Marszałek Oleksy, który znalazł się w sytuacji karpia, zmuszanego do głosowania za przyspieszeniem terminu świąt Bożego Narodzenia, ma bowiem w ręku kilka atutów.
Po pierwsze, bardzo trudno będzie zebrać większość potrzebną do wybrania jego następcy. Na korzyść marszałka paradoksalnie działa też słabnąca pozycja klubu SLD. Zadeklarował on co prawda wolę jak najszybszego wybrania nowego marszałka, jeśli jednak nie wesprą go inne ugrupowania, może nie być w stanie zebrać potrzebnej liczby głosów. Warunek, by Oleksego zastąpił kandydat SLD, niejako z góry przesadza, że takiej większości w Sejmie nie będzie.
Gdyby nawet jakimś cudem udało się ją zebrać lub gdyby SLD spuściło z tonu i nie stawiało takiego warunku, pozycja marszałka Sejmu daje Oleksemu możliwość blokowania pod różnymi pozorami wniosków o własną dymisję, co zresztą chyba niechcący już zapowiedział.
Czas pokaże, czy ta polityczna kalkulacja była trafna, już dziś jednak jej styl budzi niesmak.
Elżbieta Majewska