Premier, pytany czy jeśli wybory będą jesienią to poda się wcześniej do dymisji, odpowiedział: "Nie wyjadę na Seszele, szczególnie, że są w tej chwili, po tsunami, mało atrakcyjne, tylko będę dalej wypełniał swoje obowiązki".
Dodał, że nie zamierza podawać rządu do dymisji, ponieważ "jest to niepraktyczny sposób wymuszania terminu wyborów". Jednocześnie zaznaczył, że nadal będzie próbował przekonać SLD do poparcia wiosennego terminu wyborów.
Premier ma nadzieję, iż 5 maja Sejm przyjmie uchwałę o skróceniu kadencji. Zaznaczył, że także na piątkowym spotkaniu nakłaniał polityków Sojuszu, aby poparli wiosenny termin wyborów.
Szef SLD Józef Oleksy pytany, czy premierowi udało się przekonać posłów Sojuszu, odparł: "My uważamy, że sprawa terminu wyborów to nie jest sprawa rządu. Rząd będzie rządził tak długo, jak sam pan premier uzna i jak długo będzie trwać kadencja".
"Czyli pan premier usłyszał, że ma się nie mieszać?" - chciał wiedzieć jeden z dziennikarzy. "Nie, to jest pana interpretacja" - odpowiedział Oleksy. "Mieszam się" - wtrącił premier.
Ostateczną decyzję w sprawie terminu wyborów SLD podejmie w poniedziałek podczas posiedzenia Rady Krajowej. Wbrew wcześniejszym zapowiedziom, SLD raczej nie będzie chciał skrócenia kadencji Sejmu. Jak wynika z wypowiedzi polityków Sojuszu, Rada zapewne opowie się za przeprowadzeniem wyborów parlamentarnych w konstytucyjnym terminie - jesienią.
Oleksy poinformował, że piątkowe spotkanie było poświęcone ustaleniem priorytetów legislacyjnych rządu i SLD, "tak by był to jeden pakiet preferencyjny", a także m.in. realizacji Narodowego Planu Rozwoju.
ks, pap