Główne uroczystości, związane z wejściem w życie protokołu, odbyły się w Kioto, dawnej cesarskiej stolicy Japonii, gdzie protokół został podpisany 16 lutego 1997 r. jako załącznik do ramowej Konwencji ONZ o zmianach klimatycznych.
W czasie ceremonii w Kioto wystąpiła laureatka Pokojowej Nagrody Nobla z 2004 r., kenijska działaczka ekologiczna Wangari Maathai. Odczytano także przesłania sekretarza generalnego ONZ Kofiego Annana i przewodniczącego Komisji Europejskiej Jose Manuela Durao Barroso.
"Powinniśmy nadal zmniejszać emisję (gazów), a nawet dokonać głębszych cięć, abyśmy mogli wygrać bitwę ze zmianami klimatu" - brzmiało oświadczenie Barroso.
Różnego rodzaju uroczystości, związane z wejściem w życie Protokołu, odbywały się na całym świecie. W Berlinie i w Paryżu w niebo miały wzbić się balony z napisem "Kioto 2005 - przyłączcie się do nas!", adresowane do krajów, które nie zdecydowały się na ratyfikację protokołu, zwłaszcza do Stanów Zjednoczonych.
W związku z wejściem Protokołu w życie sekretarz wykonawczy ONZ ds. zmian klimatycznych Joke Waller-Hunter powiedziała: "Musimy wiedzieć, że Protokół z Kioto jest pierwszym krokiem, ale nie wystarczy, żeby rozwiązać problem".
Podobną opinię wyraził wiceminister spraw zagranicznych Rosji Jurij Fiedotow: "Protokół z Kioto sam nie może rozwiązać wszystkich problemów, mających wpływ na środowisko i klimat - mówił. - Jednak dołożymy wszelkich starań, aby wprowadzić go w życie".
Komisarz UE ds. środowiska Stawros Dimas powiedział, że prawdopodobnie Europa nigdy nie przekona USA do ratyfikacji protokołu. "My zmniejszamy emisję (...), a oni ją zwiększają" - mówił.
W opinii duńskiego krytyka ugrupowań ekologicznych i autora książki "Sceptyczny obrońca środowiska" Bjoerna Lomborga zamiast wydawać pieniądze na projekty takie jak ograniczenie emisji gazów cieplarnianych odpowiedzialnych za zmiany klimatyczne - świat powinien skoncentrować się na rzeczywistych problemach ludzkości: AIDS, malarii oraz głodzie, które zagrażają krajom rozwijającym się.
Według Lomborga, jeśli kraje uprzemysłowione naprawdę zechcą spełnić przyjęte w Protokole z Kioto zobowiązania, będą musiały wydawać na ten cel 150-300 miliardów dolarów rocznie.
Podczas uroczystości w Berlinie i w Paryżu w niebo wzbiły się balony z napisem "Kioto 2005 - przyłączcie się do nas!", adresowane do krajów, które nie zdecydowały się na ratyfikację protokołu, zwłaszcza do Stanów Zjednoczonych.
Jak napisał amerykański dziennik "The New York Times" George W. Bush przedstawił amerykańskiemu Kongresowi plan ograniczenia emisji gazów cieplarnianych wytwarzanych przez elektrownie. Krytycy Busha próbują jednak dowieść, że prezydencki projekt nie wpłynie na zwiększenie czystości powietrza.
Według gazety, noszący nazwę "Czyste Nieba" plan przewiduje zmniejszenie emisji rtęci, dwutlenku siarki i tlenków azotu do powietrza o około 70 procent. Zakłada wprowadzenie trwałych ograniczeń na terenie całych Stanów Zjednoczonych, co oznacza, że bez względu na to, ile energii w przyszłości wyprodukuje elektrownia, ilość zanieczyszczeń nie będzie mogła się zwiększyć. Dzięki temu, w porównaniu z 1970 rokiem poziom zanieczyszczeń w atmosferze nad USA do 2018 roku zmniejszyłby się o około 90 proc.
Jednak przeciwnicy Busha mówią - pisze "NYT" - że istnieje już ustawa ograniczająca emisję gazów cieplarnianych do atmosfery. Twierdzą oni, że tzw. ustawa o czystym powietrzu przewiduje do 2012 roku zmniejszenie ilości gazów nawet do 93 procent w porównaniu z 1970 rokiem. Jednak jak zauważa dziennik, ta ustawa wymaga sporządzenia indywidualnych projektów dla każdego stanu, miejscowości czy nawet elektrowni i dlatego też wprowadzenie jej w życie trwałoby o wiele dłużej niż plan Busha.
Jak dodaje "New York Times", demokraci z entuzjazmem głosowaliby za projektem, gdyby w przeciwieństwie do Busha zaproponował go np. wiceprezydent USA w latach 1993-2001 i późniejszy kandydat na prezydenta Al Gore. Z racji tego, że jest to plan Busha, krytykują go - tak jak wiele innych prezydenckich decyzji - demokraci, ekologowie. W krytykę włączają się różne redakcje, a nawet postaci z kreskówek.
O propozycji Busha wspomina także w środę brytyjski dziennik "Financial Times". Niektórzy w Stanach Zjednoczonych zarzucają Bushowi, że próbuje wprowadzić protokół z Kioto tylnymi drzwiami - pisze gazeta.
ks, pap