Sędzia Jan Dela podczas piątkowej rozprawy zdecydował, że wyrok w tej sprawie może zostać wydany dopiero wtedy, gdy zostanie zakończone postępowanie spadkowe wobec męża i czworga dzieci zmarłej kobiety oraz postępowanie opiekuńcze nad 16-letnią córką powódki z poprzedniego małżeństwa (jej ojciec także nie żyje).
Pełnomocnik małżeństwa Tadeusz Kosior powiedział dziennikarzom po rozprawie, że prawdopodobnie podniesie kwotę roszczeń do 700-800 tys. zł. odszkodowania i renty dla dwóch niepełnoletnich córek i męża.
Proces toczący się przy drzwiach zamkniętych przed Sądem Okręgowym w Rzeszowie został wytoczony z powództwa cywilnego. Zakończył się 18 lutego, a ogłoszenie wyroku zaplanowano na 4 marca. Jednak kilka dni później kobieta zmarła.
Pragnący zachować anonimowość małżonkowie domagali się od Skarbu Państwa (reprezentowanego przez ministra zdrowia) 480 tys. zł, w tym 360 tys. zł zadośćuczynienia i 120 tys. zł odszkodowania za doznane od społeczeństwa krzywdy i szykany oraz utratę możliwości zarobkowania.
Był to już drugi proces w tej sprawie. Rozpoczął się powtórnie w październiku 2003 roku, po tym, gdy w kwietniu 2003 roku Sąd Apelacyjny w Rzeszowie zdecydował o zwróceniu sprawy do ponownego rozpatrzenia.
Początkowo żądana kwota zadośćuczynienia wynosiła 260 tys. zł - 200 tys. dla kobiety i 60 tys. dla mężczyzny. Jednak ze względu na pogarszający się wówczas stan zdrowia kobiety, pełnomocnik powodów Tadeusz Kosior zdecydował o podniesieniu w ponownym procesie wnioskowanej kwoty zadośćuczynienia dla niej do 300 tys. zł.
W listopadzie 2002 roku rzeszowski sąd okręgowy przyznał małżeństwu łącznie 70 tys. zł zadośćuczynienia - kobiecie 50 tys., a jej mężowi 20 tys. Sąd oddalił natomiast część powództwa dotyczącą odszkodowania. Od tego wyroku odwołały się obie strony.
Małżonkowie w 1996 roku oddali w łańcuckim (Podkarpackie) szpitalu krew dla matki mężczyzny. Po przebadaniu krwi Wojewódzka Stacja Krwiodawstwa w Rzeszowie ustaliła, że krew mężczyzny jest zakażona wirusem HIV i wezwała nosiciela do zgłoszenia się. Jednak list nie dotarł do niego i wrócił z adnotacją "adresat się wyprowadził".
Według pełnomocnika pokrzywdzonych, taka notatka została sporządzona na podstawie opinii sąsiada. W rzeczywistości małżonkowie nadal mieszkali pod podanym adresem. W związku z nieotrzymaniem zawiadomienia, mężczyzna przez cztery lata nie był świadomy, że jest nosicielem wirusa i zaraził swoją żonę.
Małżonkowie o zakażeniu dowiedzieli się w 2000 roku, gdy mężczyzna poważnie zachorował na posocznicę (zakażenie krwi). Przeprowadzone wówczas badania wykazały obecność wirusa HIV. Zdaniem pokrzywdzonych, stacja krwiodawstwa mogła i powinna skontaktować się z nimi już cztery lata wcześniej.
Zakażeni małżonkowie oraz dwoje niepełnoletnich dzieci po występie w programie telewizyjnym byli szykanowani, stracili pracę i musieli zmienić miejsce zamieszkania.
ks, pap