Polakom pomarańcze wyjątkowo zasmakowały. Nie ma się co dziwić. Juszczenko jedną wizytą zapowiedział załatwienie większość spraw, które do tej pory stały w miejscu. Zgodzimy się na cmentarz, odwrócimy rurę z ropą, dostarczymy razem gaz. I bardzo dobrze. Kłopot tylko w tym, że takie natychmiastowe załatwienie wszystkiego jest - w stosunkach między państwami - rzadko spotykane. Inna sprawa, że kiedyś podobnie mówił Leonid Kuczma.
Słowa prezydenta Juszczenki nie mają nic wspólnego ze strategią poprzedniego prezydenta. Kuczma zwodził, manipulował i uciekał od podejmowania jakichkolwiek decyzji. Po jego wizytach wszystko było załatwione, dopiero potem okazywało się, że odmownie. Zwłaszcza w sprawach, które miałyby jakiekolwiek większe implikacje międzynarodowe. Dość powiedzieć, że rurociąg Odessa-Brody, to dziecko Juszczenki, który był wówczas premierem. Teraz więc ma być inaczej. Rurociąg ten to dziś największy problem polsko-ukraiński. Ukraina zobowiązała się w zeszłym roku przez trzy lata transportować ropę w tzw. rewersie. Od 2001 r., kiedy to rura została zbudowana Rosjanie zrobili bardzo dużo, by zmarginalizować jej rolę. Moskwa zaangażowała się w kilka innych projektów (np. rurociąg "prawosławny" przez Bułgarię) omijających Cieśninę Bosfor. Rurociąg z Odessy stoi dziś przed bardzo poważnym problemem braku dostawców. A to powoduje, że mało kto będzie się interesował inwestowaniem w przedłużenie go do Płocka. Podobnie jest z Cmentarzem Orląt Lwowskich. Rada Lwowa jest zdominowana jest przez ludzi z bloku Juszczenki, tyle, że trochę bardziej radykalnych. Atmosfera w całym mieście, wobec Polaków nie jest najlepsza. Niewiele zmieniło się też podczas pomarańczowej rewolucji. Oznacza to, że nowy prezydent będzie w zasadzie musiał zmusić radnych do przyjęcia jego punktu widzenia. I im szybciej tym lepiej. Juszczenko zaangażował się - całkiem słusznie - w polityce zagranicznej. Niedługo na Ukrainie prawdopodobnie nastąpi pierwsza fala niezadowolenia spowodowana zbyt wysokimi oczekiwaniami wobec jego ekipy. Wtedy jego pozycja może być słabsza.
Grzegorz Sadowski