Na konferencji prasowej Cimoszewicz powiedział, że po wielu rozmowach przeprowadzonych w sprawie wyboru marszałka ma wrażenie, iż bez jego zgody na kandydowanie "wyłonienie większości sejmowej popierającej inną kandydaturę byłoby trudne i groziłoby sparaliżowaniem prac" Sejmu.
"Szacunek dla demokracji, powagi państwa i wizerunku Polski nie pozwala mi na obojętność" - oświadczył. Zapowiedział też, że jeśli zostałby wybrany na marszałka, chciałby, aby jego dymisja z funkcji ministerialnej została niezwłocznie przyjęta.
Sejm wybiera marszałka bezwzględną większością głosów. Według dotychczasowych deklaracji przedstawicieli ugrupowań parlamentarnych wynika, że Cimoszewicz może liczyć na poparcie partii lewicowych: SLD, Socjaldemokracji Polskiej i Unii Pracy. Jeśli zostanie wybrany, Cimoszewicz będzie trzecim - po Marku Borowskim i Józefie Oleksym - marszałkiem Sejmu od początku obecnej kadencji parlamentarnej.
Kandydat na nowego marszałka Sejmu zapowiedział, że jeśli zostanie wybrany, będzie "poszukiwał sposobów na przywrócenie, choćby w pewnym stopniu, dobrego imienia" tej izbie parlamentu.
Podkreślił, że jest to możliwe i "nie tak bardzo trudne". "Trzeba skupić się na porządnym wykonywaniu podstawowych obowiązków, a jednym z nich, pierwszym, jest stanowienie sensownego, potrzebnego i dobrze przemyślanego prawa" - dodał.
Zdaniem Cimoszewicza, obecny Sejm ma złą opinię, a główną tego przyczyną jest "traktowanie parlamentu jako sceny do uprawienia partyjnej propagandy".
"Ale niski prestiż Sejmu to nie problem, który zniknie wraz z zakończeniem kadencji. To znacznie poważniejsza i potencjalnie groźna skaza na polskiej demokracji. Nigdy nie należy lekkomyślnie przekreślać pewnej wątłej szansy na naprawę, stąd moja decyzja (o kandydowaniu)" - zaznaczył Cimoszewicz.
Uzasadniając swą decyzję o kandydowaniu na stanowisko marszałka Sejmu, Cimoszewicz ocenił również, że rezultaty jakie osiągnął w ciągu trzech lat pracy na stanowisku ministra spraw zagranicznych, pozwalają mu na odejście z MSZ.
Wspomniał integrację z Unią Europejską, której Polska jest - jak ocenił - aktywnym i wyraźnie zaznaczającym swą rolę członkiem, polskie inicjatywy w sprawach ukraińskich, udział Polski w wielu działaniach dotyczących bezpieczeństwa międzynarodowego i zainicjowanie debaty o przyszłości ONZ.
"Wszystko to daje mi z jednej strony poczucie satysfakcji, a z drugiej pozwala ze spokojem myśleć o kontynuowaniu dotychczasowych działań przez obecne kierownictwo resortu spraw zagranicznych" - powiedział Cimoszewicz.
Za najlepszego kandydata na swego następcę na stanowisku szefa polskiej dyplomacji uznał obecnego sekretarza stanu w MSZ Adama Daniela Rotfelda. Zdaniem Cimoszewicza, Rotfeld jest "wybitnym człowiekiem", przygotowanym do przejęcia odpowiedzialności za resort spraw zagranicznych "z dnia na dzień", gdyż wspomagał obecnego ministra w kierowaniu wszystkimi sprawami w ministerstwie. (W porannym "Salonie Politycznym" radiowej Trójki Aleksander Kwaśniewski, w kontekście ewentualnego następcy Cimoszewicza na stanowisku szefa MSZ, wymienił nazwisko Rotfelda - PAP).
Gdy dziennikarze przypomnieli Cimoszewiczowi, że niedawno wspominał o wycofaniu się z życia politycznego, minister odpowiedział, że wyraźnie mówił, iż bardzo bliska jest mu myśl o zakończeniu działalności politycznej po obecnej kadencji parlamentarnej.
"I ten scenariusz pozostaje najbardziej prawdopodobny" - dodał. Zapytany, czy rozważa start w wyborach prezydenckich, Cimoszewicz odparł jedynie, że na temat swojej przyszłości już się wypowiedział
em, pap