Osoby, o których mówił Wieczerzak, zaprzeczyły jego zeznaniom i wskazały, że hipotezy b. prezesa są formą jego obrony. O klubie Wieczerzak mówił podczas pierwszego przesłuchania na początku marca i przedstawiał go jako grupę osób związanych m.in. z Pałacem Prezydenckim, mającą wpływać na prywatyzację PZU.
W czwartek do klubu zaliczył prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, premiera Marka Belkę, prezesa BIG Banku Gdańskiego (obecnie Millennium) Bogusława Kotta, obecnego prezesa PZU Cezarego Stypułkowskiego, b. prezes NBP Hannę Gronkiewicz-Waltz, doradcę ekonomicznego Platformy Obywatelskiej, b. wiceministra finansów Stefana Kawalca, senatora Bloku Senat 2001 Andrzeja Wielowieyskiego. Nie wykluczył, że członkiem klubu jest także redaktor naczelny "GW" Adam Michnik, a dziennikowi zarzucił prowadzenie nagonki na siebie, która doprowadziła do wydłużenia jego aresztu. W ocenie świadka, rząd Jerzego Buzka był manipulowany przez "klub Krakowskiego Przedmieścia".
Obecny i przyszły premier zaprzeczają
To kłamstwa - ocenił zeznania Wieczerzaka Belka. "Grzegorz Wieczerzak jest osobą, wobec której postawione są poważne zarzuty o charakterze karnym. W takiej sytuacji on robi wszystko, aby uratować, osłabić wagę zarzutów, które są wobec niego stawiane" - powiedział.
Zeznaniom Wieczerzaka zaprzecza także Jan Rokita, którego - według b. prezesa - łączyły z nim relacje towarzyskie, biznesowe i polityczne, zaś PZU Życie dotowało stowarzyszenia, którymi kierowali politycy SKL - poprzedniej partii Rokity (spółka miała np. przekazać pieniądze organizacji fundującej stypendia dzieciom wiejskim). Zdaniem Wieczerzaka, obecność Kawalca w PO jest "próbą przeniesienia wpływów klubu (Krakowskiego Przedmieścia - PAP) na przyszły układ polityczny".
Już w maju 2004 roku Rokita zapewniał, że nie miał z Wieczerzakiem związków ani towarzyskich, ani biznesowych, ani finansowych. W czwartek Rokita powiedział, że zamierza zaskarżyć b. szefa PZU Życie ze względu na składanie fałszywych zeznań. Zapewnił też, że zamierza nadal korzystać z wiedzy Kawalca.
Wieczerzak zeznał też, że na początku 2000 roku rozmawiał z Belką, który był wtedy członkiem rady nadzorczej BIG BG, w przerwie walnego zgromadzenia tego banku. Rozmowa miała dotyczyć sposobu głosowania PZU Życie na walnym zgromadzeniu BIG BG, a Belka miał Wieczerzakowi grozić za "nieracjonalne zachowanie". Świadkiem tego spotkania był - według Wieczerzaka - Leszek Miller. Także tym zeznaniom Belka zaprzeczył.
W styczniu 2000 roku Wieczerzak razem z prezesem PZU Władysławem Jamrożym wstrzymał się od głosowania na tym zgromadzeniu, co umożliwiło wówczas przejęcie na okres kilku miesięcy przez Deutsche Bank kontroli nad BIG BG. BIG BG miał wtedy 10 proc. akcji PZU.
Na dzień przed podpisaniem umowy prywatyzacyjnej PZU, Jamroży i Wieczerzak zawarli umowę z DB o zbyciu posiadanych przez grupę PZU akcji BIG BG. Umowę tę znaleziono niecałe dwa miesiące potem w sejfie w siedzibie spółki. Sprzedany przez nią pakiet akcji dawał DB kontrolę nad BIG BG. Zdaniem Wieczerzaka umowa zbycia posiadanych przez PZU akcji BIG Banku Gdańskiego Deutsche Bankowi nie była tajna - wiedzieli o niej np. pracownicy Biura Inwestycji Finansowych PZU.
Dodał, że - jego zdaniem - w umowie prywatyzacyjnej PZU została przewidziana możliwość przejęcia BIG BG przez DB, bowiem zawierała informację, że niemiecki bank jest w trakcie uzyskiwania zgody nadzoru bankowego na przekroczenie 25 proc. akcji BIG BG. Jego zdaniem Skarb Państwa liczył się z tym, że może się zmienić podmiot kontrolujący BIG BG.
Akcje za posady
Bogdan Lewandowski (SdPl) przedstawił fragmenty zeznań Wieczerzaka w prokuraturze apelacyjnej w Gdańsku, w których potwierdza on, że sprzedaż akcji BIG BG na rzecz Deutsche Banku miała zagwarantować posady Wieczerzakowi i Jamrożemu. Wieczerzak potwierdził treść tych zeznań.
