Jak najnowsze zdobycze techniki strzegą prawa
Od 1 stycznia żaden przestępca skazany w Szwecji na karę więzienia nie będzie musiał odsiadywać wyroku za kratami. W zamian za to na nodze winowajcy zostanie zamontowany mały nadajnik ("elektroniczna kula"). Próbnie w ten sposób pilnowano osób, które dopuściły się drobnych wykroczeń, głównie jazdy w stanie nietrzeźwym. Wprowadzenie tego rozwiązania odciążyłoby 54 szwedzkie więzienia, dysponujące tylko 4,5 tys. miejsc.
Niewielki nadajnik montuje się na nodze skazańca. Urządzenie wysyła sygnały radiowe, które przechwytuje odbiornik z modemem podłączony do gniazdka telefonicznego w mieszkaniu nadzorowanego. Następnie przesyłane są one do komputera służb więziennych, znającego dokładny rozkład zajęć osób odbywających karę. Ten zaś otrzymawszy sygnał informujący, gdzie w danej chwili przebywa jego podopieczny, porównuje go z zapisanym na twardym dysku planem jego dnia. Jeśli ustalony harmonogram zostanie złamany, elektroniczny strażnik alarmuje odpowiednie służby i pobliskie więzienie. Takie wybryki oznaczają zwykle dla więźnia rozstanie z komputerowym strażnikiem i umieszczenie w zamkniętym zakładzie karnym.
Szwecja od dawna słynie z liberalnego traktowania przestępców. Według tamtejszych władz, kara ma służyć resocjalizacji, nie zaś skazywaniu na życie poza społeczeństwem. Widać to nawet w nazewnictwie. W Szwecji nie ma na przykład "służby więziennej", lecz jest "opieka kryminalna". Nie wykonuje się tam również kary śmierci. Parlament tego państwa wprowadził ponadto prawo zakładające, że przestępcy dobrze sprawujący się podczas odbywania kary mogą liczyć na przedterminowe zwolnienie.
System elektronicznej kontroli jest dopełnieniem klasycznego nadzoru osobistego. Pracownicy opieki kryminalnej zazwyczaj co drugi dzień kontaktują się z podopiecznymi. Nieoczekiwane telefony i wizyty nie pozwalają więc zapomnieć skazanym, że odbywają karę za popełnione wykroczenie.
Przywilej noszenia na nodze "elektronicznej kuli" mają wyłącznie sprawcy ukarani wyrokami do trzech miesięcy więzienia. Aby dostać się pod elektroniczny nadzór, muszą pracować lub studiować, mieć stałe zameldowanie i telefon oraz uzyskać zgodę współlokatorów na odbywanie kary w tak nietypowy sposób. Za tę humanitarną formę odbywania kary skazany płaci 50 koron dziennie (równowartość 23 zł). Pieniądze zasilają fundusz pomocy ofiarom przestępstw. W 1997 r. w ramach próby więzienie na nadzór elektroniczny zamieniło 3809 szwedzkich drobnych przestępców (w tym 2655 kobiet). Aż 60 proc. z nich stanowili amatorzy jazdy samochodem w stanie nietrzeźwym, a 20 proc. uczestnicy bójek. Tylko 6 proc. przywrócono karę wiezienia - wynika z badań Rady ds. Zapobiegania Przestępczości.
Nowa forma odbywania kary zdobywa coraz większą popularność. Niedawno skorzystał z niej nawet jeden ze strażników z więzienia w Kumli, skazany na miesiąc pozbawienia wolności za jazdę w stanie nietrzeźwym. Z niewielkim nadajnikiem przymocowanym do kostki niefortunny strażnik wzorowo wypełniał swoje zadanie, pilnując pod elektronicznym nadzorem innych więźniów.
Za stosowaniem zdobyczy techniki w więziennictwie przemawiają nie tylko względy humanitarne, lecz także ekonomiczne. Komputerowy nadzór jest bowiem najtańszym sposobem karania osób łamiących prawo. Doba pod opieką elektronicznego strażnika kosztuje tylko 600 koron (266 zł), a doba w więzieniu - 1400 koron (622 zł). Badania Rady ds. Zapobiegania Przestępczości i Zarządu Więziennictwa wykazują, że nadzór komputerowy jest porównywalny ze ścisłym rygorem więziennym. Nie jest on jednak całkowicie wolny od technicznych awarii. Spod elektronicznej kontroli wymknęło się ok. 450 więźniów.
Szefowie opieki kryminalnej uspokajają, że z tej formy nadzoru korzystają tylko przestępcy niegroźni dla otoczenia. Jedną z nich jest Karin, 35-letnia Szwedka, pracownica jednej z podsztokholmskich fabryk, niedawno zatrzymana za prowadzenie samochodu po wypiciu alkoholu. Ponieważ było to jej pierwsze przewinienie, karę miesiąca więzienia zamieniono na elektroniczny nadzór. W mieszkaniu Karin obok telefonu stoi więc modem współpracujący z nadajnikiem zamocowanym na jej nodze. "Luksus tego sposobu odbywania kary jest złudny. Ograniczenie wolności w domu jest równie dokuczliwe jak w więzieniu. Dobrze, że deszczowa, jesienna pogoda nie kusi atrakcjami i łatwiej można znieść ten domowy areszt" - twierdzi Karin. To właśnie latem najwięcej osób uwalnia się spod elektronicznej opieki.
Rozkład dnia Szwedki zapisany jest na twardym dysku więziennego komputera z dokładnością co do minuty. Elektroniczne urządzenia zezwalają jedynie na dziesięciominutowe odstępstwa od ustalonego planu. Inaczej jest w weekendy i dni wolne od pracy. Wówczas Karin przez godzinę może przebywać poza domem bez nadzoru elektronicznego anioła stróża. Wiele czasu spędza jednak w domu. Co robi całymi godzinami? Bardzo dużo czyta, ogląda telewizję, ale przede wszystkim zgłębia zasady kodeksu drogowego i teorię jazdy, wkrótce musi przecież ponownie zdać egzamin.
