Problem w tym, że o pierwszym miejscu na warszawskiej liście myślał też Zdrojewski. Wprawdzie szef mazowieckiego SLD niczym mądrym w polityce się nie wykazał, zasłynął jednak jako mistrz zakulisowych intryg. Kilka tygodni temu odniósł nawet swój wielki sukces: przy pomocy szeptanej propagandy wykosił z władz partii swoją największą konkurentkę w Warszawie Katarzynę Piekarską. Tymczasem, jak królik z kapelusza, wyskoczył Kalisz. Nic dziwnego, że Zdrojewski musiał wyładować swoją złość na nowym przewodniczącym.
Wojciech Olejniczak, który miał być zbawieniem polskiej lewicy, okazuje się nie tylko marionetką w rękach Pałacu Prezydenckiego, ale w dodatku marionetką kompletnie pozbawioną autorytetu w partyjnych szeregach. Stare przysłowie mówi, że martwego lwa nawet małpa szarpie za ogon.
Marcin Dzierżanowski