczne znaczenie dla funkcjonowania państwa, gospodarki i dla życia obywateli". Twierdził też, że "dzięki polityce lewicowych rządów mamy dobry stan gospodarki dający nadzieję na poprawę życia ludzi w Polsce".
"Wiem, jak złe są wśród obywateli opinie o pracy Sejmu. Wiele jest zasłużonych. Ale są też opinie niesprawiedliwe. I to mnie smuci" - powiedział marszałek. "Starałem się tak kierować Sejmem, by do obywateli płynęły sygnały spokoju i pracy mającej sens dla całego kraju" - dodał.
Przyznał jednocześnie, że widzi "zagrożenia dla demokracji, sprawiedliwości i pozycji Polski wobec innych narodów". "Wciąż nie ma wspólnego frontu obrony i dokonań III RP ani wspólnej koncepcji budowy polskiej obecności w Europie" - podkreślił marszałek.
W opinii Oleksego propozycja SLD, aby wybory parlamentarne odbyły się na wiosnę, staje się "ważną zapowiedzią" uzdrowienia sytuacji w kraju.
Przedstawiciele Sojuszu popierają stanowisko marszałka Oleksego i uważają, że nie może on podać się do dymisji dopóki nie zostanie wybrany jego nastepca. Marszałek, jako druga osoba w kraju po prezydencie, na mocy prawa kieruje państwem, gdy prezydent nie jest zdolny do wypełniania swych obowiązków - argumentują.
Wiceprzewodnicząca SLD Katarzyna Piekarska zapewniła jednak, że działacze Sojuszu uczynią wszystko, by nowy marszałek został wybrany jak najszybciej. Do prowadzenia konsultacji w tej sprawie, zarówno wewnątrzpartyjnych, jak i z opozycją, Rada upoważniła Oleksego, szefa klubu Krzysztofa Janika oraz sekretarza generalnego SLD Marka Dyducha.
Przedstawiciele opozycji uważają jednak, że takie posunięcie marszałka to sprytne odwlekanie momentu odejścia, czemu ma służyć warunek, by jego następca został wyłoniony z SLD. Liderzy PO i PiS już zapowiedzieli, że nie poprą kandydata z Sojuszu.
Lider PO Donald Tusk określił Oleksego "marszałkiem kłopotliwym dla Polski". Ocenił, że "szuka (on) dość sprytnie sposobu oddalenia oczekiwanej dymisji, bo zdaje sobie sprawę, że w tym Sejmie znalezienie pozytywnej większości (dla nowego) marszałka jest bardzo trudne". Nie znam takiej osoby z SLD, która mogłaby zyskać akceptację Platformy". Przyznał jednak, że bez poparcia SLD trudno będzie Sejmowi wyłonić nowego marszałka. "Jeśli mogę coś podpowiedzieć Sojuszowi, to żeby poszukał we własnej wyobraźni kogoś spoza Sojuszu" - powiedział Tusk, wskazując na Tomasza Nałęcza.
Z kolei szef klubu PiS Ludwik Dorn zapowiedział, że PiS nie poprze kandydata na marszałka, który pochodziłby z Sojuszu ani nawet z SdPl. Podobne stanowisko zaprezentował już we wtorek lider LPR Roman Giertych.
Dorn określił Sojusz jako "partię polityczną mającą wszelkie cechy tworu, który potocznie określa się jako +szajka+". "Arytmetyka parlamentarna musi ustąpić przed tym oczywistym faktem" - dodał. Środową decyzję Oleksego, nazwał "upartym trzymaniem się stanowiska w sytuacji całkowicie nie do tolerowania". Zapowiedział, że PiS będzie domagać się wprowadzenia pod obrady Sejmu na najbliższym posiedzeniu (5-7 stycznia) wniosku autorstwa PiS o odwołanie Oleksego z funkcji marszałka Sejmu.
Tymczasem Oleksy mówił, że nie ma zamiaru wprowadzić do porządku obrad punktu dotyczącego głosowania nad wnioskami o jego odwołanie z funkcji marszałka Sejmu. Katarzyna Piekarska (SLD) tłumaczyła, że marszałek co innego miał na myśli i określiła to jako skrót myślowy.
em, pap