Gratulacje dla Talabaniego przesłał amerykański Biały Dom i przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso. Również rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow wyraził zadowolenie z powołania prezydenta, choć zwrócił uwagę, że tworzenie nowych władz przebiega powoli. Talabani został zaprzysiężony przeszło dwa miesiące po historycznych wyborach powszechnych z 30 stycznia.
"Przysięgam na Boga, że dołożę wszelkich starań, aby zachować niepodległość i suwerenność Iraku oraz jego demokratyczny i federalny ustrój - powiedział Talabani. - Biorę Boga na świadka, że będę działał, by utrzymać wszystkie swobody oraz niezależność sądownictwa" - dodał.
Gdy skończył, w sali obrad rozległa się burza oklasków, a Talabani wzniósł do góry ręce na znak tryumfu.
Przemawiając po złożeniu przysięgi, Talabani zaproponował amnestię dla partyzantów irackich, by "dać im szansę" na włączenie się w życie nowego Iraku. "Trzeba znaleźć polityczne i pokojowe rozwiązanie" konfliktu - powiedział.
Zaraz po Talabanim zostali zaprzysiężeni dwaj wiceprezydenci: szyita Adil Abdel Mahdi, dotychczasowy minister finansów, i arabski sunnita Ghazi Jawer, do wtorku tymczasowy prezydent Iraku.
Talabani był tak przejęty, że po przemówieniu inauguracyjnym zszedł z podium zapomniawszy ogłosić, iż Rada Prezydencka mianuje Dżafariego nowym premierem. Gdy wrócił, aby to oznajmić, większość stacji telewizyjnych już przerwała transmisję z posiedzenia.
Dżafari nie wyglądał jednak na poirytowanego i powiedział dziennikarzom, że "dzień dzisiejszy jest krokiem naprzód w procesie demokratycznym". Obiecał też, że skompletuje swój gabinet w ciągu "maksimum dwóch tygodni".
Ustępujący tymczasowy premier Ijad Alawi, świecki szyita, złożył rezygnację, ale ma kierować pracami resortów rządowych do czasu, gdy Dżafari sformuje gabinet i uzyska wotum zaufania w parlamencie.
Nominacja Dżafariego na najpotężniejsze obecnie stanowisko w państwie, zgłoszona w parlamencie przez nowego prezydenta Iraku, Dżalala Talabaniego, nie była niespodzianką, bo jego kandydaturę uzgodnili już jakiś czas temu przywódcy głównych ugrupowań w parlamencie.
Dżafari musiał jednak czekać na nominację kilka tygodni, bo koalicja szyicka, która zdobyła w 275-miejscowym parlamencie nieco ponad połowę mandatów (140), i drugi najsilniejszy blok, Sojusz Kurdyjski (77 mandatów) spierały się o podział innych najważniejszych stanowisk i o niektóre założenia przyszłej stałej konstytucji Iraku. Kurdowie domagali się od szyickich partii religijnych gwarancji, że stała konstytucja zachowa swobody demokratyczne, w tym równouprawnienie kobiet, nie podporządkuje całego prawodawstwa islamowi i utrzyma ustrój federalny zapewniający autonomię ich regionu.
58-letni Dżafari, z wykształcenia lekarz, jest umiarkowanym konserwatystą. Za Saddama Husajna działał jakiś czas w podziemiu, a w roku 1980 uciekł przed prześladowaniami do Iranu, gdzie spędził 10 lat, po czym przeniósł się do Londynu i stamtąd aż do wiosny 2003 roku kierował szyicką opozycją na uchodźstwie.
Posiedzeniu parlamentu towarzyszyły wzmożone środki ostrożności. Wstępu na galerię w Centrum Konferencyjnym, gdzie toczyły się obrady, nie miał nawet pracujący tam na co dzień personel sił stabilizacyjnych. Nad silnie strzeżoną Zieloną Strefą w centrum Bagdadu, gdzie znajduje się Centrum, krążyło kilkanaście amerykańskich śmigłowców.
Tym razem nie było słychać pocisków moździerzowych, które wybuchały w pobliżu Strefy podczas wcześniejszych posiedzeń parlamentu. Jednak w Tal Afar (Irak północno-zachodni) zamachowiec- samobójca wysadził się w powietrze w swoim samochodzie w pobliżu amerykańskiego konwoju wojskowego, raniąc 19 irackich cywilów.
W Muhammadii, około 100 km na zachód od Bagdadu, znaleziono w czwartek zwłoki 11 Irakijczyków, którzy pracowali w pobliskiej amerykańskiej bazie wojskowej.
ks, pap