Według Kwaśniewskiego, w przemówieniu Putina nie było żadnych prób rewidowania historii, które z polskiego punktu widzenia byłyby niedopuszczalne, żadnych stwierdzeń, które można by uznać za kontrowersyjne.
O poniedziałkowych uroczystościach mówił w Nowym Jorku także szef polskiej dyplomacji Adam Daniel Rotfeld na specjalnym posiedzeniu Zgromadzenia ONZ, zwołanym dla upamiętnienia 60. rocznicy zakończenia II wojny światowej. "Koniec wojny, a wraz z nim upadek III Rzeszy, nie przyniosły Polakom upragnionej i pełnej niepodległości" - powiedział. Przypomniał też, że zwycięstwo sprzed 60 lat było również dziełem Polaków, którzy walczyli na wszystkich frontach II wojny światowej, a polski wkład militarny był największy po USA, ZSRR i Wielkiej Brytanii.
Prezydent Rosji w trakcie wystąpienia w Moskwie odnotował wkład w zwycięstwo państw koalicji antyhitlerowskiej oraz niemieckich i włoskich antyfaszystów. "Zawsze będziemy pamiętać o pomocy, której udzielili nam sojusznicy - USA, Wielka Brytania, Francja i inne państwa koalicji antyhitlerowskiej, a także niemieccy i włoscy antyfaszyści". "Składamy hołd wszystkim Europejczykom, którzy stawili czoło nazizmowi" - oświadczył.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński uznał wystąpienie za "kolejny akt niesłychanie wręcz obraźliwy ze strony Putina". Jak dodał, "potwierdziło się przypuszczenie, że Polska będzie całkowicie zlekceważona". Kaczyński zwrócił uwagę, że Putin podziękował antyfaszystom niemieckim i włoskim "maleńkim, niemającym w gruncie rzeczy najmniejszego znaczenia, grupkom".
Jako "przykre" wystąpienie prezydenta Rosji odebrał szef PO Donald Tusk. "Nie możemy udawać, że nie słyszeliśmy tego milczenia w sprawie Polski" - podkreślił.
"Jeśli wymienia się nie tylko Stany Zjednoczone, Wielką Brytanią, Francję, ale także antyfaszystów niemieckich i włoskich, a zapomina się o narodzie, który włożył największy wysiłek w pokonanie hitleryzmu, poniósł największe ofiary, o narodzie, który w dodatku równocześnie został zaatakowany przez Związek Radziecki, to znaczy, że to wystąpienie nie oddawało prawdy" - powiedział Tusk.
Szokującym i niesłusznym nazwał z kolei b. premier Tadeusz Mazowiecki niewymienienie Polski jako uczestnika koalicji antyfaszystowskiej. Mazowiecki skrytykował też w wypowiedzi Władimira Putina brak odniesień do powojennego porządku w Europie.
Również szef SLD Józef Oleksy nie rozumie, "dlaczego prezydent Putin zwrócił się z podziękowaniem do antyfaszystów niemieckich i włoskich, a nie zwrócił się do polskich sojuszników, którzy przelewali krew razem z armią radziecką".
Według lidera Samoobrony Andrzeja Leppera, Putin, dziękując imiennie Francji, Wielkiej Brytanii i Stanom Zjednoczonym za pomoc w walce z nazizmem i nie wymieniając Polski, popełnił błąd. Zwrócił też uwagę, że w przemówieniu Putina zabrakło odniesienia do znaczenia 17 września 1939 roku, paktu Ribbentrop-Mołotow oraz roli Jałty. "To przekłamanie historii" - uważa.
B. prezydent Lech Wałęsa nie jest natomiast zaskoczony, że Putin nie wymienił Polski jako uczestnika walk z faszyzmem. Zdaniem Wałęsy, wystąpienie przywódcy Rosji nie jest jednak obraźliwe dla Polaków. "Musimy po prostu zdawać sobie sprawę, w jakim miejscu jesteśmy. Znać swoje miejsce w szeregu" - wyjaśnił.
