Poszło głównie o uchwałę chińskiego parlamentu stanowiącą, że w razie ogłoszenia niepodległości Tajwanu kontynentalne Chiny przystąpią do wojny. Zobowiązane traktatem Stany Zjednoczone musiałyby - przynajmniej teoretycznie - przystąpić do obrony wyspy.
Ale jest też inny element, który powoduje, że każda zmiana układu sił w regionie może skończyć się wybuchem. W Azji, tak jak w Europie z początków poprzedniego stulecia, toczy się wyścig zbrojeń. Dozbraja się głównie siły morskie, gdyż ewentualny konflikt w Azji po pierwsze będzie tyczył terytoriów morskich, a po drugie rozegra się na morzu z przyczyn strategicznych. Gospodarki wszystkich krajów Azji uzależnione są od dostępu do morza. Wystarczy bowiem nieduża ilość min magnetycznych, by zablokować dostęp do portów Tokio, Szanghaju czy Tajpej. Komu szybciej uda się zyskać przewagę na morzu, ten szybciej będzie miał przewagę strategiczną. Co ważne, nie zbroją się tylko Chiny. Zbroi się też Japonia i Korea. Tylko że nie robi tego tak szybko.
I tak jak zabójstwo arcyksięcia Franciszka Ferdynanda w Sarajewie wywołało euforię wojny w Europie, tak zmiana układu sił - przy niezmiernie wielu dysputach terytorialnych we wschodniej Azji - może prowadzić do konfliktu. Miejmy nadzieję, nie nieuniknionego.
Grzegorz Sadowski