Komisja spotkała się z Kieresem w związku z ujawnieniem przez Antoniego Macierewicza (RKN) w poniedziałek zawartości teczki Kulczyka. Poseł powiedział, że w materiałach przekazanych komisji znajduje się m.in. raport agenta SB, który kontrolował Kulczyka oraz dyspozycja ówczesnego zastępcy szefa wywiadu SB gen. Henryka Jasika, który miał polecić wyrejestrowanie wszystkich spraw biznesmena i przekazanie ich do jego wyłącznej dyspozycji.
Macierewicz zaznaczył, że bardzo cieszy się, iż przyznano, że dokumenty dotyczące Kulczyka są jawne. Oznacza to, że np. dziennikarze mogą się z nimi zapoznać w Instytucie, co jest regulowane procedurami opisanymi w ustawie o IPN.
"Komisja nie może dowolnie udostępniać materiałów, nawet jeśli są one jawne" - przestrzegł Kieres.
Zapowiedział, że teczki będzie dostarczał zgodnie z warunkami, jakie zostały uzgodnione w marcu. I tak komisja ma się zwracać o teczkę każdej osoby osobno; każdy wniosek będzie oddzielnie uzasadniony i opatrzony podpisem szefa komisji z zapewnieniem, że wykorzystanie informacji z teczek nie naruszy niczyich dóbr osobistych; dana osoba musiała już być wcześniej przesłuchana przez komisję lub co najmniej wezwana jako świadek; materiały dotyczące osób, wobec których zapadły prawomocne orzeczenia lustracyjne, nie będą wykorzystywane przez komisję dla oceny zgodności decyzji Sądu Lustracyjnego z prawem. (Sąd ten uznał już, że m.in. Aleksander Kwaśniewski i Jerzy Buzek nie byli agentami służb specjalnych PRL).
Kieres nie podał, kiedy przekaże komisji kolejne z ponad 30 teczek, o które wystąpili posłowie. Na razie do komisji wpłynęło kilka z nich. Podkreślił, że decyzja w sprawie każdego wniosku zapada indywidualnie.
Aumiller podkreślił, że ujawniając informacje z dokumentów dotyczących Kulczyka Macierewicz złamał umowę dżentelmeńską między komisją a prof. Kieresem, że materiały te będą zachowane do wiadomości posłów. Macierewicz uważa jednak, że umowy nie było.
"Umowa dżentelmeńska została złamana" - upierał się Aumiller. "To pan ją zawarł" - ripostował Macierewicz. "Owszem, ale przy zgodzie całej komisji" - powiedział Aumiller i zaapelował do Macierewicza, by nie kłócić się w obecności dziennikarzy.
Macierewicz podkreślił, że przekazując informacje dotyczące Kulczyka nie ujawnił niczego, co naruszałoby czyjąś godność. Ocenił też, że prezes IPN nie ma wyjścia i musi przekazać pozostałe teczki, bowiem tak stanowi prawo.
Szef komisji poinformował również, że posłowie postanowili, iż w przyszłości, jeśli prezydium stwierdzi, że została złamana ustawa o ochronie danych osobowych, czy innych objętych tajemnicą, to wystąpi do organów państwa z odpowiednim wnioskiem.
Dziennikarze pytali Kieresa, czy po spotkaniu z komisją jest spokojny o los materiałów, które będzie przekazywał komisji. "Muszę mieć zaufanie do posłów" - odparł szef IPN. Zwłaszcza - dodał - że przewodniczący komisji deklaruje w imieniu jej członków, że ta współpraca będzie realizowana w oparciu o prawo i uzgodnione zasady. "Spokój uzyskam wówczas kiedy wreszcie odejdę z IPN" - zakończył.
ks, ss, pap