Tomasz Nałęcz (SdPl) jako kuriozalny określił fakt, że w przemówieniu Putina ogromny wysiłek amerykański i angielski w wojnie został zrównany, z działaniami niemieckich i włoskich antyfaszystów".
Na brak akcentu polskiego zwraca też uwagę przewodniczący Stowarzyszenia Polskich Kombatantów w Kraju Władysław Matkowski.
"Jeżeli się wymienia narody walczące z agresją hitlerowską, a wśród nich nie wymienia się narodu, który od pierwszego do ostatniego dnia zmagań z III Rzeszą walczył na wszystkich frontach, to jest to oczywiste przekłamanie historii" - powiedział.
"Nie spodziewaliśmy się, że prezydent Putin wyrazi żal z powodu paktu Ribbentrop-Mołotow czy konferencji w Jałcie, ale to, że podczas całej uroczystości ani razu nie padło słowo Polska, poczytujemy jako afront wobec kraju, który najdłużej toczył wojnę z Niemcami" - powiedział rzecznik Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, Tadeusz Filipkowski.
Szef IPN Leon Kieres wystąpienie Putina skomentował - jak zastrzegł jako zwykły obywatel - tak: "Przez brak wzmianki o roli, jaką Polska odegrała podczas wojny; o cierpieniach, jakich doznała; o tym, że byliśmy wśród nielicznych państw, które nie splamiły się kolaboracją - przez to milczenie Polska została potraktowana w sposób nieprzyjazny".
Rozmówcy PAP często odnosili się też do innego fragmentu wystąpienia prezydenta Rosji. Mówił on o historycznym znaczeniu pojednania między Rosją i Niemcami, uznając je za jedną z największych zdobyczy powojennej Europy i przykład godny upowszechnienia we współczesnej polityce światowej.
Mazowiecki podkreślił, że waga tego pojednania zależy jednak od oceny przez Rosję historii: odniesienia się do paktu Ribbentrop- Mołotow - usprawiedliwienia go lub potępienia.
Lider LPR Roman Giertych obawia się zbliżenia rosyjsko- niemieckiego. "Z drżeniem patrzę na zacieśniające się stosunki rosyjsko-niemieckie, a w tym wystąpieniu to było najważniejsze" - uważa. Według niego, "Putin widzi relacje rosyjsko-niemieckie jako oś, która ma organizować Europę".
Według szefa SLD, głoszenie sukcesu pojednania rosyjsko- niemieckiego jest przejawem kształtowania się układu, w którym Rosja chce "posiadać dwustronny układ Rosja-UE". Ten układ - ostrzegał Oleksy - "dotyczący tylko dwóch dużych partnerów na kontynencie, eliminuje Polskę, która powinna mieć wpływ na politykę wschodnią całej Unii Europejskiej".
Politycy komentowali także obecność polskiego prezydenta na uroczystościach w Moskwie. Sam Kwaśniewski uważa, że jego obecność była potrzebna. Jest też przekonany, że gdyby nie pojechał do Moskwy, popełniłby błąd, który miałby swoje "mniejsze czy większe" konsekwencje w przyszłości dla stosunków polsko-rosyjskich.
Zdaniem Tuska, stało się jednak coś złego. "Prezydent Aleksander Kwaśniewski uczestniczył w uroczystościach, których symbolami były m.in. sierp i młot i portrety Józefa Stalina. Dla Polaków są to symbole katastrofy i tragedii, a nie triumfu i zwycięstwa" - podkreślił.
Jarosław Kaczyński powtórzył, że "wizyta prezydenta Kwaśniewskiego w Moskwie nie miała żadnego sensu". "Nie było żadnego powodu, żeby on wysłuchiwał tego, w istocie dla nas obraźliwego przemówienia" - podkreślił.
Inaczej na wizytę Kwaśniewskiego w Moskwie patrzy Nałęcz. "To na pewno była gorzka obecność dla prezydenta, ale tam trzeba było być. Żeby w rosyjskich komentarzach nie pojawiło się stwierdzenie: +polskiego prezydenta w Moskwie nie było, ale była to nieobecność na miarę polskiego udziału w wojnie" - podkreślił.
ss, pap