Stare gwiazdy opanowują rynek muzyczny
Paul McCartney zapowiedział wydanie nieznanych, rzekomo właśnie odnalezionych nagrań Beatlesów z lat 60. Posunięcie rynkowe polegające na odnajdywaniu nie publikowanych nagrań artystów to jeden z najlepszych sposobów na zarobienie pieniędzy w show-biznesie. Spuścizna każdego wielkiego muzyka jest ogromna, dzięki czemu kieszenie fanów można drenować niemal bez końca.
Utwory z odzysku pojawiają się najczęściej na rynku w formie kompilacji piosenek znanych z odkrytymi. Już w połowie września tego roku, w 30. rocznicę śmierci legendy gitary elektrycznej Jimmy’ego Hendriksa, wydawcy wypuszczą na rynek czteropłytowy album z 56 nagraniami tego artysty. Zawierać będzie nie publikowane wcześniej koncertowe wersje znanych tematów (odzyskane z różnych wytwórni przez rodzinę muzyka) i utwory nowe.
Nowym etapem w historii reedycji było upowszechnienie się pod koniec zeszłej dekady płyty kompaktowej. Wówczas zaczęto masowo wznawiać albumy analogowe w zapisie cyfrowym. Z czasem stary repertuar wykorzystywano ponownie, poddając go tzw. remasterowaniu, czyli poprawieniu jakości dzię-ki najnowszemu sprzętowi elektronicznemu. Większość najważniejszych utworów w historii rocka została już dawno zremasterowana. Często proces ten nadzorowali sami muzycy, którzy zorientowali się, że bez poprawy jakości dźwięku ich nagrań nie pozna nowa generacja słuchaczy. W wypadku grupy Led Zeppelin nad remasteringiem czuwał gitarzysta Jimmy Page, a nagrania The Doors uzdatniano pod okiem klawiszowca Raya Manzarka. Poprawione w studiu utwory bywają zestawiane na użytek fanów z wersjami surowymi. Zdarza się też, że w celach porównawczych płyty oprócz tematu oryginalnego zawierają jego przeróbki dokonane przez innych artystów. Dodatkowym magnesem przyciągającym klientów są obficie zdobione zdjęciami okładki CD w formie książeczek, liczące nawet 50 stron.
Najbardziej zagorzali fani kupują nie tylko nowe wydania starych albumów, ale i tzw. boksy, czyli pudełka z kilku-nastoma płytami dokumentującymi karierę ich ulubionych artystów. W tej kategorii współczesne gwiazdy rocka wypadają zadziwiająco skromnie w porównaniu z mistrzami jazzu czy popularnymi wykonawcami z lat 50. Box grupy The Doors zawiera siedem kompaktów, a całkowity dorobek Led Zeppelin mieści się na dziesięciu płytach. Tymczasem "The Complete Reprise Studio Recordings" Franka Sinatry składa się z dwudziestu CD. Dokumentują one jednak współpracę tylko z jedną firmą. Piosenki, które artysta nagrał dla Capitolu, prezentuje box z szesnastoma krążkami, a kontakt Sinatry z wytwórnią Columbia zaowocował kolejnymi dwunastoma płytami.
Lata współpracy niezapomnianej jazzowej wokalistki Elli Fitzgerald z firmą Pablo zostały zarejestrowane na dwudziestu CD, a dorobek Billa Evansa zmieścił się na osiemnastu płytach zatytułowanych "The Complete Bill Evans". Nawet jazzman Nat King Cole, ojciec goszczącej niedawno w Polsce Nathalie, nagrał ze swoim trio tak wiele utworów, że wypełniły one osiemnaście kompaktów. Podobny dorobek mają na swym koncie dawno przebrzmiałe gwiazdy. Na przykład piosenki Pata Boone’a tylko z lat 50. zapełniły dwanaście płyt.
Wprawdzie wszystkie koncerny przygotowują reedycje, ale wśród koneserów tego typu wydawnictw lepszą opinią niż Capitol, Verve czy Rhino cieszy się niemiecka wytwórnia Baer Family, która dba o szczegółowy opis sesji nagraniowych oraz kusi nabywców "puzzlami" z wizerunkiem artysty (wszystkie boksy z utworami danego wykonawcy trzeba ustawić obok siebie).
Inną formą hołdowniczego zbierania płyt jest kolekcjonowanie bootlegów, czyli nagrań pirackich. Nie chodzi jednak, co należy podkreślić, o nielegalnie skopiowane wydawnictwa, lecz nagrania koncertowe sporządzone bez wiedzy i zgody artystów bądź odrzucone przez nich wersje robocze utworów. Za pierwszy bootleg uznaje się "Great White Wonder" z 1969 r. z prywatnymi nagraniami Boba Dylana. Wraz z rozwojem techniki przygotowywanie boot-legów stało się łatwiejsze i na nielegalnym rynku można kupić płyty z każdego koncertu znanego wykonawcy. Co ciekawe - również niektórzy artyści kolekcjonują bootlegi z własną muzyką. Swego czasu Metallica pozwalała fanom nagrywać swoje występy, a Pearl Jam ma zamiar wydać quasi-bootlegi ze swej ostatniej trasy po Europie. Wiadomo, że kolekcjonerami takich płyt są głównie miłośnicy danego wykonawcy, którzy mają komplet legalnych wydawnictw i z miłości do idola kupują wszystkie dostępne płyty.
