Po ogłoszeniu wstępnych wyników, syn i wdowa po Rafiku Haririm oraz grupa świeżo upieczonych parlamentarzystów udali się na grób zamordowanego polityka.
Były to pierwsze wybory parlamentarne po opuszczeniu pod koniec kwietnia Libanu przez wojska syryjskie, po prawie 30-letniej okupacji kraju.
Frekwencja była niska, wyniosła jedynie 28 procent.
Wybory w Libanie zgodnie z libańską ordynacją przeprowadzane są wg klucza terytorialnego przez kolejne 4 niedziele. Zakończą się one ostatnią turą 19 czerwca.
W pierwszym etapie głosowanie odbywało się w stolicy kraju, Bejrucie, gdzie do uzyskania było 19 mandatów parlamentarnych. W kolejnych trzech etapach głosować będą mieszkańcy innych regionów.
Wyniki głosowania w trzech bejruckich okręgach wyborczych muszą być zgodne z przyjętym kluczem religijnym, wg którego 9 miejsc przypadnie muzułmanom, a 10 chrześcijanom.
Z kolei w ramach tych dużych grup religijnych obowiązują dalsze podziały. Wśród muzułmanów sześć mandatów przypada sunnitom, 3 szyitom i jeden Druzom. Wśród chrześcijan podział jest jeszcze bardziej skomplikowany: jeden mandat dla maronity, jeden dla rzymskiego katolika, dwa dla wyznawców prawosławia greckiego, jeden dla anglikanina, jeden dla katolika ormiańskiego i trzy dla wyznawców prawosławia ormiańskiego.
9 miejsc zostało już praktycznie rozdzielonych, zgodnie ze wspólną listą, na czele której stoi Saad Hariri, syn zabitego kilka miesięcy temu w zamachu w Bajrucie byłego premiera Rafika Haririego. Na jego stronę przeszli przywódca Druzów Walid Dżumblat i radykalne ugrupowanie muzułmańskie Hezbollah, a inni konkurenci wycofali w większości swe kandydatury, dzięki czemu lista 35 - letniego biznesmena ma praktycznie zapewnione zwycięstwo.
Wybory odbywają się po kilku miesiącach wstrząsów i niepokojów, zapoczątkowanych krwawym zamachem 14 lutego w Bejrucie, w którym poza byłym premierem Haririm zginęło około 20 innych osób. Zamach, za którym według Libańczyków stała Syria, wywołał masowe protesty Libańczyków i żądania wycofania syryjskich sił zbrojnych, które przebywały w Libanie przez ostatnie ok. 30 lat. Wcześniej wielokrotnie nawoływała do tego ONZ. Nastąpiło to ostatecznie w końcu kwietnia.
Wielokrotnie dochodziło też w ostatnich miesiącach do zamachów bombowych o mniejszej skali niż zamach z 14 lutego. Zwiększyły one jednak napięcie w kraju i obawy, że może dojść do powrotu sytuacji z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, kiedy to Liban przeżył krwawą wojnę domową.
em, pap
Czytaj też: Gwóźdź do trumny Asada; Arabska wiosna ludów