Bochniarz chce też stworzenia rejestru działań służb bezpieczeństwa przeciwko m.in. Kościołowi, KOR-owi, ROPCIO, Towarzystwu Kursów Naukowych (TKN), Wolnym Związkom Zawodowym (WZZ) i Komitetowi Samoobrony Chłopskiej. Rejestr ten miałby na celu wyodrębnieniu z listy IPN-u "rzeczywistych agentów - tych którzy naprawdę szkodzili Polsce". Z odtajnienia list funkcjonariuszy SB Bochniarz proponuje jednak wyłączenie osób, które przeszły weryfikację i nadal pracują w służbach specjalnych
Na poniedziałkowej konferencji prasowej Bochniarz skrytykowała "jazgot wokół kwestii teczek w Polsce". Opowiedziała się za powołaniem Komisji Prawdy, Skruchy i Pojednania, złożonej z autorytetów społecznych i moralnych, w tym duchownych. Komisja miałaby służyć "wyjaśnieniu i zamknięciu trudnych i bolesnych spraw związanych z lustracją".
"Nie akceptuję sytuacji, w której pracownicy IPN stają się głównymi bohaterami mediów i wyrokują, kto jest moralny, a kto niemoralny. Instytut Pamięci Narodowej staje się instytutem polskiej niesławy, a chyba nie o to chodziło" - oświadczyła Bochniarz.
"IPN z IV Rzeczypospolitej zapowiadanej przez Kaczyńskiego, Rokitę i Giertycha nie może stać się V władzą" - podkreśliła.
Bochniarz opowiedziała się za przyśpieszonym dostępem do teczek dla osób poszkodowanych. "Jest rzeczą niedopuszczalną, żeby dowiadywać się o tym z telewizji, albo z gazet, ponieważ osoby, których teczki dotyczą, nie mogą ich zobaczyć" - podkreśliła.
"Z akt IPN, niedostępnych samym zainteresowanym, wyciągane są donosy, strzępy informacji przekazywane są mediom. Najlepszym tego przykładem jest teczka Marka Belki" - dodała. Bochniarz powiedziała się za upublicznieniem teczki premiera. "Jest to deklaracja osoby zainteresowanej, powinna ona być spełniona" - oświadczyła.
W Polsce - uważa Bochniarz - w zależności od tego, "kto komu chce dołożyć, może wykorzystać papier z jakiejś komisji śledczej, zażądać teczek. A potem tajne informacje przeciekają w ciągu pięciu minut i stają się przedmiotem politycznych rozgrywek".
Sprzeciwiła się otwarciu archiwów IPN-u oraz podaniu do publicznej wiadomości teczek polityków. Jak dodała, jej nazwisko znalazło się na "liście Wildsteina". Bochniarz zwróciła się do IPN- u o przyznanie jej statusu pokrzywdzonego i po uznaniu jej za osobę poszkodowaną zapoznała się ze swoją teczką.
"Ci wszyscy, którzy dzisiaj tak gromko krzyczą, żeby to wszystko położyć na stole, chyba nie wiedzą, co jest w tych teczkach - donosy i oszczerstwa będące wynikiem wyobraźni czy nadmiernej aktywności tych, którzy wówczas donosili" - argumentowała.
"Z przeszłością musimy się absolutnie rozliczyć, ale nie w taki sposób, jaki ma to obecnie miejsce. Nie możemy dać się zwariować w przedwyborczym zgiełku" - uznała Bochniarz.
ss, pap