Utwory z odzysku pojawiają się najczęściej na rynku w formie kompilacji piosenek znanych z odkrytymi. Już w połowie września tego roku, w 30. rocznicę śmierci legendy gitary elektrycznej Jimmy’ego Hendriksa, wydawcy wypuszczą na rynek czteropłytowy album z 56 nagraniami tego artysty. Zawierać będzie nie publikowane wcześniej koncertowe wersje znanych tematów (odzyskane z różnych wytwórni przez rodzinę muzyka) i utwory nowe.
Nowym etapem w historii reedycji było upowszechnienie się pod koniec zeszłej dekady płyty kompaktowej. Wówczas zaczęto masowo wznawiać albumy analogowe w zapisie cyfrowym. Z czasem stary repertuar wykorzystywano ponownie, poddając go tzw. remasterowaniu, czyli poprawieniu jakości dzię-ki najnowszemu sprzętowi elektronicznemu. Większość najważniejszych utworów w historii rocka została już dawno zremasterowana. Często proces ten nadzorowali sami muzycy, którzy zorientowali się, że bez poprawy jakości dźwięku ich nagrań nie pozna nowa generacja słuchaczy. W wypadku grupy Led Zeppelin nad remasteringiem czuwał gitarzysta Jimmy Page, a nagrania The Doors uzdatniano pod okiem klawiszowca Raya Manzarka. Poprawione w studiu utwory bywają zestawiane na użytek fanów z wersjami surowymi. Zdarza się też, że w celach porównawczych płyty oprócz tematu oryginalnego zawierają jego przeróbki dokonane przez innych artystów. Dodatkowym magnesem przyciągającym klientów są obficie zdobione zdjęciami okładki CD w formie książeczek, liczące nawet 50 stron.
Najbardziej zagorzali fani kupują nie tylko nowe wydania starych albumów, ale i tzw. boksy, czyli pudełka z kilku-nastoma płytami dokumentującymi karierę ich ulubionych artystów. W tej kategorii współczesne gwiazdy rocka wypadają zadziwiająco skromnie w porównaniu z mistrzami jazzu czy popularnymi wykonawcami z lat 50. Box grupy The Doors zawiera siedem kompaktów, a całkowity dorobek Led Zeppelin mieści się na dziesięciu płytach. Tymczasem "The Complete Reprise Studio Recordings" Franka Sinatry składa się z dwudziestu CD. Dokumentują one jednak współpracę tylko z jedną firmą. Piosenki, które artysta nagrał dla Capitolu, prezentuje box z szesnastoma krążkami, a kontakt Sinatry z wytwórnią Columbia zaowocował kolejnymi dwunastoma płytami.
Lata współpracy niezapomnianej jazzowej wokalistki Elli Fitzgerald z firmą Pablo zostały zarejestrowane na dwudziestu CD, a dorobek Billa Evansa zmieścił się na osiemnastu płytach zatytułowanych "The Complete Bill Evans". Nawet jazzman Nat King Cole, ojciec goszczącej niedawno w Polsce Nathalie, nagrał ze swoim trio tak wiele utworów, że wypełniły one osiemnaście kompaktów. Podobny dorobek mają na swym koncie dawno przebrzmiałe gwiazdy. Na przykład piosenki Pata Boone’a tylko z lat 50. zapełniły dwanaście płyt.
Wprawdzie wszystkie koncerny przygotowują reedycje, ale wśród koneserów tego typu wydawnictw lepszą opinią niż Capitol, Verve czy Rhino cieszy się niemiecka wytwórnia Baer Family, która dba o szczegółowy opis sesji nagraniowych oraz kusi nabywców "puzzlami" z wizerunkiem artysty (wszystkie boksy z utworami danego wykonawcy trzeba ustawić obok siebie).
Inną formą hołdowniczego zbierania płyt jest kolekcjonowanie bootlegów, czyli nagrań pirackich. Nie chodzi jednak, co należy podkreślić, o nielegalnie skopiowane wydawnictwa, lecz nagrania koncertowe sporządzone bez wiedzy i zgody artystów bądź odrzucone przez nich wersje robocze utworów. Za pierwszy bootleg uznaje się "Great White Wonder" z 1969 r. z prywatnymi nagraniami Boba Dylana. Wraz z rozwojem techniki przygotowywanie boot-legów stało się łatwiejsze i na nielegalnym rynku można kupić płyty z każdego koncertu znanego wykonawcy. Co ciekawe - również niektórzy artyści kolekcjonują bootlegi z własną muzyką. Swego czasu Metallica pozwalała fanom nagrywać swoje występy, a Pearl Jam ma zamiar wydać quasi-bootlegi ze swej ostatniej trasy po Europie. Wiadomo, że kolekcjonerami takich płyt są głównie miłośnicy danego wykonawcy, którzy mają komplet legalnych wydawnictw i z miłości do idola kupują wszystkie dostępne płyty.
Więcej możesz przeczytać w 37/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.