Na spotkaniu z dziennikarzami po rozmowie z Fischerem Rice powiedziała, że "planuje się wiele reform" w ONZ i że kwestia poszerzenia Rady Bezpieczeństwa powinna być rozpatrzona "w kontekście tych reform".
Według przedstawicieli niemieckiego rządu, cytowanych przez "New York Timesa", administracja USA nie tyle sprzeciwia się członkostwu Niemiec w Radzie Bezpieczeństwa, co sceptycznie odnosi się do samej propozycji powiększenia Rady z obecnych 15 do 24 członków. Plan taki forsują Niemcy, Japonia, Brazylia i Indie, wspólnie starające się o wejście do Rady na prawach członków stałych. Obecnie stałymi członkami Rady są tylko USA, Rosja, Wielka Brytania, Francja i Chiny. Taki skład kluczowego organu ONZ, utworzony zaraz po II wojnie światowej, kiedy organizacja powstawała, uważany jest dziś za anachronizm, gdyż nie odzwierciedla obecnego układu sił na świecie.
Stałe członkostwo Rady Bezpieczeństwa ONZ wiąże się z prawem weta, ale cztery aspirujące do niej kraje ogłosiły w środę, że rezygnują z tego prawa.
Sprawa powiększenia Rady Bezpieczeństwa ma być poddana pod głosowanie na tegorocznej sesji Zgromadzenia Ogólnego NZ w Nowym Jorku, która rozpoczyna się we wrześniu. Do rozszerzenia Rady potrzeba większości co najmniej dwóch trzecich głosów, czyli 128 spośród 191 państw członkowskich.
Można jednak wątpić w realność takiej reformy, ponieważ niezależnie od niechęci USA do członkostwa Niemiec w Radzie Bezpieczeństwa, wejściu np. Japonii do niej sprzeciwiają się Chiny - obecny stały członek z prawem weta - a członkostwa Indii nie chce Pakistan.
Rice i Fischer na spotkaniu z dziennikarzami starali się sugerować, że sprzeciw USA wobec członkostwa Niemiec nie wynika z antyniemieckich uprzedzeń czy innych powodów politycznych. Jednak zdaniem obserwatorów do stanowiska USA przyczyniła się polityka niemieckiego kanclerza Gerharda Schroedera, a zwłaszcza jego opozycja wobec wojny w Iraku na forum ONZ w 2003 r.