Rycerze prawicy ostrzą miecze na komunistycznego smoka, mimo że bestia zdechła prawie szesnaście lat temu Kończąca się kadencja parlamentu skłania do podsumowań. Recenzja ostatnich czterech lat jest dosyć prosta. Gołym okiem widać, że nie wydarzyło się nic nowego. Rządzący Sojusz Lewicy Demokratycznej skopiował wszystkie błędy AWS. Upojony wyborczym sukcesem potraktował państwo jak osobistą zdobycz i zamiast realizować interesy środowisk, które wyniosły go do władzy, wszedł w buty poprzedników i zawłaszczył, co tylko mógł. W żerowaniu na organizmie państwa okazał się jeszcze bardziej zachłanny od ekipy AWS, chociaż wydawało się, że to rekord trudny do pobicia.
Najlepiej pokazał to przykład mediów. Pomysłem AWS było powołanie Telewizji Familijnej, prywatnego przedsięwzięcia finansowanego z naruszeniem norm przyzwoitości przez największe spółki kontrolowane przez państwo. Nowa grupa trzymająca władzę poszła jeszcze dalej. Postanowiła tak zmienić ustawę medialną, by największa transakcja na tym rynku, jaką było nabycie Polsatu przez Agorę, mogła dojść do skutku jedynie po zainkasowaniu przez nich gigantycznej łapówki - 17,5 mln dolarów.
Symbolem SLD-owskiej pazerności stał się łódzki poseł Andrzej Pęczak, który za luksusowego mercedesa gotów był sprzedać wszystko i wszystkich. Ale problemu nie da się sprowadzić wyłącznie do jego osoby. Nie funkcjonował przecież na bezludnej wyspie. Jego łódzkie otoczenie nie mogło nie widzieć, co się dzieje. Tymczasem nikomu to w SLD nie przeszkadza. Nadal łódzką organizacją kierują koledzy Pęczaka, latami tolerujący jego zachowanie.
Analogie widać nie tylko po stronie rządowej. Stare wzory kopiuje również opozycja. Jej liderzy zachowują się jak klony Leszka Millera sprzed czterech lat. W ich wystąpieniach dominuje wszechwładny ton krytyki. Trwa licytacja pomysłów rozbiórkowych, w których na plan pierwszy wysuwają się hasła lustracyjne i dekomunizacyjne. Dzielni rycerze prawicy ostrzą miecze na komunistycznego smoka i wcale im nie przeszkadza, że bestia zdechła prawie szesnaście lat temu. Ożywiają ją na siłę, bo wizja antykomunistycznej krucjaty pozwala uciekać od pytań, na które nie mają dobrych odpowiedzi. A są to kwestie o podstawowym znaczeniu dla milionów Polaków. Ludzie chcieliby wiedzieć, jak PO i PiS zamierzają prowadzić politykę gospodarczą i społeczną, jak chcą uzdrawiać finanse publiczne i wykorzystywać europejską szansę. Takich pytań cisną się dziesiątki i na żadne nie ma odpowiedzi. Co najwyżej, studiując partyjne programy, można dojść do wniosku, że bardzo mało jest spraw, w których PO i PiS przemawiałyby wspólnym głosem.
Zapowiadany przez prawicę wielki przełom może się więc zamienić w zwykły poślizg, co już w przeszłości się zdarzało. Tylko jak to zniosą ludzie, w których jest coraz więcej niecierpliwości.
Symbolem SLD-owskiej pazerności stał się łódzki poseł Andrzej Pęczak, który za luksusowego mercedesa gotów był sprzedać wszystko i wszystkich. Ale problemu nie da się sprowadzić wyłącznie do jego osoby. Nie funkcjonował przecież na bezludnej wyspie. Jego łódzkie otoczenie nie mogło nie widzieć, co się dzieje. Tymczasem nikomu to w SLD nie przeszkadza. Nadal łódzką organizacją kierują koledzy Pęczaka, latami tolerujący jego zachowanie.
Analogie widać nie tylko po stronie rządowej. Stare wzory kopiuje również opozycja. Jej liderzy zachowują się jak klony Leszka Millera sprzed czterech lat. W ich wystąpieniach dominuje wszechwładny ton krytyki. Trwa licytacja pomysłów rozbiórkowych, w których na plan pierwszy wysuwają się hasła lustracyjne i dekomunizacyjne. Dzielni rycerze prawicy ostrzą miecze na komunistycznego smoka i wcale im nie przeszkadza, że bestia zdechła prawie szesnaście lat temu. Ożywiają ją na siłę, bo wizja antykomunistycznej krucjaty pozwala uciekać od pytań, na które nie mają dobrych odpowiedzi. A są to kwestie o podstawowym znaczeniu dla milionów Polaków. Ludzie chcieliby wiedzieć, jak PO i PiS zamierzają prowadzić politykę gospodarczą i społeczną, jak chcą uzdrawiać finanse publiczne i wykorzystywać europejską szansę. Takich pytań cisną się dziesiątki i na żadne nie ma odpowiedzi. Co najwyżej, studiując partyjne programy, można dojść do wniosku, że bardzo mało jest spraw, w których PO i PiS przemawiałyby wspólnym głosem.
Zapowiadany przez prawicę wielki przełom może się więc zamienić w zwykły poślizg, co już w przeszłości się zdarzało. Tylko jak to zniosą ludzie, w których jest coraz więcej niecierpliwości.
Więcej możesz przeczytać w 8/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.