Na Abbasa głosowało 483.039 wyborców, a na Barghutiego 153.516 osób.
Tajsir Chalid z Demokratycznego Frontu Wyzwolenia Palestyny otrzymał 3,5 procent głosów, Bassam al-Salhi z Ludowej Partii Palestyny - 2,69 procent, Abd al Halim al-Aszkar (niezależny) - 2,68 procent, Sajied Husejn Barakeh (niezależny) - 1,27 procent i Abd al Karim Szbair - 0,67 procent.
Lider Organizacji Wyzwolenia Palestyny ogłosił swoje zwycięstwo w wyborach prezydenta Autonomii Palestyńskiej już w niedzielę.
Przemawiając na wiecu w Ramalli, na Zachodnim Brzegu Jordanu, Abbas zadedykował swój sukces zmarłemu w listopadzie legendarnemu przywódcy Palestyńczyków, Jaserowi Arafatowi. "Dedykujemy to zwycięstwo duszy naszego brata męczennika Jasera Arafata i wszystkim Palestyńczykom" - powiedzial Abbas.
Nowy prezydent Autonomii obiecał kontynuowanie głównych kierunków polityki zmarłego w listopadzie ub. r. Arafata. Podkreślił jednak równocześnie swoje zaangażowanie na rzecz położenia kresu trwającemu już ponad 4 lata zbrojnemu konfliktowi z Izraelem.
Abbas, który ma opinię pragmatyka ożywił nadzieje na wznowienie bliskowschodniego procesu pokojowego, który pozostaje od dłuższego czasu w impasie. "Zwycięstwo jest czymś pięknym, ale jeszcze piękniejsze będzie wywiązanie się z obietnic" - powiedział nowy prezydent.
Tymczasem pierwsze reakcje skrajnych ugrupowań palestyńskich są powściągliwe. "Szanujemy wybór narodu Palestyńskiego, ale jeśli Abu Mazen (przydomek Abbasa - PAP) uzyskał poparcie 70 proc. uprawnionych do głosowania, oznacza to, że popiera go ok. 35 proc. wszystkich Palestyńczyków. To bardzo słaby wynik" - powiedział przywódca organizacji Hamas na Zachodnim Brzegu Jordanu, szejk Hassan Jussef.
ss, pap