2 lutego redaktor naczelny "Rz" Grzegorz Gauden wręczył Wildsteinowi wypowiedzenie umowy o pracę. Dzień wcześniej bronił swego publicysty, którego czyn był krytykowany m.in. na łamach "Gazety Wyborczej". Następnego dnia Gauden napisał jednak w swej gazecie, że "sprawa wykracza poza kwestie etyki dziennikarskiej i że została powszechnie odebrana jako działanie polityczne". .
Wildsteina bronili jego redakcyjni koledzy, którzy podpisali się pod listem otwartym do Gaudena prosząc go o przywrócenie zwolnionego do pracy. Kilkaset osób, także dziennikarzy innych redakcji, wzięło udział w pikiecie przeprowadzonej pod siedzibą tej gazety. Gauden zdania nie zmienił.
"Profesjonalizm i rzetelność dziennikarska Bronisława Wildsteina nie były nigdy przez pracodawcę kwestionowane" - napisał w odwołaniu do sądu pracy pełnomocnik dziennikarza mec. Piotr Ł. Andrzejewski. Jego zdaniem, wypowiedzenie rażąco narusza zasady niedyskryminowania pracownika ze względu na jego poglądy polityczne i pozaredakcyjną działalność publiczną - stanowi więc nadużycie prawa pracy. Wypowiedzenie godzi też w prawa dziennikarzy, bo jest próbą podporządkowania dziennikarza w zakresie przekraczającym obowiązki redakcyjne - poglądom pracodawcy, ogranicza więc prawo dziennikarzy do działalności publicznej poza miejscem pracy - uznał prawnik Wildsteina.
Adwokat wywodzi, że Wildstein, poza wykonywaniem swych redakcyjnych obowiązków, angażował się też "w obronę prawa do informacji w oparciu o obowiązujące teoretycznie w Polsce konstytucyjne wartości", choć realizacja tych wartości, jego zdaniem, "budziła i budzi zastrzeżenia".
Adwokat Wildsteina wymienia tu zasadę równego dla wszystkich obywateli dostępu do gromadzonych na ich temat urzędowych informacji, także tych dotyczących osób publicznych obecnie i w przeszłości - to w obronie tych praw występował, według mec. Andrzejewkiego, Wildstein. Prawa te jednak - twierdzi adwokat - ogranicza ustawa o IPN. Dzieje się tak dlatego, że ustawa ta "reglamentuje i uzależnia od decyzji uznaniowej dostęp do gromadzonych przez totalitarny system komunistyczny materiałów dotyczących osób inwigilowanych i inwigilujących".
To zaś - jak czytamy w piśmie procesowym - uniemożliwia równe korzystanie z konstytucyjnych praw i wolności takich jak np. żądanie sprostowania lub usunięcia informacji nieprawdziwych, niepełnych lub zebranych niezgodnie z prawem, bo treść zebranych informacji nie jest znana osobom, które mogłyby tego żądać. "Wśród osób mających reglamentowany dostęp do tych informacji są dziennikarze" - pisze mec. Andrzejewski.
Podkreśla on, że Wildstein nie skorzystał z prawa do informacji zawartych w "teczkach" przechowywanych przez IPN, natomiast "realizując ustawowe przyzwolenie na udzielanie informacji na temat zakresu zgromadzonych dokumentów oraz do publikacji wykazu posiadanych przez IPN dokumentów (...) upublicznił katalogowy indeks osób, które mogą być zainteresowane upominaniem się o swoje prawa w związku z posiadaniem przez IPN dokumentacji gromadzonej przez opresyjny system totalitarny na ich temat.
Działanie to - według adwokata - stało się przedmiotem "histerycznej, szkodliwej i insynuacyjnej kampanii", pod presją której ugiął się Gauden wypowiadając Wildsteinowi umowę o pracę "pod enigmatycznym i obiektywnie nieuzasadnionym pretekstem +całkowitej utraty zaufania pracodawcy do pracownika zajmującego stanowisko dziennikarskie+".
em, pap