Czempiński podkreślił, że boli, iż wszędzie się doszukuje udziału służb "tak jak byłoby to naganne". "Do tego dyskusja na temat teczek, agentury powoduje, że mówi się w niekorzystnym świetle o służbach, że brały udział w różnych aferach. A pokażcie mi afery spowodowane przez służby, a nie afery spowodowane przez polityków, gdzie służby miały coś realizować" - mówił.
Zbigniew Wassermann (PiS) pytał, czy atrakcyjność byłych wysokich oficerów służb na rynku gospodarczym nie bierze się stąd, że mają oni informacje. "To nie jest tak, że ja pracowałem w różnych firmach dlatego, że mam wiedzę, tylko dlatego, że potrafię ją zdobyć, potrafię wypracować koncepcję, stworzyć zespół i osiągnąć cel" - dodał.
Były szef UOP gen. Gromosław Czempiński zakwestionował przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen notatki Agencji Wywiadu z wiedeńskiego spotkania Jana Kulczyka z Władimierem Ałganowem.
"Jest wiele elementów (w notatkach AW), które budzą moje wątpliwości (...) Zaskoczyło mnie to, bo wywiad jest zwykle precyzyjny" - mówił Czempiński. "Z notatek wynika, że Kulczyk uczestniczył w dwóch spotkaniach - Kulczyk twierdzi że był na jednym; mowa jest o innej dacie spotkania niż podaje Kulczyk" - wyliczał. Czempiński dziwił się też praktykom Siemiątkowskiego, który swe zapiski z rozmowy z Kulczykiem zabrał do domu, zamiast zniszczyć jej lub zabezpieczyć.
"Nie zdziwiłbym się, gdyby Ałganow (w czasie wiedeńskiego spotkania z Kulczykiem) robił +wrzutki+, żeby mieszać. To oficer wywiadu, który zawsze będzie grał" - ocenił Czempiński. Zastrzegał przy tym, że z dużą ostrożnością należy oceniać to, co miał powiedzieć Ałganow na tym spotkaniu, a dodatkowo to, co zawierają poświęcone temu notatki Agencji wywiadu.
Czempiński został wezwany przed komisję, po tym jak jego nazwisko pojawiło się w odtajnionej notatce b. szefa AW Zbigniewa Siemiątkowskiego, dotyczącej wiedeńskiego spotkania (lipiec 2003 roku ) Kulczyka z rosyjskim szpiegiem.
W środę przed komisją oświadczył, że nie jest pewien, czy odchodząc w 1996 roku z UOP wiedział o firmie J&S, która dostarczała rosyjską ropę do Polski. Jak twierdzi, późno dowiedział się o tej firmie i nie wiedział też, iż CIECH (Centrala Importu i Eksportu Chemikaliów) została wyparta z kontraktów na dostawy ropy. "Sądzę, że pozycja UOP była wtedy tak silna, że byśmy do tego nie dopuścili widząc w tym naruszenie interesów państwa" - zaznaczył.
J&S miał zainteresować się wówczas, gdy zaczął pomagać m.in. firmie Energopol Oil w podpisaniu kontraktu na dostawy ropy do PKN Orlen. Po pewnym czasie zniechęcił się, bo poznał mechanizmy dostaw. "Wszyscy uważali, że jest bardzo dobrze" - dodał. Mówił, że w 2000 r. rozmawiał z Kulczykiem o sektorze naftowym, bo chciał go zainteresować tą branżą - uważał, że pozwali to przełamać monopol J&S na dostawy ropy. Kulczyk jednak - relacjonował Czempiński - nie wyraził wówczas zainteresowania. Później z mediów dowiedział się o jego związkach z wegierskim MOL-em i o pakiecie akcji PKN Orlen posiadanym przez Kulczyka.
Po odejściu z UOP w 1996 r,, przez rok nie mogłem znaleźć pracy; chciałem pracować w sektorze państwowym, ale z przyczyn politycznych nikt nie chciał mnie zatrudnić - mówił Czempiński. Wtedy miał do niego przyjść Kulczyk i zaproponować mu współpracę. Czempiński nie chciał jednak pracować bezpośrednio dla biznesmena i wraz z kolegą stworzył firmę telekomunikacyjną "Mobitel".
Generał współpracował również z brytyjską firmą Rotch Energy od maja 2001 r. Miał jej pomagać znaleźć się na liście kandydatów do prywatyzacji RG. Zakończył współpracę z Rotchem w sierpniu lub wrześniu 2002, kiedy Rotch związał się z PKN Orlen (konsorcjum, które miało wziąć udział z prywatyzacji RG) i większą rolę zaczęła odgrywać firma doradcza Concordia, związana ze współpracującym z Kulczykiem Markiem Modeckim.
Jeśli chodzi o jego spór z Janem Kulczykiem, o którym pisał w swojej notatce z października 2004 r. Zbigniew Siemiątkowski ("nie najlepsze obecnie relacje Kulczyka z Czempińskim wynikają z roszczeń tego ostatniego do kwoty 1 mln dolarów za pomoc przy prywatyzacji TP SA") Czempiński powiedział, że jego "nieporozumienia z Kulczykiem wynikały ze spraw finansowych, ale dotyczyły 6 lat pracy jego i jego kolegi - czyli dwóch osób. Spór nie miał dotyczyć zapłaty 1 mln zł za pomoc przy prywatyzacji TP SA, lecz wyceny udziałów w firmie, którą wtedy prowadziłem". Jak relacjonował Czempiński, początkowo Kulczyk, miał w niej 51 proc. udziałów w spółce, ale ponieważ Czempiński i jego kolega nie byli w stanie objąć kapitałowo pozostałych udziałów, więc "udział Kulczyka wzrósł do 99 proc". Czempiński zaznaczył, że gdy firma "stanęła na nogi" wrócono do pierwotnego stanu udziałów.
