Brytyjski premier wyjaśnił, że nie domaga się zmiany wspólnej polityki rolnej UE "od zaraz", odżegnując się w ten sposób od wszelkiej odpowiedzialności za fiasko niedawnego szczytu UE w Brukseli w sprawie budżetu unijnego na lata 2007-2013. "Pojawiły się sugestie, że nie byłem gotowy do kompromisu na temat brytyjskiego rabatu i że jedynie w ostatniej chwili domagałem się reformy wspólnej polityki rolnej. W rzeczywistości jestem jedynym brytyjskim przywódcą, który powiedział, że jest gotowy do renegocjacji rabatu. Nigdy nie powiedziałem, że chcę zniesienia Wspólnej Polityki Rolnej" - powiedział Blair.
Brytyjski premier przekonywał, że błędem jest mówienie, iż kryzys w Europie to kryzys pomiędzy tymi którzy chcą Europy politycznej, a tymi, którzy chcą wolnego rynku. "Podstawowa kwestia to nie koncepcja Europy, ale modernizacja UE i poprawienie życia jej obywateli". Unia Europejska musi przejść odnowę od podstaw, by sprostać wyzwaniom nowoczesnego świata, inaczej poniesie klęskę. "Po blisko 50 latach musimy przejść odnowę i nie ma co żałować. Wszystkie instytucje muszą to zrobić, my też to możemy zrobić, ale tylko jeśli odnowimy europejskie ideały, w które wierzymy w nowoczesnym świecie, w jakim żyjemy" - powiedział Blair.
Podkreślił przy tym, że nie jest za porzuceniem europejskiego modelu socjalnego, ale jednocześnie ironizował: "Jaki to model socjalny produkuje 20 mln bezrobotnych w Europie oraz mniejszą liczę absolwentów szkół wyższych niż Indie?" "Oczywiście potrzebujemy Europy socjalnej, ale musi to być Europa socjalna, która działa". Przypomniał też sukcesy swojego kraju w walce z ubóstwem i bezrobociem.
Brytyjski premier zapowiedział, że priorytetami UE podczas półrocznego przewodnictwa będzie poszukiwanie porozumienia budżetowego, nie poświęcił jednak tej kwestii dużo czasu. Ponadto - jego zdaniem - UE powinna bardziej zaangażować się w sprawy Afryki i walkę z ubóstwem na świecie, wzmocnić politykę obronną i zagraniczną. Blair chce też szukać porozumienia w sprawie dyrektywy w sprawie usług (której przeciwne są zwłaszcza Francja i Niemcy) oraz dyrektywy dotyczącej czasu pracy.
Zdaniem szefa brytyjskiego rządu, UE powinna się też "wywiązać ze zobowiązań wobec Turcji i Chorwacji (w sprawie otwarcia negocjacji akcesyjnych), które z nadzieją czekają na swoją przyszłość w Europie". Blair wezwał Unię Europejską do kontynuacji poszerzenia, ostrzegając, że zamknięcie drzwi do UE grozi wybuchem nacjonalizmu i ksenofobii. "Jeśli zatrzymamy rozszerzenie, to w rzeczywistości nie ochronimy miejsc pracy ani nie wstrzymamy delokalizacji" - tłumaczył.
Brytyjski premier uważa, że UE stoi w obliczu kryzysu politycznego przywództwa, który sprawi, że trudno będzie uzyskać poparcie dla unijnej konstytucji we wszystkich 25 państwach Unii. "Prawda jest taka, że zapewnienie głosów na +tak+ w referendach w większości państw członkowskich będzie trudne" - wskazał. "To nie jest kryzys politycznych instytucji (UE), to kryzys politycznego przywództwa" - ocenił.
Eurodeputowani przyjęli wystąpienie Blaira oklaskami.
Martin Schulz, szef grupy socjalistów w PE, w swoim wystąpieniu odżegnał się jednak od akceptacji wystąpienia Blaira: "Kto panu klaszcze? Panu klaszcze prawica".
"Chce pan zmienić Europę? Witamy w klubie!" - ironizował charyzmatyczny lider Zielonych w PE, Daniel Cohn-Bendidt, wytykając Blairowi m.in., że brytyjska królowa jest największą beneficjentką unijnych funduszy rolnych.
"Po latach podejrzeń musi Pan udowodnić, że Wielka Brytania chce budować UE" - powiedział Brytyjczyk Graham Watson, szef liberałów i demokratów w PE.
em, pap