Ma on prawo do "promowania własnych opinii", jednak wypowiedziane w grudniu w Madrycie słowa "pokazują brak szacunku dla Polski" i są "zdecydowanie nie do przyjęcia" - czytamy w liście.
"Oczekujemy od przewodniczącego Parlamentu Europejskiego bezstronności" - kończy się list, którego autorem jest Maciej Giertych, szefa LPR w PE, który w styczniu kieruje nieformalnym klubem polskim w europarlamencie.
"List rodził się w bólach" - powiedział Maciej Giertych. Według niego najwięcej zastrzeżeń miał Marek Siwiec (SLD), którego poprawki złagodziły brzmienie listu.
Nie istnieje polska wersja listu. "Został napisany od razu angielsku, by wykluczyć ewentualne nieporozumienia związane z tłumaczeniami" - sprecyzował Giertych. Pytany, jak tłumaczyć zwrot "simplistic remarks", zasugerował raczej "prymitywne" niż "upraszczające" uwagi, mimo że słowniki podają przede wszystkim to drugie znaczenie.
Giertych wyjaśnił też, że celem listu nie jest uzyskanie dalszych wyjaśnień bądź spotkania z Borrellem. "Chcieliśmy po prostu wyrazić oburzenie" - podkreślił.
List powstał po obejrzeniu przez polskich posłów i przetłumaczeniu wideokasety z nagraniem grudniowej konferencji Foro Nueva Economia, na której Borrell miał - zgodnie z notatką polskiej ambasady w Madrycie (udostępnionej następnie eurodeputowanym i mediom) - krytyczne wypowiadać się na temat polskiego zaangażowania w Iraku, mediacjach w kryzysie ukraińskim czy polskiego nacjonalizmu.
Sam Josep Borrell zaprzeczył większości przypisywanych mu wypowiedzi, udostępniając dziennikarzom i eurodeputowanym kasetę z nagraniem madryckiej konferencji.
"Bez komentarza" - odniósł się do informacji o liście polskich posłów jeden z rzeczników Borrella.
em, pap