Wcześniej, przez 4 lata - twierdził świadek - pracowałem za niskie wynagrodzenie w Mobitelu, budując wartość firmy, która była własnością Kulczyk Holding. Liczyłem na uzyskanie w niej 49 proc. udziałów. W związku z prywatyzacją TP SA analizowałem wpływ tej prywatyzacji na Mobitel. "Różne było podejście do oceny wartości tej firmy - stąd nasz spór" - powiedział Czempiński. "Wtedy byłem nieco naiwny jeśli chodzi o biznes, bo uważałem, że liczy się dane słowo" - dodał.
B. szef UOP twierdzi, że nigdy nie pracował dla Łukoila i nie pobierał od firmy żadnego wynagrodzenia. W swojej notatce pisał o tym Zbigniew Siemiątkowski: "J. Kulczyk twierdzi, iż osobą, która pośredniczyła w kontaktach z przedstawicielami Rotch Energy był Gromosław Czempiński, koordynujący ponadto kontakty pomiędzy tą firmą i Łukoilem, za co był przez nie wynagradzany. Czempiński podważa te informacje, twierdząc, że "Siemiątkowski go nie lubi".
Jego zdaniem udział rosyjskiego Łukoila w konsorcjum z Rotch Energy w prywatyzacji RG nie musiałby stanowić zagrożenia dla bezpieczeństwa energetycznego państwa, gdyby wynosił 25 proc. z 75 proc. akcji RG, które zamierzano sprzedać, a z operacji wyłączono by Naftpoort. Przy 20-procentowym udziale RG w rynku, "Łukoil, po ewentualnym wejściu do RG miałby, 5 procentowy udział w polskim rynku paliw" - odparł Czempiński Antoniemu Macierewiczowi (RKN), gdy ten pytał go, czy był zwolennikiem zawiązania konsorcjum Rotch-Łukoil, które zamierzało w 2001 r. nabyć akcje RG. Dodał, że gdy zorientował się, że Rosjanie chcą mieć większy udział w prywatyzacji Rafinerii gdańskiej niż 25 proc. zaczął być przeciwny ich udziałowi w tej prywatyzacji. "Wszędzie głosiłem, że do tej transakcji nie może dojść" - powiedział b. szef UOP.
Czempiński twierdził, że nie wiedział o tajnym porozumieniu Łukoila z Rotch Energy w sprawie prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej. Powiedział, że swoje "intuicyjne" informacje, o tym, iż prawdziwą intencją Łukoila może być przejęcie Rafinerii Gdańskiej, przekazał Kaczmarkowi w czerwcu lub lipcu 2002 r.
Według Czempińskiego, Kulczyk różnił się z nim w poglądach na rynek petrochemiczny w Polsce. Czempiński uważał, że nie należy łączyć PKN Orlen i Rafinerii Gdańskiej, a Kulczyk, że takie połączenie będzie dobre dla rynku.
Pod koniec przesłuchania doszło do ostrej wymiany zdań między Czempińskim i Macierewiczem, który zarzucił świadkowi niewiarygodność i przypomniał, że pracował w wywiadzie w okresie PRL. "Większość życia spędził pan w służbach komunistycznych m.in. donosząc na kościół polski działający w Stanach Zjednoczonych" - powiedział Macierewicz. "To bardzo nieładna uwaga panie pośle" - odparł Czempiński. "To jest ten pana profesjonalizm" - dodał Macierewicz.
Tę wymianę zdań próbował studzić przewodniczący Gruszka, ale bez skutku. Każdy ma swoją godność, ludzie na których pan donosił też mieli swoją godność" - powiedział Macierewicz. "Niech pan poda jedno nazwisko" - mówił Czempiński. "Proszę bardzo, Karol Wojtyła" - powiedział Macierewicz. "Nie donosiłem na niego" - stwierdził generał. "Robił pan to, te dokumenty zostały opublikowane" - dodał Macierewicz i na wyraźną prośbę Gruszki wrócił do zadawania pytań.
Z zadawania pytań zrezygnował Konstanty Miodowicz (PO) jeszcze zanim komisja rozpoczęła przesłuchanie Czempińskiego. Miodowicz tłumaczył, że w latach 1993-95, gdy sam był szefem kontrwywiadu Urzędu Ochrony Państwa, Czempiński był jego przełożonym. "Bardzo ceniłem sobie współpracę z panem generałem. Potem - po moim odejściu z UOP - nasze relacje nabrały charakteru towarzyskiego" - mówił Miodowicz.
Dlatego też poseł uznał, że jego udział w przesłuchaniu byłego przełożonego byłby "czymś dziwacznym, nielojalnym i bardzo niestylowym". "Proszę to traktować jako deklarację wyłączenia się z przesłuchania" - zakończył poseł PO. ss, em, pap