Niewielki nadajnik montuje się na nodze skazańca. Urządzenie wysyła sygnały radiowe, które przechwytuje odbiornik z modemem podłączony do gniazdka telefonicznego w mieszkaniu nadzorowanego. Następnie przesyłane są one do komputera służb więziennych, znającego dokładny rozkład zajęć osób odbywających karę. Ten zaś otrzymawszy sygnał informujący, gdzie w danej chwili przebywa jego podopieczny, porównuje go z zapisanym na twardym dysku planem jego dnia. Jeśli ustalony harmonogram zostanie złamany, elektroniczny strażnik alarmuje odpowiednie służby i pobliskie więzienie. Takie wybryki oznaczają zwykle dla więźnia rozstanie z komputerowym strażnikiem i umieszczenie w zamkniętym zakładzie karnym.
Szwecja od dawna słynie z liberalnego traktowania przestępców. Według tamtejszych władz, kara ma służyć resocjalizacji, nie zaś skazywaniu na życie poza społeczeństwem. Widać to nawet w nazewnictwie. W Szwecji nie ma na przykład "służby więziennej", lecz jest "opieka kryminalna". Nie wykonuje się tam również kary śmierci. Parlament tego państwa wprowadził ponadto prawo zakładające, że przestępcy dobrze sprawujący się podczas odbywania kary mogą liczyć na przedterminowe zwolnienie.
System elektronicznej kontroli jest dopełnieniem klasycznego nadzoru osobistego. Pracownicy opieki kryminalnej zazwyczaj co drugi dzień kontaktują się z podopiecznymi. Nieoczekiwane telefony i wizyty nie pozwalają więc zapomnieć skazanym, że odbywają karę za popełnione wykroczenie.
Przywilej noszenia na nodze "elektronicznej kuli" mają wyłącznie sprawcy ukarani wyrokami do trzech miesięcy więzienia. Aby dostać się pod elektroniczny nadzór, muszą pracować lub studiować, mieć stałe zameldowanie i telefon oraz uzyskać zgodę współlokatorów na odbywanie kary w tak nietypowy sposób. Za tę humanitarną formę odbywania kary skazany płaci 50 koron dziennie (równowartość 23 zł). Pieniądze zasilają fundusz pomocy ofiarom przestępstw. W 1997 r. w ramach próby więzienie na nadzór elektroniczny zamieniło 3809 szwedzkich drobnych przestępców (w tym 2655 kobiet). Aż 60 proc. z nich stanowili amatorzy jazdy samochodem w stanie nietrzeźwym, a 20 proc. uczestnicy bójek. Tylko 6 proc. przywrócono karę wiezienia - wynika z badań Rady ds. Zapobiegania Przestępczości.
Nowa forma odbywania kary zdobywa coraz większą popularność. Niedawno skorzystał z niej nawet jeden ze strażników z więzienia w Kumli, skazany na miesiąc pozbawienia wolności za jazdę w stanie nietrzeźwym. Z niewielkim nadajnikiem przymocowanym do kostki niefortunny strażnik wzorowo wypełniał swoje zadanie, pilnując pod elektronicznym nadzorem innych więźniów.
Za stosowaniem zdobyczy techniki w więziennictwie przemawiają nie tylko względy humanitarne, lecz także ekonomiczne. Komputerowy nadzór jest bowiem najtańszym sposobem karania osób łamiących prawo. Doba pod opieką elektronicznego strażnika kosztuje tylko 600 koron (266 zł), a doba w więzieniu - 1400 koron (622 zł). Badania Rady ds. Zapobiegania Przestępczości i Zarządu Więziennictwa wykazują, że nadzór komputerowy jest porównywalny ze ścisłym rygorem więziennym. Nie jest on jednak całkowicie wolny od technicznych awarii. Spod elektronicznej kontroli wymknęło się ok. 450 więźniów.
Szefowie opieki kryminalnej uspokajają, że z tej formy nadzoru korzystają tylko przestępcy niegroźni dla otoczenia. Jedną z nich jest Karin, 35-letnia Szwedka, pracownica jednej z podsztokholmskich fabryk, niedawno zatrzymana za prowadzenie samochodu po wypiciu alkoholu. Ponieważ było to jej pierwsze przewinienie, karę miesiąca więzienia zamieniono na elektroniczny nadzór. W mieszkaniu Karin obok telefonu stoi więc modem współpracujący z nadajnikiem zamocowanym na jej nodze. "Luksus tego sposobu odbywania kary jest złudny. Ograniczenie wolności w domu jest równie dokuczliwe jak w więzieniu. Dobrze, że deszczowa, jesienna pogoda nie kusi atrakcjami i łatwiej można znieść ten domowy areszt" - twierdzi Karin. To właśnie latem najwięcej osób uwalnia się spod elektronicznej opieki.
Rozkład dnia Szwedki zapisany jest na twardym dysku więziennego komputera z dokładnością co do minuty. Elektroniczne urządzenia zezwalają jedynie na dziesięciominutowe odstępstwa od ustalonego planu. Inaczej jest w weekendy i dni wolne od pracy. Wówczas Karin przez godzinę może przebywać poza domem bez nadzoru elektronicznego anioła stróża. Wiele czasu spędza jednak w domu. Co robi całymi godzinami? Bardzo dużo czyta, ogląda telewizję, ale przede wszystkim zgłębia zasady kodeksu drogowego i teorię jazdy, wkrótce musi przecież ponownie zdać egzamin.
Więcej możesz przeczytać w 51/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.