W opinii Giertycha sprawa zatrzymania Tylickiego, ze względu na rangę prawną złamanych przepisów, naruszeń kodeksu postępowania karnego i kodeksu karnego, jest znacznie poważniejsza od zatrzymania b. prezesa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego.
"Pan Tylicki siedzi niewinnie". "Został wrobiony w całą sprawę przez ABW i przez te same osoby, które są odpowiedzialne za zatrzymanie Modrzejwskiego, po to, by uderzyć w przewodniczącego Józefa Gruszkę" - powiedział. "Znajdziemy te osoby. Jeśli nie w tej kadencji, to w następnej". "Ta sprawa jest grubym skandalem. W państwie prawa zastosowano metody rodem z czasów stalinowskich. Nie może być tak, że prokuratura będzie zamykała ludzi tylko za to, że są przestępstwa, które mogą popełnić. (...) Jestem wstrząśnięty decyzją prokuratury i decyzją sądu o przedłużeniu aresztu. Tak po prostu nie wolno" - dodał Giertych.
Według niego Tylicki nie miał dostępu do żadnych informacji mogących szkodzić Polsce. "To usiłowanie nieudolne - sytuacja, w której człowiek nie jest w stanie popełnić przestępstwa. (...) W moim przekonaniu prokuratura ma pełną świadomość tego, że Tylicki żadnego przestępstwa nie popełnił, a jest zupełnie inny powód jej działań" - powiedział.
Jak twierdzi Giertych, Ordanik, który zajmował się sprawą i podpisał zlecenie na zatrzymanie Tylickiego, był wcześniej odpowiedzialny za inne działania prokuratury związane z PKN Orlen, m.in. umorzenie w marcu 2002 r. tajnego śledztwa w sprawie zagrożenia bezpieczeństwa energetycznego państwa przez podpisanie długoterminowego kontraktu na dostawy ropy do PKN Orlen z cypryjskiej spółki J&S. Komisja zwróciła się wtedy z wnioskiem o karę dyscyplinarną dla Ordanika za tę decyzję.
Takie działania prokuratury podważają zaufanie do całego wymiaru sprawiedliwości. "Nie wiem, czy cała prokuratura warszawska nie powinna być rozwiązana" - powiedział Giertych. Twierdzi on, że niektórzy prokuratorzy się zbuntowali i nie podpisywali dokumentów związanych z tą sprawą.
Według wiceprzewodniczącego Zbigniewa Wassermanna (PiS) nie jest wykluczone, że to Rosjanie "mogli chcieć komuś pomóc" w sprawie aresztowania Tylickiego. Według niego, w śledztwie dotyczącym Tylickiego doszło do "wielkiej ilości rażących błędów, a samo postępowanie było nielogiczne i nieracjonalne". W jego ocenie na rosyjską prowokację wobec komisji zdaje się wskazywać przebieg postępowania prokuratorskiego w tej sprawie, a aresztowanie Tylickiego było "skierowane przeciwko pracy komisji śledczej i jej b. przewodniczącemu Józefowi Gruszce".
Ordanik nie chciał komentować zeznań przed komisją. Powiedział jedynie, że dalej prowadzi sprawę Tylickiego.
Jak podkreślił przewodniczący komisji Andrzej Aumiller (UP), Ordanik zeznał, że sam podjął decyzję o zatrzymaniu Tylickiego. "Prokurator Ordanik wziął na siebie odpowiedzialność, on wydał tę decyzję na podstawie wniosków ABW". Ordanik - jak relacjonował Aumiller - nie potwierdził, że wydał decyzję o zatrzymaniu na czyjeś polecenie.
Zdaniem szefa komisji, prokurator z takim doświadczeniem powinien być bardziej ostrożny. "Tym bardziej - dodał - że komisja już badała sprawę zatrzymania Modrzejewskiego, która wzbudziła tyle kontrowersji". "Komisja pokazuje, na co państwo jest chore, że nasz wymiar sprawiedliwość jest chory. Tak łatwo nie powinno się szafować zatrzymaniem" - powiedział. Ocenił też, że zatrzymanie i dalsze przebywanie w areszcie Tylickiego "nie ma sensu".
Podkreślił jednak, że nie traktuje Tylickiego jak niewinnego. "Z tego co wynika, była chęć podjęcia współpracy z sekretarzem ambasady rosyjskiej, który się okazał oficerem wywiadu". Mimo to Aumiller uważa, że dziwne jest także to, że od października 2004 roku - po rozmowach ostrzegawczych w ABW - do marca asystent Gruszki był na wolności i "nagle go aresztowano".
Na uwagę, że prawicowi posłowie są zdania, że zatrzymanie Tylickiego było ukartowane, Aumiller odparł: "A ja powiadam: głupota, głupota, głupota". Dodał, że aby postawić taką tezę, trzeba przesłuchać m.in. samego Tylickiego. "Ale to jest boczny tor prac komisji" - zastrzegł.
Aresztowanie asystenta jednego z członków komisji śledczej, ujawnił w marcu w Radiu Zet zastępca prokuratora generalnego Kazimierz Olejnik (nie powiedział, o którego posła chodzi). Marcin Tylicki zajmował się funduszami unijnymi w Wojewódzkim Urzędzie Pracy w Warszawie.
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego ujawniła, że 24 lutego 2005 r. na podstawie jej materiałów prokuratura wszczęła śledztwo. 3 marca Tylicki został zatrzymany, a 5 marca - aresztowany (na trzy miesiące). Oficer obcego wywiadu, który od 2003 r. kontaktował się z Tylickim, opuścił terytorium RP na żądanie Polski. Oficjalnie nie podano, o który wywiad chodzi. Według mediów, chodzi o Rosję.
Według szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Andrzeja Barcikowskiego, ABW nie popełniła żadnych błędów w sprawie Marcina Tylickiego.
em, pap
Czytaj też: Wszyscy ludzie J&S (Skaner)