Wynika z nich, że Jamroży zorientował się, że po sprzedaży 30 proc. akcji PZU w 1999 roku i planowanym w przyszłości wejściu PZU na giełdę oraz dokupieniu kolejnego pakietu akcji przez Eureko, akcjonariusz ten będzie mógł zmienić władze spółki. Jamroży stwierdził wówczas, że "jak tak", to PZU i PZU Życie będzie mogło sprzedać posiadane akcje BIG BG.
Dotychczas zarówno Jamroży, jak i Wieczerzak tłumaczyli w swoich zeznaniach, że sprzedaż akcji BIG BG na rzecz Deutsche Banku, na podstawie umowy podpisanej wieczorem w przeddzień prywatyzacji PZU, była wyłącznie decyzją biznesową, która dawała zyski PZU.
Wieczerzak tłumaczył, że ani on, ani Jamroży nie wiedzieli, że następnego dnia będzie podpisana umowa prywatyzacyjna i podpisanie umowy z DB nie miało z tym związku. Jerzy Czepułkowski (SLD) przypomniał zaś, że zarówno Jamroży, jak i Wieczerzak zostali zaproszeni na uroczystą kolację z okazji podpisania umowy prywatyzacyjnej.
Ponadto - jak pamiętają dziennikarze i jak wynika z archiwum PAP - Jamroży był na konferencji prasowej w ministerstwie skarbu w dniu podpisania umowy prywatyzacyjnej. Poza tym w czwartek, 4 listopada, czyli w przeddzień podpisania umowy ówczesna wiceminister skarbu Alicja Kornasiewicz powiedziała PAP, że podpisanie umowy o sprzedaży 30 proc. akcji PZU "jest możliwe w tym tygodniu".
"Nie mogę już słuchać, jak pan Wieczerzak wpuszcza komisję w maliny. Ten człowiek oskarża wszystko i wszystkich, nie mając żadnych dowodów. W związku z tym chciałem podważyć wiarygodność całych jego wywodów" - powiedział PAP Czepułkowski. Zdaniem posła, prezesi chcieli "mieć w ręku narzędzie do szantażu, zarówno Eureko, BIG BG, jak i ministra skarbu".
Posłowie pytali Wieczerzaka o Telewizję Familijną. Jego zdaniem, prawdopodobnie pomysłodawcą Telewizji Familijnej był Wiesław Walendziak, który potem "czynnie uczestniczył w jej tworzeniu". Wśród polityków, którym zależało na założeniu Telewizji, Wieczerzak wymienił przede wszystkim Mariana Krzaklewskiego i Mirosława Kaszę.
Dodał, że odbył w tej sprawie kilka spotkań. Przypomniał sobie o jednym z nich - w Pałacyku Srebrnym w Płocku - w którym, oprócz Krzaklewskiego i Kaszy, brali udział także Andrzej Modrzejewski, Władysław Jamroży oraz jeden z franciszkanów. Według Wieczerzaka, Kasza prosił go o poparcie swojej kandydatury do rady nadzorczej TV Familijnej z ramienia PZU Życie. Ostatecznie polityk ten znalazł się jednak w firmie Prokom, która również była inwestorem w TV Familijnej. PZU Życie w sumie zainwestowało w Telewizję 25 mln zł.
Wieczerzak dziwił się, że z powodu inwestycji w TDA TFI (fundusz EEF IV) ma zarzut prokuratorski, natomiast prokuratura nie interesowała się inwestycjami PZU Życie w Telewizję Familijną. "Z inwestycji w Telewizję Familijną nie wróciła ani jedna złotówka. Z inwestycji w Fundusz EEF IV do PZU wróciła całość pieniędzy" - mówił. PZU Życie zainwestowało w ten fundusz 225 mln zł. Fundusz ten był kojarzony z lewicą, m.in ze względu na pracę w nim Leszka Millera juniora.
Wieczerzak zeznał, że PZU Życie przekazało też jednorazowo na rzecz fundacji "Porozumienie bez Barier" Jolanty Kwaśniewskiej kilkadziesiąt tysięcy złotych. Sprecyzował, że darowizna została przez fundację rozliczona, a pieniądze przekazano z tzw. funduszu prewencyjnego, który zgodnie ze swoimi celami finansuje m.in. rehabilitację, leczenie lub cele związane z oświatą zdrowotną.
Zdaniem prezesa, przy prywatyzacji PZU doszło do nieprawidłowości, o czym poinformował w raporcie przekazanym wiosną 2001 minister Kameli-Sowińskiej. Zeznał, że zwracał uwagę przede wszystkim na nieprawidłowości związane z przydziałem akcji pracowniczych PZU. Na raport - jak relacjonował - miała zareagować "burzliwie, łącznie z groźbami i żądaniem ode mnie natychmiastowego odejścia ze stanowiska".
ks, pap