"Czy był agentem SB, nie mogę powiedzieć; trzeba by to było sprawdzić w tym źródle (czyli dzienniku, który jest tajny) - powiedział "Faktom" szef krakowskiego oddziału IPN Janusz Kurtyka.
"Fakty" zwróciły uwagę, że może o to wystąpić komisja. "Trzeba tym śladem pójść" - powiedział TVN Zbigniew Wassermann (PiS) z sejmowej komisji śledczej ds. PKN Orlen, która już dwa razy przesłuchiwała aresztowanego D. "Najciekawszym pytaniem jest, kto go prowadził i czy prowadzenie to ustało w 1989 r., czy też wręcz przeciwnie, zintensyfikowało się" - dodał wiceprzewodniczący orlenowskiej komisji śledczej Roman Giertych (LPR).
"Fakty" w konkluzji stwierdziły, że gdyby D. był agentem SB i potem został przejęty jako agent przez Urząd Ochrony Państwa po 1990 r., mogłoby to rzucić zupełnie nowe światło na śledztwo wobec D.
Marek D. został zatrzymany pod koniec września ubiegłego roku przez funkcjonariuszy łódzkiej delegatury ABW. Zatrzymanie to miało związek ze śledztwem dotyczącym korupcji funkcjonariuszy pełniących funkcje publiczne. Chodzi o wręczenie łapówki w postaci luksusowego mercedesa posłowi SLD Andrzejowi Pęczakowi.
Na początku lutego tego roku łódzka prokuratura postawiła D. zarzut prania brudnych pieniędzy w okresie od stycznia 1999 roku do marca ub. roku. Według niej miał on "wyprać" około miliona dolarów i dwóch milionów euro.
Marek D., który dwukrotnie stanął jako świadek przed komisją śledczą ds. PKN Orlen stwierdził jednak, że główną przyczyną jego aresztowania był projekt, który chciał on zrealizować z kazachską firmą wydobywczą ropy naftowej KMG, która jako inwestor strategiczny mogła wziąć udział w prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej.
Jego zdaniem projekt ten "zmieniał w Polsce wszystko, nie tylko w zakresie dostaw ropy, ale też organizacji sektora naftowego".
D. powiedział przed komisją, że Kancelaria Prezydenta "nie życzyła sobie, aby ten projekt był realizowany". D. uważa, że jego koncepcja stała na drodze biznesowym planom Jana Kulczyka, który chciał wejścia Łukoila do PKN i Rafinerii Gdańskiej.
Zbigniew Wassermann powiedział PAP, że być może podczas wtorkowego posiedzenia komisji padnie wniosek o przekazanie jej dokumentów, które pokazano w materiale TVN. "Widzimy, że w tej dokumentacji, którą upublicznił krakowski IPN, są poszlaki, że mogą być zapisy w jakichś innych dokumentach świadczące o tym, że D. mógł współpracować z SB" - dodał.
"Zachowało się zaskakująco mało dokumentów dotyczących pana D., a jest wątpliwe, aby ich tak niewiele naprawdę było. Nie wiem, w jakich okolicznościach te dokumenty zniknęły. Jest jednak faktem, że jest ich bardzo mało" - powiedział z kolei Kurtyka PAP.
Jego zdaniem zaskakujące jest, iż tak mało akt dotyczy D., który jako student był współzałożycielem półlegalnego Klubu Myśli Politycznej.
Jak ocenił, sprawę mogłoby wyjaśnić przeprowadzenie kwerendy w tych dokumentach, które ocalały. Mają one jednak charakter tajny - ich sprawdzenia mogą dokonać tylko osoby do tego upoważnione i posiadające odpowiednie certyfikaty.
ss, pap