Akcja tego filmu, mającego w zbliżeniu pokazywać codzienną pracę kwatery głównej ONZ w Nowym Jorku, jest tak sztampowa i przewidywalna, aż zęby bolą. Konflikt, na którym oparto "Tłumaczkę", jest osadzony w modnej obecnie globalnej scenerii (akcja filmu co chwila przeskakuje między Afryką i Nowym Jorkiem), ale ani na jotę nie podnosi to jego wartości. Reżyser nie skorzystał nawet z takiego samograju filmowego, jakim są przepiękne naturalne plenery "Czarnego Lądu". Poszedł po najmniejszej linii oporu: z grubsza naszkicował czarny i biały charakter filmu, nieudolnie dorobił głębię (traumatyczne dzieciństwo, rozpad małżeństwa) mającą uzasadniać wybory moralne głównych bohaterów. Przewidywalna końcówka dopełnia czary goryczy.
Film jest nieudolny także z powodu osadzenia jego akcji w kwaterze głównej ONZ. Ta organizacja przeżywa właśnie największy kryzys w swej historii - sparaliżowana Rada Bezpieczeństwa nie jest w stanie podejmować ważnych decyzji, a na sekretarza generalnego Kofiego Annana spadają coraz poważniejsze oskarżenia o nadużycia dokonywane przez pracowników ONZ, a nawet jego syna. Tymczasem w filmie organizacja dzielnie walczy o lepsze jutro świata pozując na jedną z kluczowych postaci światowej polityki. Kidman wygląda przepięknie w roli szeregowej pracownicy ONZ z błyskiem w oczach broniącej słusznej sprawy, ale nie przysłania to uwiądu starczego, na jaki organizacja obecnie umiera.
Agaton Koziński
"Tłumaczka" ("The Interpreter"), reż. Sydney Pollack, USA/Wielka Brytania, 2005