W "uściśleniu" podkreśliła, że "z punktu widzenia karno-procesowego ustawodawstwa Rosji nie ma sprawy Julii Tymoszenko", jest tylko "sprawa karna dotycząca oskarżenia" obecnej p.o. premiera Ukrainy o zorganizowanie próby skorumpowania wyższych urzędników rosyjskiego Ministerstwa Obrony.
Wcześniej agencja Interfax-Ukraina podała, że rosyjska prokuratura nie odstąpi od ścigania Tymoszenko. Informowała o ostrzeżeniu Ustinowa, że zostanie ona aresztowana, jeśli przekroczy granicę Rosji, gdyż "taka jest decyzja sądu". "Sprawa ta będzie prowadzona tylko zgodnie z rosyjskim prawem, ani mniej ani więcej" - powiedział Ustinow.
Były szef rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa Nikołaj Kowalow, pytany o "uściślenie" prokuratury, powiedział ukraińskiemu Interfaksowi, że sprawa karnego ścigania Tymoszenko może być zamknięta, jeśli konieczne decyzje proceduralne podejmie ukraińska prokuratura.
"Ukraińska prokuratura może ze swej strony doprowadzić +sprawę Tymoszenko+ do końca" - ocenił. "Jak rozumiemy, nasi sąsiedzi dysponują głównymi dowodami winy czy niewinności (Tymoszenko), dlatego podjęcie decyzji proceduralnej przez ukraińską prokuraturę o braku przestępstwa powinno być uwzględnione przez stronę rosyjską i nie może być prawnie podważone" - wyjaśnił Kowalow.
Rosja wydała pod koniec września ubiegłego roku nakaz aresztowania Tymoszenko, gdy odmówiła ona stawienia się w rosyjskiej prokuraturze wojskowej, która oskarżyła ją o korumpowanie urzędników Ministerstwa Obrony. Ostrzegła, że ma legalnie broń i użyje jej, jeśli ktoś zechce ją aresztować.
Tymoszenko twierdzi, że wszystkie te zarzuty są polityczne i mają związek z jej walką z poprzednim prezydentem Ukrainy Leonidem Kuczmą.
Informacja o tym, że rosyjska prokuratura nadal będzie ścigała Tymoszenko, wywołała poruszenie wśród ukraińskich polityków. Tym bardziej że powszechnie wyrażano przekonanie, iż prezydent Wiktor Juszczenko załatwił sprawę podczas poniedziałkowej wizyty w Moskwie.
Członek frakcji parlamentarnej Tymoszenko, Andrij Szkil, powtórzył, że sprawa Tymoszenko "jest czysto polityczna, zorganizowana na potrzeby ukraińskich wyborów prezydenckich". Wyraził przekonanie, że "nie wpłynie ona na stosunki z Rosją".
Poniedziałkowa nominacja Tymoszenko została odebrana przez rosyjską prasę jako "policzek" wymierzony Rosji, gdyż egeria ukraińskiej "pomarańczowej rewolucji" ma fatalne notowania na Kremlu i na rosyjskojęzycznym wschodzie Ukrainy.
Jednak ukraiński dziennik "Siegodnia", popierający w wyborach pokonanego kandydata, Wiktora Janukowycza, twierdzi, że Rosja nie ma już nic przeciwko kandydaturze Tymoszenko. Według gazety, Juszczenko powiedział po spotkaniu w Moskwie z prezydentem Władimirem Putinem, że rozmawiano o kandydaturze przyszłej premier i że osiągnięto porozumienie.
"Siegodnia" cytuje Siergieja Markowa, rosyjskiego politologa, "zbliżonego do Kremla", który ocenia, że mianowanie Tymoszenko "w żaden sposób nie zaszkodzi stosunkom" ukraińsko- rosyjskim, a wręcz przeciwnie "będzie im sprzyjać".
Analitycy ośrodka badawczego Stratfor snują hipotezę, że należy liczyć się z tym, że zdrowie Juszczenki, poważnie nadszarpnięte próbą otrucia go substancją silnie rakotwórczą, może stać się ważną kwestią w życiu politycznym Ukrainy. Może się okazać, że prezydent będzie niezdolny do pełnienia obowiązków i wtedy jego następczynią może zostać Tymoszenko.
Nazywają ją "kluczową polityczną sojuszniczką Juszczenki", której sukcesem jest "nie tylko przeciągnięcie na jego stronę skrajnych, antyrosyjskich, ukraińskich nacjonalistów, ale także zyskanie sympatii i zjednanie dla Juszczenki liczących się osobistości w Doniecku - ośrodku wpływów politycznych Janukowycza".
Źródła, na które powołuje się Stratfor, sądzą, że "współpraca z Tymoszenko na ogół jest trudna". Zwracają też uwagę na to, że sama należąc do oligarchów, odgrywała rolę w tzw. nomenklaturowej prywatyzacji na Ukrainie, a wejście do życia politycznego zawdzięcza byłemu premierowi Pawło Łazarence, odsiadującemu w USA karę za pranie pieniędzy.
"Personalne koneksje Tymoszenko mogą wprowadzić na Ukrainie nowy etap politycznej destabilizacji (...) Rewizja transakcji prywatyzacyjnych z lat 90. może dla ukraińskiej gospodarki przynieść równie szkodliwe skutki, co akcja władz rosyjskich przeciw Jukosowi" - twierdzą analitycy.
Obawy analityków wiążą się z tym, że Tymoszenko przejmie majątek państwa pod zarzutem, że został nieprawidłowo sprywatyzowany i rozdzieli nim swoich przyjaciół i rodzinę.
ss, em, pap